Jesień... teraz domowy...czyli Kroniki Złociejowskie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto maja 13, 2008 17:00

Bazyli... ehhh :lol:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro maja 14, 2008 6:16

jak dobrze choć na chwilę wejść do świata baśni, dziekuję, caty :1luvu:
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

Post » Śro maja 14, 2008 20:39

Kiedy we wsi zaczęły sennie piać koguty, a tancerze jeden po drugim jęli znikać w porannej mgle skrzyknąłem braci i razem poszliśmy ku miastu. Domy na przedmiesciach pogrążóne były jeszcze we śnie a koty powracające z nocnych łowów pozdrawiały nas ledwie dostrzegalnym ruchem głowy. W domu na skraju parku ktoś zdążył rozpalić w piecu i nad dachem unosiła się cieniutka wstążka dymu.
W kuchni było cicho i ciepło, w spiżarni krzątała się kucharka , a w pokoju cicho skrzypiały bieguny kołyski. Postanowiłem, że utnę sobie krótką drzemkę a po południu wybiorę się na wschodnią stronę zobaczyć, jak miewa się malukie dziecko urodzone na burzę.
Zasnąłem ledwie przyłożyłem głowę do poduszki i nie słyszałem nawet jak dziadek szeleścił obok mnie szukając tytoniu do swej fajki.
Popołudniowe słońce łagodnie opierało się na kocich łbach, tu i tam gruchały gołębie, a z krzaczastych akacji zwisały długie kiście żółtych kwiatów.
We wschodniej stronie miasta pachniało świeżym chlebem i smażoną rybą. Za zasłoniętym oknem ktoś grał na skrzypcach, a nad ulicą krążyło połyskując czystym srebrem stado gołębi.
Przez szparę w zaslonach zobaczylem, że malutki chłopczyk śpi w swoim o wiele za dużym łóżeczku włożywszy do buzi palec.
Cicho zeskoczyłem na podłogę i rozejrzałem się po pokoju.
Pokój był zupełnie taki sam jak większośc pokoji w mieście - duży stół na środku dywanu, nad stołem lampa, pod ścianą ogromny kufer. Jedynym przedmiotem,który wyróżniał to miejsce był siedmioramienny świecznik stojący na stole. Tkwiące w nim świece pachniały pszczelim woskiem, a obok leżał dziwny zwój papieru.
Drzwi pokoju były otwarte, więc z łatwością przedostalem się do pachnącej czosnkiem i cebulą kuchni i nie odkrywszy i tam niczego zaskakującego wymknąłem się na zewnątrz. Powrotną drogę przebyłem powoli, rozglądając się dokoła i zastanawiając, czy opieka nad wschodnią stroną również należy do mnie. Myślałem i myślałem i w końcu doszedlem do wniosku, że nic a nic nie obchodzi mnie to, co mówią ludzie ze wsi
i ruszylem dalej w poczuciu dobrze spelnionego obowiązku.
Mijal czas - dni, tygodnie, miesiące, dzieliłem go między wschodnią stronę a resztą miasta i obserwowałem, jak z dnia na dzień malutka Karolina zamienia się w malutkiego czlowieczka który próbuje stawac na niepewnych nogach trzymając sie skraja krzesla lub sofy.
Jan z uśmiecjem patrzył na te próby w każdej chwili gotów złapać córkę na ręce, a Ewelina patrzyła na nich tak, jak gdyby obydwoje byli jej dziećmi.
We wschodniej części miasta działo sie podobnie - mały Aron wędrowal dokoła pokoju trzymając się napotkanych po drodze mebli a za nim, krok w krok szla dziewczynka, ta sama, która nadała mu imię. Czasami brała go na ręce i nosila po pokoju niby wielką lalkę śpiewając cienkim głosem piosenki, których słów nie rozumiałem.
I nic nie wskazywało na to, żeby nadchodziła jakolwiek burza...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw maja 15, 2008 6:01

a burza pewnie już niedaleko :cry: :cry: :cry:
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

Post » Czw maja 15, 2008 7:11

piekne jak zwykle :D
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw maja 15, 2008 19:09

23.


Lato było ciepłe i bogate, chyliło się ku końcowi blyskając spomiędzy liści czerwienią dojrzewających jabłek, wabiąc osy do słodkich, lepkich gruszek, przesuwając po niebie napuszone białe obłoki.
Żyłem pomiędzy kamieniczką z rzeźbionymi drzwiami a domem na skraju parku, często odwiedzając wschodnią stronę miasta, przesypiałem upalne południa w kępie okazałych astrów z glową pełna brzęczenia pszczół i ptasiego śpiewu. wieczorami opowiadalem małemu Kleofasowi bajki, a dla Alicji przynosiłem późne poziomki i dzikie jabłuszka, słodkie niby miód.
- Kleofasie, zatrzymaj się na chwilę - radził dziadek, ale pozdrawialem go uśmiechem i pędziłem dalej.
Żyłem tak, jakby to miało być jakieś szczególne lato, lato, które miało się nie powtórzyć - łapiąc każdą chwilę, starając się byc wszędzie, gdzie tylko mogłem się pojawić... Zasłuchany w siebie, w szybko bijące serce nie zauważyłem, że mimo całego otaczającego ich piękna ludzie krążyli po miescie niespokojni, jak ptaki, ktore zaczynal sejmikowac na pobliskich łąkach.
Najsmutniej i najciszej bylo w domu Arona, gdzie nagle ucichła muzyka i tylko on jeden tuląc do siebie łaciatego kundla spiewal piosenki jakich nauczyła go jego siostra.
Karolina skończyła już lat siedem i co wieczór spoglądała na kalendarz i sprawdzała, czy wszystko znajduje się na miejscu w jej nowiutkim, lśniącym tornistrze, Kleofas oglądal pachnący nowoscia mundurek, który specjalnie powiesil tak, aby widziec go z łóżka, gdy budzil się rankiem, a Jan razem z wincentym odmalowali szkolną izbę tak, że ściany lśniły czystą, śnieżną bielą. wiedziałem, że za pare dni na stole na werandzie pojawi się stos zeszytów, zapachnie naftą, a glowa Jana pochyli się nad wakacyjnymi opowieściami spisanymi niebieskim atramentem...
Pod lasem rozkwitły wrzosy ściągając leśne pszczoly, a po ścierniskach wiatr szeleścił pustymi kłosami.
Nadszedł wieczór, dziwnie ciepły jak na koniec sierpnia, księżyc lśnil na bezchmurnym niebie i oświetlał rynek ostrym blaskiem, na kocie łby kładły się atramentowo czarne cienie drzew, latarni i kamieniczek, a dokoła panowala niespotykana cisza, taka sama, jaka bywa przed burzą.
Milczały wieczorne ptaki, milczały świerszcze, w odleglej wsi milczały psy.
Dziadek siedział na balustradzie ganku, w ciemnościach świecił cybuszek fajki.
- Idzie burza - powiedział nie wypuszczając fajki z ust.
Spojrzalem w bezchmurne, czyste niebo na którym wyraźnie świeciły kropki gwiazd. Poszukałem między nimi naszej gwiazdy. Tkwiła jak zaplątana w koronie najstarszego z dębów migocząc dlugimi promieniami tak pięknie jak nigdy dotąd.
Przysiadłem obok dziadka i nabiłem swoją fajeczkę. Nagle, zupełnie bez powodu poczułem się bardzo, bardzo zmęczony.
W oddali rozległ się przeraźliwy gwizd pociągu, stukot kół odbił się echem od czarnej kreski lasu, wtargnął w ciszę parku i zgasł równie nagle jak sie pojawił.
- Pora spać - rzekł dziadek spoglądając w niebo.
wyciągnąłem się na swym posłaniu, ale mimo zmęczenia nie moglem zasnąć. Słyszałem jak dziadek przewraca się z boku na bok, pochrząkuje i wzdycha.
- Dziadku - szepnąłem.
- Śpij, Kleofasie - rzekł dziadek.
Patrzylem na srebrny od księżycowego światla sufit, na którym poruszały się cienie drzew , po ścianie tuż obok mnie wędrował pająk ciągnąc za sobą swoją nitkę. Przymknąłem oczy i zapadlem w męczący pół-sen. Coś czaiło się w ciemnościach, zaciesniało swój krąg, jak wilcze stado osaczające sarnę.
Usiadlem i spojrzałem na dziadka. Spał, ale jego twarz miała dalej napięty, czujny wyraz...

cdn
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pt maja 16, 2008 6:56

ostatnia spokojna noc przed "burzą" :cry: :cry: :cry: :cry:
ciekawe, ile istnień ocaleje z tej "burzy" :cry: :cry: :cry: :cry:
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

Post » Pt maja 16, 2008 10:27

Ocaleją wszystkie, którymi opiekuje się Kleofas... choć nie będzie łatwo...

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt maja 16, 2008 10:35

MaryLux pisze:Ocaleją wszystkie, którymi opiekuje się Kleofas... choć nie będzie łatwo...

skąd wiesz :roll: :roll: :lol:
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

Post » Pt maja 16, 2008 10:45

mar9 pisze:
MaryLux pisze:Ocaleją wszystkie, którymi opiekuje się Kleofas... choć nie będzie łatwo...

skąd wiesz :roll: :roll: :lol:


Brązowy Kot juz nam opowiedział tę historie.....
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt maja 16, 2008 11:08

madziaki pisze:
mar9 pisze:
MaryLux pisze:Ocaleją wszystkie, którymi opiekuje się Kleofas... choć nie będzie łatwo...

skąd wiesz :roll: :roll: :lol:


Brązowy Kot juz nam opowiedział tę historie.....

zapomniałam :oops: :oops: :oops: starość nie radość :cry: :lol: :cry: :lol:
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

Post » Pt maja 16, 2008 18:54

Obudziło mnie ciche brzęczenie. Otworzyłem oczy i usiadlem na posłaniu. Potrząsnąm głową, ale brzęczenie nie ustawało.Ostrożnie wysunąłem się zza pieca i dostrzegszy, że kuchnia była pusta wyskoczyłem na drewnianą ławę stojącą pod oknem, a z niej wspiąłem się na parapet.
stojąc oparty o doniczkę z pelargonią ze zdumieniem odkryłem, że to brzęczały szyby. Przyłożyłem dłoń do jednej z nich i poczułem delikatne mrowienie.
Za oknem działo się coś dziwnego.
Jan i Ewelina stali opierając się o bramkę i spoglądali w górę. Powoli podniosłem głowę i wysoko na niebie dostrzegłem malutkie, czarne krzyżyki. W pierwszej chwili pomyślałem, że ptaki nagle zdecydowały się odleciec, choć nie wiedziałem za bardzo, co mogło być powodem tak nagłej i niespodziewanej decyzji, ale nagle zdałem sobie sprawę, że to od szumu ich skrzydeł wibrowało powietrze. znad koron drzew dochdził niski, basowy pomruk, do złudzenia przypominający mruczenie Bazylego. Pomyślałem, że być może jakiś ogromny kocur ułożył się na jednej z porannych chmur i ugniata ją łapami, ale z powaznych twarzy ludzi domysliłem się, że coś jest nie tak.
Poczułem na ramieniu dłoń dziadka.
- Burza - powiedział zmarszczywszy brwi.
W ułamku sekundy przypomniałem sobie straszną noc, kiedy drzewa waliły się na ziemię, a zza lasu, raz za razem odzywały się głuche, tępe uderzenia i zrozumiałem nagle, jaką burzę miał na myśli dziadek.poczulem, jak po plecach pelnie mi chłód, przedostaje sie do środka i zamienia w lodową kulkę.
- Mam nadzieję ...- szepnąłem.
- Zawsze trzeba miec nadzieje - rzekł poważnie dziadek.
Ponad lasem przetoczyło się dalekie echo, ścichło i nagle zamieniło się w rytmiczny łomot.
- Leśne bębny ? - wyszeptałem, a dziadek pokiwał głową.
- Tak w biały dzień ? - zapytałem cicho.
Przebieglismy nagle opustoszałe uliczki miasteczka. W zamkniętych oknach odbijały się promienie słońca i napuszone chmury, a każde stąpnięcie naszych małych, lekkich stóp odzywało się cichym echem.
Leśne bębny tymczasem wabiły głośno, natrętnie, nagląco.
Polnymi ścieżkami przebiegaly drobne cienie, wysoka trawa falowala niby woda, a wszyscy zmierzali w stronę lasu. Kiedy dobiegłem na polanę był tam cały baśniowy lud -mrużące od słońca oczy nocnice, południce otulone postrzępionymi sukienkami, poważni płanetnicy, którzy rzadko zjawiali się na polanie, zostawiające na mchu mokre slady panny wodne...stanąłem obok rodziców i dziadka i z wyczekiwaniem spojrzalem w stronę Leśnego, który siedzial na pniu podparłszy rękoma rogatą głowę. Dźwięk bębnów wibrował w powietrzu, huczal w uszach jak uderzenia gradu.
Leśny uniósł dłoń i bebny ucichły.
- Czy pamiętacie Zły Czas ? - zapytał, a na polanie podniósł się cichy szmer. - Do dziś drzewa nie zaleczyły swoich ran.
Nad naszymi głowami rozległ się szum, jak gdyby drzewa skarżyły się, przytakiwały, oskarżały.
- To będzie czas długi i niedobry, czas pożarów i czas śmierci. W nim nie będzie miejsca na basnie. Nie będzie miejsca na nas.
- Nie będzie ! - zawołał jednorogi diabeł leśny.
Kątem oka zobaczyłem, jak dłoń matki szuka cieplej, włochatej dłoni ojca.
- Dlatego własnie musimy odejść.
Odejść-odejść-odejść powtórzyły drzewa.
- Odejdziemy na wyspę, gdzie przeczekamy Zły Czas.
Wyobraziłem sobie nagle miasto pogrążone w mroku, wygasłe piece, okna ciemne niby oczy slepców. poczułem jak moje serce zatrzepotalo w piersi jak zraniony ptak i zanim zdążyłem zastanowić się, co robię wybiegłem na srodek polany i z dumnie uniesiona głową stanąłem naprzeciw Leśnego.
- Panie ! - zawołałem zdziwiony siłą swojego głosu. - Panie, a kto będzie strzegł miasta ? Kto będzie strzegł snu ludzi ?
- W Złyu Czas nikt nie śpi spokojnie - odrzekł Leśny.
Moje ręce same zacisnęły sie w drobne pięści.
- Panie - krzyknąłem . - Ja nie mogę ! Oddałeś mi to miasto zanim jeszcze nauczyłem się jego imienia...nie odejdę na Wyspę...nie mogę !
Leśny pokiwał ciężką głową i pochylił się nade mną.
- Zdążyłem cię juz poznać, Kleofasie - rzekł. - wiem, że nic, nawet ja, cię nie powstrzyma. Pozostań, jesli taka twoja wola.
Wśród zebranych podniósł się głośny szmer, ale jedno spojrzenie lesnego wystarczyło, aby ponownie zapanowała cisza.
- Panie - w pierwszej chwili nie poznałem głosu dziadka, bowiem nigdy nie przemawial tak głośno i tak stanowczo - pozwól pozostac i mnie.
- Zatem zobaczymy się, kiedy przeminie Zły Czas - rzekł Leśny. - Wzywajcie mnie, jeśli zajdzie potrzeba.
Odwrócił sie i dotknął pnia starego dębu. Dąb zaskrzypiał i nagle w korze ukazały się ogromne drzwi. Leśny pchnął je lekko i na polanę padł snop światła. Światło załamywalo się w kroplach rosy zwisających z traw, migotało wszystkimi kolorami tęczy. Zgromadzeni na polanie powoli ustawili się w długi szereg i jeden po drugim poczęli wchodzić w świetlistą bramę. Ojciec objął mnie mocno, a matka po raz pierwszy od czasów mego dziecińswta pocałowała mnie w czoło.
- Biegnijcie - zawołał Leśny - Biegnijcie, zanim zamknie się brama lasu !
Raz jeszcze rozejrzałem się za matką i ojcem i pobieglismy prze paprocie, ostrężyny, osty i kaliny ku łące.
Kiedy stanęliśmy na miedzy dziadek chwycił mnie za ramię.
- Spójrz, kleofasie - zawołał.
Odwróciłem się i oniemiałem. Nie wierząc własnym oczom patrzyłem jak gałęzie krzewów rosnących na skraju lasu wyciągają się ku sobie, splatają, tworząc mur nie do przebycia. Konary drzew, trzeszcząc i skręcając się zbliżały się do siebie, zahaczały nawzajem, a najmniejsze z krzewinek rozrastały się na moich oczach tak gęsto, że wokół pni pojawił się zielony, najezony kolcami wał.
- I oto zamknęła się ściana lasu - powiedzial ktoś za moimi plecami.
Odwróciłem się i spojrzalem w bursztynowe oczy lisa.
- A ty...? - zapytałem zdziwiony.
- Mam lisi spryt - szczeknął lis. - Nie martw się o mnie.
I dawszy nura w trawę zniknął, jakby się zapadl pod ziemię.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pt maja 16, 2008 19:49

Ciekawe, czy dziś Zły Czas to przeszłość? Czy Leśny i spólka wrócili, czy tez nadal siedza w bezpiecznym miejscu :?: :?: :?:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt maja 16, 2008 20:20

śliczne, doczytalam, dziekuje :D
Żegnaj Budusiu......tęsknimy

moś

 
Posty: 60859
Od: Wto lip 06, 2004 16:48
Lokalizacja: Kalisz

Post » Pt maja 16, 2008 23:23

madziaki pisze:Ciekawe, czy dziś Zły Czas to przeszłość? Czy Leśny i spólka wrócili, czy tez nadal siedza w bezpiecznym miejscu :?: :?: :?:

wrócili, tylko ludzie nie chcą ich widzieć :cry: :cry: :cry:
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Silverblue i 13 gości