Helcia i Grudzia - Grudzia po operacji

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro kwi 23, 2008 7:23

Korzystajac z ożywienia wątku i pojawienia się większej ilości kociospecjalistów chciałabym się dopytać o przetlumaczenie na język ludzi następujących zachowań:

Duzy kot rezydent biega za małym, wskakuje na niego lub uderza go łapą, najchętniej zapędzając go w jakąs pułapkę, z której mały nie może uciec. Cała ta procedura odbywa się w milczeniu, względnie przy delikatnym powarkiwaniu. Mały się ewidentnie boi, uszy po sobie i zwija sie w kulkę, udając ze go nie ma (po czym za chwilę sam biegnie za dużym).

Idzie ku lepszemu?:):):) Wcześniej warczenia było duuużo więcej.

Przypominam: od 5 dni się dokacamy :)

kkatarzyna

 
Posty: 12
Od: Sob lut 23, 2008 22:20
Lokalizacja: Macierzysz

Post » Śro kwi 23, 2008 8:34

Mój Myślnik od początku był traktowany przez Rudą jako nie tyle intruz co żywa i nieco kłopotliwa zabawka. Nie bronił się w ogóle tylko udawał przewróconego żuczka czyli "łapki w górę i nie żyję", a Ruda Maupa wykorzystywała każdą okazję żeby go do tej pozycji sprowadzić :roll: . Złośliwa była jak prawdziwa Maupa. Po paru dniach Młody oprócz przebierania w powietrzu tylnymi kończynami zaczął wystawiać z owych kończyn pazury i opluwać Rudą Ciotkę czym ją bardzo, ale to bardzo zaskoczył. Teraz wciąż się mordują podgryzając sobie podogonia i gardła, pedałując rozcapierzonymi na końcach łapami, ale o dziwo krew się nie leje, a jeśli Myślnik dochodzi do wniosku, że Ruda jest zbyt obcesowa do miauczy żałośnie albo dla odmiany kładzie uszy po sobie i ofukuje ją z góry na dół. Poza tymi dźwiękami cała bitwa odbywa się w ciszy-nie licząc oczywiście łomotu biegających łap podczas pościgu i łoskotu spadających kwiatków jeśli umyślą sobie rozpocząć wojnę np. na komodzie. Potem umywają sobie łepki i sprawdzają czy przypadkiem Duża się nie pomyliła i nie podała kolacji w południe :twisted: .
Myślę, że jeżeli krew się nie leje, a mały wraca "po jeszcze" to nie ma się czym martwić. Po prostu dopóki rezydent był sam to nie musiał pokazywać dzikiej strony swojego oblicza bo nie miał komu (Duzi sa niekumaci jesli chodzi o kociojęzyk), a teraz ma okazję przypomnieć sobie nieco tę "dzikość" i przy okazji odpowiednio "ustawić" sobie przybysza czyli Ja-duży kot rządzę tobą-małym kotem.
Edit: literówki
Ostatnio edytowano Śro kwi 23, 2008 9:36 przez Ewutek, łącznie edytowano 1 raz

Ewutek

 
Posty: 1446
Od: Wto wrz 04, 2007 17:48
Lokalizacja: Gdynia

Post » Śro kwi 23, 2008 8:56

:):)

Wlasnie bylam swiadkiem - mam nadzieje - PRZEŁOMU.

Mały kotek spał. Duży kotek się obudził i lekko nieprzytomny rozpoczął obchód po mieszkaniu. Wskoczył na sofke i - zdziwienie - natknął się tam na śpiącego malucha. Mała spała na tyle twardo, że wizyta dużej jej nie obudzila. Duża zaczeła małą obwąchiwać, delikatnie nawet polizała jej łapkę, Mała otworzyła oczka, duża się naprężyła, już uniosła wargę by warknąć, ale wtedy malutka rozbrajająco miauknęła. Jak dzieciaczek, patrząc na duża wielkimi oczkami. Duża spuściła z tonu, obwąchała malutką od stóp do głów, popatrzyła chwilę i sobie poszła :)

Bardzo się cieszę, może to krok ku lepszemu. Jutro koty zostają same na dwa dni (od rana w czwartek do wieczora w piatek) i chcialabym je zastać przytulone jak wrócę :) Wiem, marzycielka ze mnie...

kkatarzyna

 
Posty: 12
Od: Sob lut 23, 2008 22:20
Lokalizacja: Macierzysz

Post » Śro kwi 23, 2008 9:30

Warto marzyć. :ok: :ok: :ok:

Ewutek

 
Posty: 1446
Od: Wto wrz 04, 2007 17:48
Lokalizacja: Gdynia

Post » Śro kwi 23, 2008 10:00

Grudzia uwiebia fioletową Whiskasową myszkę.Inne zabawki mogą nie istnieć (chyba,że przyniosę PRAWDZIWE,nie ze sklepu ptasie pióro-oba koty dostają amoku).Grudzia urządza sobie regularne polowania,czai się prześmiesznie drepcząc, aportuje z mraukaniem,jak dotąd mysz jest stroną przegrywającą.Bardzo mnie cieszą nieśmiałe próby wspólnej z Helcią zabawy w ganianego-skoro dzieje się to bez wrzasków i bijatyk to chyba o zabawę chodzi?Z kolei z sunią Figą raczej starają się nie wchodzić sobie w drogę.A jak się zdarzy-obie warczą.My mamy ubaw a biedna Helcia ze stropioną miną zmyka w najdalszy kącik...ona dotąd nie wiedziała,że psy warczą :)
Raport codzienny,dziś ulgowo:
1. wrzaski dopiero o 7 rano
2. pawik jeden,mikry
3. zasikana jedna para gaci,bo leżały NA a nie W koszu z brudami (inna sprawa,że siuśki przeciekły przez pokrywę kosza i,cóż...pralka ma co robić)-jak ten kot nas szkoli w porządku i czystości!

Hańka

 
Posty: 41911
Od: Sob lut 09, 2008 0:22
Lokalizacja: Sopot

Post » Śro kwi 23, 2008 10:21

Katarzyno,jakie dobre wieści!Inni naprawdę mają trudniej-zobacz np.wątek http://forum.miau.pl/viewtopic.php?p=3038544#3038544 o przecudnej Wiewiórze.Nota bene chciałam być jej domkiem,ale nie dali,bo niby Sopot od Krakowa za daleko :roll: Nawet z moim minimalnym doświadczeniem mam wrażenie,że wszystko u Twoich kotów idzie ku lepszemu.
Ewutek wczoraj znów dwa pazurki uciachałam :) A rytuał wygląda tak:
1.Hania-czyta forum miau.
2.Grudzia-śpi na fotelu tuż obok.
3.Hania-"Grudzik?"
4.Grudzia,zaspanym głosem-"Mrau?"
5.Hania-głaszcze.
Powtarzamy pkt 1-5 aż do całkowitego zahipnotyzowania kota,po czym znienacka ujawniamy sprzęt i ciach,ciach.Nie zapominamy o uspokajajacym mruczeniu "Ja tylko chcę popatrzec,jakie masz ładne pazurki".
Działa!Acz krótko.

Hańka

 
Posty: 41911
Od: Sob lut 09, 2008 0:22
Lokalizacja: Sopot

Post » Śro kwi 23, 2008 14:24

U mnie też tak działało. Choć ja za pierwszym podejściem przycinałam 8 pazurków. Teraz jak tylko rozanielonej Maupie łapkę unoszę to ta natychmiast zwiewa mi z kolan czy z tego na czym aktualnie siedzi. U Młodego jeszcze nie próbowałam bo jemu wet na przeglądzie pazury przyciął, ale on coś za szybko przyswaja zachowania Rudej Ciotki więc widzi mi się, że też łatwo nie będzie zwłaszcza, że z trudem go utrzymałam już przy tym wetowskim manicure. Warszawiak w dodatku z Pragi to powinien być chojrak no nie? :lol:
Myślę, że to przez moją młodszą córkę Ruda się taka nerwowa zrobiła. Mała wchodzi w wiek przekory i uporu czyli bunt dwulatka i jakoś trudno do niej dociera, że jak kot nie chce być niepokojony to trzeba go zostawić i już, a nie czekać na potraktowanie pazurami- co Ruda Maupa dość często stosuje jeśli żadna ze stron nie chce ustąpić. :roll:

Ewutek

 
Posty: 1446
Od: Wto wrz 04, 2007 17:48
Lokalizacja: Gdynia

Post » Śro kwi 23, 2008 16:27

Kto powinien mieć najniewinniejszy wyraz pyszczka?Ogromne,jak ze Shreka,oczyska i odpowiednia minkę?Oczywiście ten,kto coś knuje!Uprzejmie zawiadamiam szanowną publiczność,że mam w domu wykwalifikowaną złodziejkę!!!Grudzia porwała całodzienny,opakowany w folię przydział polędwicy dla 4 osobowej rodziny!!!Ale organa ścigania dorwały łobuzicę i wydarły wędlinę z paszczy :twisted:
Wszystko to oczywiście wina niedobrej pańci,która głodzi biednego kotka przy pomocy karmy light!

Hańka

 
Posty: 41911
Od: Sob lut 09, 2008 0:22
Lokalizacja: Sopot

Post » Śro kwi 23, 2008 23:09

haniaszaraf pisze:Kto powinien mieć najniewinniejszy wyraz pyszczka?Ogromne,jak ze Shreka,oczyska i odpowiednia minkę?Oczywiście ten,kto coś knuje!Uprzejmie zawiadamiam szanowną publiczność,że mam w domu wykwalifikowaną złodziejkę!!!Grudzia porwała całodzienny,opakowany w folię przydział polędwicy dla 4 osobowej rodziny!!!Ale organa ścigania dorwały łobuzicę i wydarły wędlinę z paszczy :twisted:
Wszystko to oczywiście wina niedobrej pańci,która głodzi biednego kotka przy pomocy karmy light!


bardzo proszę o nienazywanie Grudzi złodziejką... jest tak jak powiększyłam... JEDZONKO SIĘ CHOWA !!!

Matahari

 
Posty: 4299
Od: Pon cze 18, 2007 7:18
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Śro kwi 23, 2008 23:31

I lodóweczkę na kłódeczkę? :wink:
Co tam Grudzik.Sunia moich rodziców o imieniu Ponia to była złodziejka!Mistrzostwo świata.Mój tato zrobił sobie jajówę z kilku jaj,odwrócił się "na chwilkę" a jajecznica...znikła.
Rzeczywiście słowa "kradzież" i "złodziejka" nie brzmia najlepiej.Hmm,to może "polowanie" i "kot myśliwski"?
Żeby pannom osłodzić "lightowy" żywot dopieszczam je puszkami Animondy,żeby nie było,no.A że z forsą krucho,to męska część rodziny nie wie,ze koty zajadają KREWETKI!Oczywiście z różnych typów mokrej karmy księżniczki właśnie tę witają pieśnią i tańcem :)

Hańka

 
Posty: 41911
Od: Sob lut 09, 2008 0:22
Lokalizacja: Sopot

Post » Czw kwi 24, 2008 20:14

Haniu, zostałam Twoją fanką :smiech3: Kocham Twój wątek :love:

Katarzyno, kliknij proszę w mój podpisik, a znajdziesz się w mieszkanku, gdzie małe też było maltretowane przez duże i połowa forum miała ubaw! :twisted:
Aniada
 

Post » Czw kwi 24, 2008 20:58

Aniada pisze:Haniu, zostałam Twoją fanką :smiech3: Kocham Twój wątek :love:

Katarzyno, kliknij proszę w mój podpisik, a znajdziesz się w mieszkanku, gdzie małe też było maltretowane przez duże i połowa forum miała ubaw! :twisted:

O,jak miło!Ale i tak Twój wątek jest the best...Moja ukochana babcia miała podobny do Twego talent:co wieczór Z GŁOWY,bez przygotowania snuła historyjki o zwierzątkach,całe seriale...Doceniłam ją w pełni,gdy sama miałam snuć bajki-usypiajki.Nic z tego,czytałam z książek i tyle.
Co do obśmiewania przez forumowiczów biednego Jożika...hm,ja tam się przejmowałam a nie śmiałam.Pewnie ze względu na zerowy poziom kocioznawstwa.Doświadczeni ludkowie po prostu WIEDZĄ,że to nic groźnego.Ja nawet nie wiem,jak bawią się ze sobą dorosłe koty?.Proszę o oświecenie,bo chyba bez sensu interweniowałam,gdy Grudzia znienacka,bez powodu podleciała do Helci z łapoczynami.Oburzyła mnie ta napaść na pieszczochę,rozdarłam paszczę,Grudzia umknęła a Helcia...za nią.Po jeszcze???Tak to wyglądało.A one są mniej więcej tej samej wielkości!Tak,jak Ty umierałabym ze strachu,gdyby wielkie kocisko poniewierało malucha :wink:

Hańka

 
Posty: 41911
Od: Sob lut 09, 2008 0:22
Lokalizacja: Sopot

Post » Pt kwi 25, 2008 8:46

Aniada,
dziekuje Ci serdecznie za link. Jeszcze sie nie wczytałam, ale juz widzę że Twoja sytuacja była bardzo podobna do mojej.

Wczoraj wróciłam do domu po 2 dniach nieobecności. Koty przywitały mnie w znakomitej komitywie, stojąc obok siebie bez prychów i warków. Natomiast za chwilę została zaprezentowana mi ich nowa zabawa, i struchlałam.

Kotki ganiają się po całym mieszkaniu, Duża gania małą, dopada ją, przerwaca sie na nią przygniatając ją do ziemi. I gryzie ją wszędzie, i drapie tylnymi łapami. Mała miauczy rozpaczliwie, Duża ją łaskawie puszcza, a tamta zamiast zwiewać to sama zaczyna atakować Dużą.
Bezpieczne są takie zabawy? Luśka ewidentnie nie ma wyczucia, że sprawia Malej ból.
Raz widziałam Małą uziemioną, a Luśka zamiast ją gryźć - lizała :)
Więc już zupełnie zgłupiałam.

Duża nie warczy jak tylko zobaczy malucha, więc o tyle dobrze, natomiast łazi za nim wszędzie, czai się na niego w każdej sytuacji, jak Mała zacznie sie bawić jej zabawkami to sie wkurza i atakuje w sposób opisany powyżej. Jak widzę że Luśka już się kładzie w pozycji "do ataku" to próbuję są spacyfikować, ale wtedy Luśka warczy i krzyczy na mnie - co jej się nigdy nie zdarzało.
Może przestała mnie lubić za to, że przyprowadziłam nowego kota do domu?[/img]

kkatarzyna

 
Posty: 12
Od: Sob lut 23, 2008 22:20
Lokalizacja: Macierzysz

Post » Pt kwi 25, 2008 17:27

Chyba dane mi będzie osobiście poznać fenomen zabawy dwóch dorosłych kotów-otóż dziś biegła sobie Helcia a za nią Grudzia,która próbowała "podciąć" łapką tylne nogi Helci.No to chyba była zabawa? :lol: Nowości: Grudzia wykazuje fenomenalny talent do odszukiwania myszek zaginionych w akcji.Talent tym cenniejszy,że Helcia potrafi jedynie usiąść na środku mieszkania i jęczeć,patrząc na mnie wymownie:"Nie mam myyyszki,żadnej myyyszki,daj mi myyyszkę,szyyybciej!".Oczywiście przeszukuję na czworakach wszystkie kąty,z różnym skutkiem.A Grudzia potrafi ot,tak sobie wygrzebać skądś nawet trzy myszki naraz :)
Muszę się przyznac,że,niestety,poległam na froncie walki o JEDNĄ kuwetę ze żwirkiem PIGWA.Usunęłam z łazienki wszelkie miękkie elementy,na które siusiała Grudzia,ale i tak nie chciała korzystać ze wspólnej kuwety.Więc regres totalny-znów jest druga kuweta,beznadziejna (fotograficzna),z Benkiem,którego jest pełno także wszędzie dookoła :evil: Ale skończyło się siusianie po łazienkowych kątach.

Hańka

 
Posty: 41911
Od: Sob lut 09, 2008 0:22
Lokalizacja: Sopot

Post » Sob kwi 26, 2008 19:31

Wiosna,więc z przyjemnością wybrałam się na przejażdżkę rowerową po górnym Sopocie.Domy i domki,czasem wręcz pałacyki jak z bajki-stare i nowe,bardzo bogate i skromniejsze a wszystkie urocze.Do tego kwitnące różaneczniki,forsycje,magnolie,śpiew ptaków i dźwięk dzwonów...Pomyślałam sobie "Jestem w raju".I właśnie wtedy go zobaczyłam.Wielki pręgowany kocur wlókł się pod płotem.Na trzech łapach,czwarta (tylna) sterczała pod dziwacznym kątem i wyglądała tak,jakby składała się ze zbyt wielu części.Kocur położył się koło słupa.Co robić,co robić?W sąsiednim ogródku kobieta myła auto.
-"Proszę pani,może wie pani czyj to kot?"
-"A ma obróżkę?"
-"Niestety nie"
Kobieta podeszła bliżej.
-"Nie,nie znam go."
-"Jejku,jak mu pomóc?"
-"Wie pani,tu jest sporo gabinetów weterynaryjnych w okolicy,ale w sobotnie popołudnie są zamknięte..."
-"Już wiem,podjadę do schroniska.Do widzenia."
-"Do widzenia"
Prosto z raju trafiłam do czyśćca-okropny smrodek,jazgot psów,w większości brzydkich kundli i ich smutny wzrok.Ludzie ze schroniska zareagowali błyskawicznie:specjalny pret z petlą,wyscielony kocykiem transporterek,auto.Co z tego,skoro na tamtej uliczce kota już nie było...Powlókł się gdzieś ze swoim bólem a ja zadaję sobie pytanie,co powinnam była zrobić,żeby ta historia miała happy end.Nic mądrego nie przychodzi mi do głowy,poza wpisaniem w komórce numeru schroniskowego telefonu.

Hańka

 
Posty: 41911
Od: Sob lut 09, 2008 0:22
Lokalizacja: Sopot

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: lucjan123 i 16 gości