Nie piszczcie proszę, że nam współczujecie itp - tak jest jeszcze trudniej, bo przecież wiadomo, że jedyną poszkodowaną w tej sytuacji może być p. Iza.
Na własne życzenie, ale jednak.
Przyznam się, że podzielenie się z Wami szczegółami dotyczącymi współpracy z p. Izą spowodowało pewien rodzaj oczyszczenia, zdjęcia ciężaru, o którym wiedziało jeszcze kilka osób współpracujących z p. Izą.
Po prostu dłużej już nie mogliśmy, w takim pomaganiu nie tyle, że nie było przyjemności, ale było coś nawet odwrotnego.
To co udało się osiągnąć w tym wątku przerosło nasze najśmielsze oczekiwania, Wasze pewnie również.
Ufam, że po tym wszystkim macie do nas na tyle zaufania, że skoro przyszłość, współpracę z p. Izą w tym momencie stawiamy pod znakiem zapytania, to znaczy, że sytuacja była już naprawdę nie do zniesienia, a p. Iza z zobowiązań, które złożyła wywiązywała się średnio lub wcale.
Mam nadzieję, że osoby śledzące ten wątek i uczestniczące w pomocy zrozumieją, że już dłużej nie daliśmy rady znosić tego w ciszy, że to przerosło nasze możliwości.
Po prostu z pomocą nie można się narzucać.
Dzisiaj w ramach relaksu wybraliśmy się na działkę. Nagle na ścieżce pojawił się czarno-biały kot, który zaczął do mnie gadać. Odpowiedziałam mu, podszedł bliżej, dał się pogłaskać, dałam mu suchego. Potem obmacaliśmy jej - na co wskazywał brak jajek - brzuszek, na szczęście nic nie wskazywało, że karmi. Zgadnijcie kto jutro będzie miał sterylkę?
Po prostu poczuliśmy wielką radość i przyjemność z takich działań - coś czego nie czuliśmy od dawna.
Zapomnieliśmy już, że pomaganie kotom może przyjemnością.
Pozostaje chyba czekać.
Wiem, że osoba/osoby z forum rozmawiały z p. Izą, próbowały jej pewne rzeczy uświadomić.
Od ostatniego rzucenia słuchawką minęły ponad dwie doby.
Po prostu nie wiemy co będzie.