nie mam dobrych wieści...
Płaczus ma białaczke, dzis przyszły wyniki z Labokinu...
zdecydowałam, ze zaczynamy leczenie interferonem...i tak już prawie zbankrutowałam przez koty, wiec co mi tam
dzis kupią już pierwsze opakowanie interferonu kociego (moja wetka leczy tylko takim) i zaczną podawać, kocio na razie zostaje w szpitalu (nie wiem jak sie wetce odwdzięcze)
biegunka troche ustała-dostaje teraz tylko rc sensitivity (już mu kupiłam dużą torbe) suche, bo to mu smakuje i po tym mu lepiej
podali już leki na odpornosc
nie wiem co teraz bedzie z Płaczusiem, z domkiem....
pisałam już do puss i ja doskonale sobie zdaje sprawe z tego,że puss ma pełne prawo zrezygnować z bycia dt dla niego-nie było mowy o kocie z białaczka przecież, i tak jest dla nas aniołem, który dał nam nadzieje

dziekujemy Ci puss!!!!
nie wiem co mam robić....już pomyślałam o sobie, chociaż nie mam warunków żadnych tak naprawde, żeby go wziać,ale ...wetka kategorycznie wykluczyła, ze ślepaczka Gucia będzie mozna na cokolwiek zaszczepić w ciągu kilku dobrych miesiecy....a w kawalerce nie przejdzie jakakolwiek izolacja...
co dalej???
nie wiem...
czy ktoś da nadzieje Płaczusiowi...????