pisiokot pisze:I dzięki doktor Kwiatkowskiej, to ona jest z kotami na co dzień, robi, co może w niełatwych warunkach schroniska.
Koty mają ogromne szczęście, że ona się nimi opiekuje, a my, że mamy kogoś takiego do współpracy. Nie należy zapominać, że wolontariusze są w schronisku tylko gośćmi, którzy muszą respektować panujące tam zasady i wymagania. Gdyby ktoś był na nie niewiele dałoby się zdziałać. Ze strony Joli jest maksimum współpracy i dobrej woli.
A niektórzy wiedzą, jak "powodziło się" kotom, gdy przez półtora roku był vacat na stanowisku weta "kociego"...
Ja wiem, zawsze musi być współpraca, indywidualnie strasznie trudno coś zdziałać. To, że mamy w Łodzi dr Jolę



Dzis poczta była czynna, udało mi się wysłac obiecane pieniązki.
