Edzina pisze:Milena - a co z tymi chetnymi na niego? Czy oni go wezma czy nie?
Edzina nie ma szans...rozmawiałam z tą babcią (bo to właśnie byli ci dziadkowie z tej kamienicy obok której on był) i ona pierwsza zaczeła temat, że jakie szczęście, że kota już nie ma od kilku dobrych dni, bo go karmić nie trzeba...(zreszta coś jej sie pomyliło, bo to przecież ja mu codziennie żarełko zostawiałam, ale to tak samo jak z miskami, które kupiłam, a babcia, ze to ona..)..takze ja juz nawet nic nie powiedziałam, że go złapałam, tylko przytaknęłam, że pewnie gdzieś zginął...
nie wiem, czy dobrze zrobiłam, ale tak sobie pomyslałąm, że jak ona sie cieszy, że kota nie ma, to on za jakis czas znowu na ulicy wyląduje...
kurcze, nie po to go łapałam, żeby powtórzył sie jego los...nastepnym razem mogłabym nie zdążyc go złapać w pore...
nie mam pojęcia co zrobić...poprostu nie mam sumienia go na dwór wypuscić...