Bry!
Wtedy zauważyły zamknięte dotychczas drzwi... Drzwi prowadziły w rejony zakazane, czyli na górę i do piwnicy, gdzie prace nie są ukończone i jest suuuper czysto

. Sybir tak wył pod nimi i skakał na klamkę, aż je otworzył. Koty łaziły po tym wszystkim zachwycone - wolałam nie patrzeć i stwierdziłam, że same wrócą. Po godzinie przyszły, takie "czyściutkie" wpakowały się do łóżek, umyły się symbolicznie i padły.
Na drugi dzień od rana już warowały, żeby wyjść na zewnątrz. Moher obszedł dom w kółko chyba z 15 razy, a gdy postanowił odejść dalej, pierwsze zainteresowało go szambo, przy którym zabawił dłużej

:
W tym czasie Sybirek robił obchód wzdłuż płotu i odkrył cudnej urody budę za płotem:
W tym momencie rzuciłam aparat, bo okazało się, że przelazł przez dziurę zamaskowaną pniem drzewa i zniknął pod tą budą. Prawdopodobnie jest to siedziba rodowa myszy działkowych, bo warunki mają tam doskonałe. Sybir wylazł spod budy po 10 minutach (bez żadnej myszy, niestety), więc przeciągnęłam drania na naszą stronę za skórę, a dziurę prowizorycznie zatkałam. Siatkę powoli wymienię, natomiast na zamaskowanie budy szukam pomysłu.
Sybir ruszył dalej, czasem przysiadł, a potem galopem ruszył w stronę domu:
Gdzie tak szybko biegł? Do domu, do kuwety! Moherek zachował się dokładnie to samo

.