Następny odcinek horroru pod tytułem sterylizacja: karmienie siłą.
Kupiłam dzisiaj convalescence wreszcie. Wsadziłam do ciepłej wody saszetkę (a co, optymistka ze mnie), pomachałam kotkowi przed nosem - uuu, oblizał się, super! - wrzuciłam połowę zawartości do miseczki. Podeszła zainteresowana. Dużo bardziej zainteresowane podeszły dwa wypasione kocury z maksymalnym ślinotokiem. Po wyrzuceniu przeze mnie kocurów za drzwi, Felicja przypięła się do michy. Tyle że, jak zwykle, skończyło się na lizaniu (i tutaj brakuje mi emotki <ściana>...

). Jak już osuszyła kawałki stałej materii z sosu, odeszła i usiadła wielce zadowolona kawałek dalej.
No cóż, na dwóch łyżkach sosu trudno utyć... będzie karmienie strzykawą. Rozrobiłam na początek 1/4 saszetki instanta. Tutaj znowu optymizm (ale taki już trochę mniej wyrywny...) - dałam jej do polizania (a nuż wypije z miski). Haha. Taaa... ciekawe, uznała Fela. Nawet palec mi oblizała. Miska nie jest interesująca. I dalej myje chude ciałko.
No to: rękawice polarowe (dosyć mam gryzienia po łapach), zwierzę zawijamy przemocą w bluzę (trochę wyprzedzam fakty, próbowałam po dobroci najpierw, ale łapy latały trochę za gęsto...

) i dalej strzykawą do ryjka. Walka była nieprzeciętna

Jedno na co pozostaje mi liczyć, to że w końcu przekonała się, że to nie jest takie straszne, o ile poddaje się i po prostu pije ze strzykawy... W ramach ćwiczenia
parelli natural catmanship 
postarałam się skończyć na takim właśnie doświadczeniu. Ale co piór poleciało, to nasze...
Przy okazji mam kilka pytań do doświadczonych strzykawkowo:
- jaką objętość można bezpiecznie podać naraz? Dawałam jej chwilę "odsapnąć" między kolejnymi łyżeczkami płynu, ale jednak żołądek ma ograniczoną objętość.... na ile porcji powinna być podzielona całodzienna dawka 100ml?
- jaką robić przerwę między kolejnymi karmieniami, żeby miała szansę strawić? Niestety nie rozłożę jej równo np. 4 posiłków, bo całe przedpołudnie nie ma mnie w domu

Jedno karmienie rano jest wykonalne, później ew. mogę poprosić domowników o nakarmienie ok. 15 (saszetką, dopóki to tak wygląda :/ nie chcę ofiar w ludziach). Sama wracam o 17-19...
- jakieś techniki karmienia strzykawą, jak najmniej niemiłe dla kota? Najlepiej chyba było, jak skrępowanej bestii pakowałam czubek strzykawki w kąt pyska i kierowalam lekko do przodu - wtedy się zdarzało, że chwilami chłeptała, zanim po raz kolejny użyła nadkociej siły, żeby wyswobodzić się i próbować mnie gryźć i drapać...
- pocieszenia szukam... czy koty się uczą takiego podawania żarcia i przyzwyczajają/przestają walczyć? Trochę na to liczę, bo coś czuję, że nieprędko się odpasiemy. Już nawet pan doktor przyznał, że
kachektyczna to lepsze słowo na Felicję, niż
szczupła 
Miałam doświadczenia z psem, któremu podawałam przez 2 lata codziennie leki na padaczkę (paskudztwo, gorzkie...) - na początku było przyciskanie kolanem i rozwieranie paszczy, na koniec wystarczyło dotknąć mu plecków w odpowiedni sposób, a on siadał i otwierał pysk...
- co do saszetki - jest jakiś kurcze sposób, żeby zachęcić/zmusić ją do jedzenia tych kawałków mięsnych z saszetki? Jakaś niezerowa szansa na dawanie tego do ryjka siłą?

Ma to sens? Bo tak na czuja, to chyba tylko mnie znienawidzi (czy można jeszcze bardziej?), a jak jej wcisnę skutecznie 2-3 kawałki, to będzie dobrze...
Wet powiedział, że powinna zjadać saszetkę mokrego + 1/2 saszetki instanta dziennie. To zupelnie nierealne ilości

Gdyby zjadła połowę tego, byłabym w siódmym niebie... Naprawdę się boję, że się baba wycieńczy

Żebyż to jakiś podwórzak i dzikus, ale kurczę moja pieszczocha od 10 lat, w domu trzymana, pozwalająca na wszelkie zabiegi i ufna, nigdy głodzona nie była, dobre karmy od jakichś dwóch lat... Co zrobiłam źle??
..sorki za przydługi wywód. Idę sobie złapać doła. Gdyby ktoś mnie szukał. Dobranoc...