Bosz co ja przeżyłam w niedzielę

! Wiecie jak to jest gdy kot się "rozpłynie" w mieszkaniu? Pewnie wiecie.
Noc z soboty na niedzielę (pierwsza po wyjeździe Pataszonika) Pat - Cola spędził łażąc po mieszkaniu i pomiukując

. Tak parę minut po 7 rano otworzyłam oko i widziałm go leżącego na fotelu. O 8:30 wstałam a kota niet. Pokiciałam, pokiciałam i poszłam robić nam jedzonko. Kota niet. Zjadłam swoje śniadanko. Kota niet. Chodzę, brzęczę myszką, dzwonię piłeczką. Nic. Powoli zaczynam się niepokoić. Przeszukałam całe mieszkanie, wszystkie zakamarki (tak mi się wydawało) - nic. Ostatnio przewinęło się przez mój dom kilka kociaków więc wydawało mi się, że znam już wszystki dziury. Pomyślałam, że mały schował się mi na złość za zabranie brata. Chodzę po mieszkaniu i gadam: wyjdź kochanie moje, wyjdź mój najdroższy, w nowym domku będziesz miał i braciszka i siostrzyczkę do zabawy, no wyjdź ty mały pędraku

. Cisza. Zrobiłam małe pranie, jeszcze raz przeszłam na kolanah z latarką w zębach całe mieszkanie. Wpadam w panikę. Panikę pogłębia fakt, że muszę wyjść na kilka godzin. Rozstawiam jedzonko, zabawki i niestety wychodzę.
Zaczunają mnie nawiedzać koszmarne myśli. A jak wlazł w jakąś dziurę, zaklinował się,
udusił i znajdę go jak zacznie go ... ten tego no ... być czuć? 
Po kilku godzinach wracam i modlę się - kochanie znajdź się. Wkraczam do domu... Jedzonko zjedzone, kuweta pełna uuufffffffffff Kicikici, kicickici - kota niet

No obłęd jakiś! Dopiero gdzieś po piętnastu minutach Pat ujawnił się na środku przedpokoju. Nie wiem gdzie był. Czy koty umieją się zdematerializować?
Eve69 zabieraj swego kota bo padnę na zawał!!!!!!!
No i Pata - Coli będzie chyba kot gadający Cały czas chodzi i pomiaukuje. Widać, że baaaaardzo mu brakuje towarzystwa
A tak wogóle to zaczęłam się zastanwiać po co ja mam w domu firanki. Przecież te białe potwory atakują biedne kociątko, które musi się bronić i je zagryźć, podrapać

Firanki jeżdżą w te i we wte po karniszu
