Witam, witam. Ufff... Cieszę się, że o nas pamiętacie i bardzo mi przykro, że tak rzadko tu zaglądam. Aamms faktycznie jest najbliżej prawdy.

Moi uczniowie matury wprawdzie nie zdają, ale ja na maturach egzaminuję. Majowe tygodnie są wycięte z życiorysu. Moja długa choroba i siedzenie w komisjach sprawiają, że gdy tylko spotykam się z uczniami, wychodzę z sali zaopatrzona w dziesiątki prac klasowych, sprawdzianów, "poprawek". Maj to nie tylko czas matur, ale wystawiania tzw. ocen proponowanych oraz spotkań z rodzicami. Jestem zawalona robotą, a gdy tylko mam wolną chwilę, wskakuję na rowerek, który sobie wreszcie sprawiłam. Dzięki jazdom i wygrzewaniu się na słonku, znacznie poprawiło mi się zdrówko

Co u nas słychać? Na szczęście wszystko w najlepszym porządku. Zabezpieczyliśmy balkon, i Jożik wygrzewa kosmatą pupkę ile wlezie. Cześ zażywa nocą kąpieli księżycowych, bowiem, - niestety - panicznie boi się dzieci. Gdy słyszy dzieciaki na podwórku, wydobywać go muszę ze zgoła mysich dziur. (Mam pewne podejrzenia co do jego dawniejszego, związanego z dziećmi, życia w "hodowli"...

) Jożik, jak zawsze, idzie szturmem przez życie. Wymyślił sobie, że teraz, w gorące majowe noce, gdy jestem niemal całkiem zdrowa, on będzie mnie wygrzewał

Nauczył się sypiać z ciałkiem wtulonym w moją gębulę, grzejąc jak piec, terkocząc jak kosiara, i dusząc mnie swymi kłaczkami. A gdy go potrzebowałam podczas choroby, nie wiedzieć gdzie się włóczył...
Obydwa chłopaki są po kąpieli w suchym szamponie. Cześ wygląda bosko (zdjęcia w wolnej chwili), zaś Jożik... Cóż, nic nie zdoła zmienić tego wizerunku zadbanej acz wyskubanej waty na patyku. Jożinek konsekwentnie kreuje się na czyściutkiego mopa.
Dziś zwalił mi na głowę całą moją kolekcję orchidei... Wrażenia nabyte przy tym cennym doświadczeniu opiszę innym razem.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie. Za chwilę znów jadę do pracy, więc rzucę okiem tylko na parę wątków

Trzymajcie się ciepło, kochane Cioteczki, i wygłaszczcie ode mnie Wasze sierściuszki. Wielki buziak!!