Byliśmy wczoraj z Olinkiem u dr Ewy. Przez ubiegły tydzień dostawał w zastrzyku tolfedynę i jakiś antybiotyk, podawaliśmy mu sami.
Dobra wiadomość jest taka, że po kilku tygodniach gorączkowania kocio ma normalną temperaturę tj. 38.5.
Poza tym - od piątku prawie nic nie je, śladowe ilości, nakupowałam najróżniejszego jedzonka, puszne puszczeczki, saszetki różnych firm - od Animondy po Hillsa... skubnie, powącha, odwraca głowę, nie chce. Mięska, wędliny, serka, czegokolwiek innego jadalnego - też nie

Jedynie na swoją ukochaną śmietanę daje się skusić, wczoraj skubnął też trochę sparzonej pangi. W porze posiłku idzie razem z kotami do kuchni, patrzy na mnie, pomiaukuje... zaglada do podstawionej mu pod nosek miseczki, nie je, znowu na mnie patrzy, podsuwam co się da... niczego nie zjada
Od niedzieli karmię go strzykawką convalescensem (dziękuję Mokkuniu), ale wiem, że na dłuższą metę to za mało by go wzmocnić. Jest słaby, chodzi powolutku, od wczoraj mam wrażenie, że trudno mu utrzymać równowagę. Na łóżko czy na krzesło ma jeszcze siłę wskoczyć, ale widać, że jest słaby.
Ewa mówi, że wyczuwa płyn w brzuszku, że trochę się zbiera. Osłuchała go, bo wydawało jej się, że gorzej oddycha, że coś jest w oskrzelach. Coś - czyli płyn... Wczoraj cały wieczór nasłuchiwałam jego oddechu, Olinek jest mruczek, nie do końca jestem pewna czy to normalne mruczenie czy też spowodowane dolegliwościami.
Ma też powiększone nerki, trudno powiedzieć z jakiego powodu.
Pytałam o usg, na razie mamy się wstrzymać, chyba, żeby jego stan się pogorszył. Na razie mamy go nie stresować dodatkowo tym badaniem.
Dostaliśmy znów do domu tolfedyne i antybiotyk w zastrzyku, mamy się pokazać w poniedziałek.
Zamartwiamy się
i czekamy