Felicja - dzięki, już niczego nam nie trzeba.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto kwi 22, 2008 21:38

Po zdjęciu szwów juz mozna kubraczek zdjać.

gisha

 
Posty: 6079
Od: Wto sty 17, 2006 12:01

Post » Śro kwi 23, 2008 7:41

Poczytałam twojego posta i od razu skojarzyło mi się to z moją rezydentką - wtedy waga max. do 3,2.

Taka sama praktycznie sytuacja tylko jest troszeczkę młodsza. Wybredna jak cholera i do tego z jakimś defektem oddechowym bo jak oddycha to słychać ją jakby gruchała. Przesuwałysmy sterylkę z moją wetką ile się dało, bo obawiałyśmy się pełnej narkozy i jak jej układ oddechowy zareguje, ale wreszcie trzeba ja zrobic. Podobnie jak u ciebie w czasie sterylki okazało się, że już cossie zrobiło - na jajnikach miała cysty.
W tej chwili jesteśmy prawie 2 miesiace po sterylce i praktycznie jest efekt bo kiciula przytyło mi 400 gram 8O i dużo lepiej je, chociaż dalej jest wybredna.
Czy twoja kitka jada surową, sprzoną pierś kurczaka, albo spróbuj kupić Gerberka - indyk albo kurczak samo mięsko, a sparzona wołowinka też jej nie wchodzi?
19.11.10 - Tosia (*) - kocie dziecko, któremu los dał tak mało czasu
26.08.11 - Czikita (*) moja pierwsza kocia miłość - przyszła, zabrała moje serce i odeszła tak szybko
14.12.12 - Felciu (*) zawsze będziesz z nami
26.04.14 - Papaja (*) najsłodsza strachliwa królewna, takiej już nie będzie
31.07.17 - Rudolf (*) moja najukochańsza kocia pierdoła

AgaPap

 
Posty: 8937
Od: Pt sie 31, 2007 6:49
Lokalizacja: Katowice i trochę Świdnica

Post » Śro kwi 23, 2008 9:37

...będziemy w takim razie odliczać dni do zdjęcia szwów i dalej narażać się kici...

Aga - problem w tym, że Fela nie chce jeść niczego "mokrego" - kawałki mięsa? (kocury aż mruczą, jak to widzą) - powącha, potrząśnie łapką, obliże się (nie dotykając) i idzie się umyć (jakby się pobrudziła od wąchania). Mokra karma? Oblizuje się pięć minut, dokładnie wąchając, wreszcie jak zacznie lizać i odtańczymy taniec radości, okazuje się, że energii starcza jej na galaretkę/sos. I nie dotyczy to wyłącznie jej obecnego stanu, zawsze tak robiła :|
Jak była młodsza, to kawałki mięsa traktowała jak zabawki, urządzała "hokeja" po podłodze i porzucała gdzieś w kącie. Jak łatwo się domyślić, szybko przestaliśmy próbować ją tym karmić ;)

Co do gatunków: wołowinka nie wchodzi jej absolutnie i w żadnej postaci. Drób czasem powącha, poliże (mokrą karmę, bo mięsa nie dotknie). Jedno co jadła, to ryby (kroiłam jej mrożoną rybę w kawałki, czasem zjadła 2-3 maleńkie). Karmy rybne też zdecydowanie najlepiej jej wchodzą (tuż przed operacją testowałyśmy No 3, właśnie rybny, jadła chętnie jak już dawno nie).
Śmieję się czasem, że może ma to wszystko po pani - ja też wybredna, do tego mięsa nie jem od nastu lat, czasem ryby :P Ale żeby nie było - kocury są normalne i absolutnie nie próbuję ich przestawiać na soję ;)

Suche potrafi jeść w miarę chętnie, ale małymi porcjami i przejada jej się dość szybko - muszę mieć 2-3 smaki na zmianę, bo jeśli ma cały czas jeden, to je tylko tyle, żeby przeżyć :?

Mleko kiedyś lubiła, ale miała rozwolnienie po nim, więc nie dawałam. Teraz też niechętnie.

Gerberków nie próbowałam, spróbuję - chociaż podejrzewam, że skończą w rozmruczanych, spasionych brzuchach kocurów :|

Conva na razie też biorę jedną saszetkę na próbę - jak wmuszać, to płyn, bo nie wyobrażam sobie karmienia na siłę saszetkowym. A dawać kocurom z nadwagą żarcie dla rekonwalescentów...

Jedno pocieszające - że Twoja przybrała na wadze. Tylko okresu rekonwalescencji się obawiam, zanim ją hormony odblokują, bo mi znika dziewczyna :( Twoja po operacji też wyglądała tak przerażająco?

laranigra

 
Posty: 47
Od: Śro lut 20, 2008 14:48
Lokalizacja: Trójmiasto

Post » Śro kwi 23, 2008 13:01

Moja praktycznie po operacji to też wygladała chudziutko, że aż bałam się nieraz o nią, ale dzień za dniem i pomalutku zaczęła jeść. U mnie jest ta lepsza sytuacja, że ona suche lubiała zawsze (oczywiscie najbardziej RC dla wybrednych, siedzących w domu i rybowe) i surowizne też.
Z puszek to dopiero po operacji jada tylko KK w sosie, ale je więc dlatego u mnie to gerberki miesne to jest zapas zelazny i musi być w domu. Po sterylce był taki okres, że praktycznie tylko żarła to miesko z gerberów, a u nas słoiczków dosyć, ale te miesne tylko w dwóch sklepach znalazłam i jeżdżę na drugi koniec miasta po nie.

A jak byś spróbowała jej tego gerberka na pysku posmarować? Moja jak już miała dni, że nic nie chciała prawie jeść to jej albo łapki albo pyszczek smarowałam, a że jest czyścioszka wiec sie myła. Zawsze cos zostało w brzuszku. I koniecznie jak dajesz jej jeść ściągaj kubrak. :roll:

Moja bardzo lubi mleczko dla kotów Klara, a jak były ciężkie dni z jedzeniem to nawet kaszkę manną na nim jej gotowałam, żeby tylko zjadła. 8O
19.11.10 - Tosia (*) - kocie dziecko, któremu los dał tak mało czasu
26.08.11 - Czikita (*) moja pierwsza kocia miłość - przyszła, zabrała moje serce i odeszła tak szybko
14.12.12 - Felciu (*) zawsze będziesz z nami
26.04.14 - Papaja (*) najsłodsza strachliwa królewna, takiej już nie będzie
31.07.17 - Rudolf (*) moja najukochańsza kocia pierdoła

AgaPap

 
Posty: 8937
Od: Pt sie 31, 2007 6:49
Lokalizacja: Katowice i trochę Świdnica

Post » Śro kwi 23, 2008 18:52

Kubrak ściągam jej do jedzenia oczywiście (jak widać na foto z poprzednich wpisów) - w kubraku ani mysli próbować jeść, pić czy wykazywać jakąkolwiek aktywność.
Teraz zostawiłam ją w ogóle bez, bo nie próbuje się lizać, cały czas mam ją na oku - zjadła odrobinę ulubionego No.3, wypiła, podsypia znowu w koszyku, ale za to mrucząc :)

Jutro będę próbować convalescence, jak nie da rady jej zachęcić, to spróbuję gerberków i będziemy brudzić kota :twisted: dzięki za pokrętny patent ;) Ona też czyściocha jest.

laranigra

 
Posty: 47
Od: Śro lut 20, 2008 14:48
Lokalizacja: Trójmiasto

Post » Śro kwi 23, 2008 20:59

Kciuki za udane karmienie kici są :ok: :catmilk: :ok:
19.11.10 - Tosia (*) - kocie dziecko, któremu los dał tak mało czasu
26.08.11 - Czikita (*) moja pierwsza kocia miłość - przyszła, zabrała moje serce i odeszła tak szybko
14.12.12 - Felciu (*) zawsze będziesz z nami
26.04.14 - Papaja (*) najsłodsza strachliwa królewna, takiej już nie będzie
31.07.17 - Rudolf (*) moja najukochańsza kocia pierdoła

AgaPap

 
Posty: 8937
Od: Pt sie 31, 2007 6:49
Lokalizacja: Katowice i trochę Świdnica

Post » Śro kwi 23, 2008 22:33

No tak, jakby było za mało problemów :( Zostawiłam kotę na chwilę do pilnowania domownikom, wracam: "wszystko OK, grzeczna była" - faktycznie, wygląda grzecznie, śpi sobie. A potem krew mi odpłynęła - na brzegu szafki leży coś wyglądającego na jej gazik od opatrunku :strach: łapię kotę, patrzę... i takie coś:
Obrazek

Ewidentnie wykorzystała chwilę nieuwagi rodzinki do wygryzienia gazika :(:(:( Poza tym samej rany nie rozlizała (chyba?), zaczerwienienia nie ma, nie widać, żeby się rozchodziło... ale nie wiem, czy ten wałek (twardy jest) pod szwami jest normalny czy już się robi jakieś paskudztwo?? Poradźcie, lecieć z nią jutro do weta czy zostawić tak (bo nic się nie dzieje?)? Teraz już dziewczyny bez kubraka z oka nie spuszczę :( :? W poniedziałek szwy miały być do zdjęcia (10 dni mija w sobotę). Jak jeszcze jakieś problemy będą i się wydłuży kubrakowanie, to wolę nie myśleć o jej odpasieniu :|

...help, pocieszcie... albo do weta wyślijcie na interwencję :(

laranigra

 
Posty: 47
Od: Śro lut 20, 2008 14:48
Lokalizacja: Trójmiasto

Post » Śro kwi 23, 2008 22:46

laranigra pisze:Ewidentnie wykorzystała chwilę nieuwagi rodzinki do wygryzienia gazika :(:(:( Poza tym samej rany nie rozlizała (chyba?),


Jak to wygryzła gazik? To gdzie ona go miała?
Sama rana jest wylizana, dlatego miejsce jest czerwone.
Ubierz ją tylko w kubrak.
Kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!
[...] jesteś tym, co jesz... kabanosem w majonezie"

ariel

 
Posty: 18771
Od: Wto mar 15, 2005 11:48
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Śro kwi 23, 2008 23:06

Kurczę, miała go na tym. Chyba lekko przyszyte było :?
Dała radę sobie wygryźć, za bardzo (chyba) nie rozwalając szycia. Zaczerwienienia nie ma, to takie dziwne światło, tylko skóra wygolona/różowa i draśnięcia od golenia czerwone.

Może być takie zgrubienie? czy to efekt jej ingerencji? Teraz się zupełnie raną nie interesuje.

Założyć kubrak = do weta nie jechać jutro? nie napaskudziła do rany?

...ależ jestem zła, jeden moment nieuwagi i zostawienia kota "pod opieką" :|

laranigra

 
Posty: 47
Od: Śro lut 20, 2008 14:48
Lokalizacja: Trójmiasto

Post » Śro kwi 23, 2008 23:16

Zgrubienia przy takim cięciu powstają dość często, wręcz powiedziałabym, że zawsze, chociaż moje ostatnie kotki mają gustowne półcentymetrowe cięcia.

Jutro jeszcze obejrzyj brzuch - jeśli brzegi rany nie będą zaognione, nie jedź.
Jeśli coś Cię zaniepokoi - pojedź.
Kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!
[...] jesteś tym, co jesz... kabanosem w majonezie"

ariel

 
Posty: 18771
Od: Wto mar 15, 2005 11:48
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Śro kwi 23, 2008 23:50

Dzięki, w takim razie jutro popatrzę. A na razie zwierz zakuty w bawełnianą zbroję i nieszczęśliwy :( Rano będzie puszczona tylko na 15 minut, napije się, naje, mam nadzieję, że chociaż wysika, i muszę lecieć do roboty, żeby jakby co wyrobić z nią do weta po południu /przez korki :-S/ :(

Cięcie niestety nie mogło być gustowne i półcentymetrowe, bo miała podejrzenie stanu zapalnego (plamiła krwią tuż przed operacją) i wet chciał więcej manewru, żeby "obejrzeć i wyciąć wszystko"...

To zgrubienie schodzi kiedyś, czy będzie miała taką pamiątkę?

laranigra

 
Posty: 47
Od: Śro lut 20, 2008 14:48
Lokalizacja: Trójmiasto

Post » Czw kwi 24, 2008 0:00

schodzi. może nawet schodzić dosyć długo ale zejdzie. też się trochę martwiłam ale wet mnie uspokoił że to zszyte mięśnie i się rozejdą. i faktycznie :) kota nic ze szwami nie zrobiła, więc bez paniki. pozatym podejrzewam że nawet jeśli szwy by wygryzła, to raczej nic by się nie stało. :ok: za jedzenie!
Obrazek ObrazekObrazek
Franek & Rysia
Zabezpieczenia okien i balkonów 3miasto- R E A K T Y W A C J A.

rambo_ruda

 
Posty: 8231
Od: Pon maja 15, 2006 16:53
Lokalizacja: Gdynia

Post » Czw kwi 24, 2008 9:17

Dzisiaj rano kota wgryzła mi się w palec, jak ją po 15 minutach zakuwałam w kubraczek. Dobrze, że na tężec jestem szczepiona, bo wgryzła się głęboko. Ogólnie psychicznie coraz gorzej się ma... reaguje agresją na każde zbliżenie ręki :| Fajne będzie to karmienie [o ile wetowi się uda wreszcie na dziś to sprowadzić] :| Może sama będzie wylizywać tego conva... :|

Sorki za zasianie paniki nocnej, ale ja chyba znoszę tę jej operację jeszcze gorzej niż ona :? Dzięki za rady od bardziej doświadczonych :)

laranigra

 
Posty: 47
Od: Śro lut 20, 2008 14:48
Lokalizacja: Trójmiasto

Post » Czw kwi 24, 2008 9:56

Toż to całkiem normalne, że pańcia bardziej przezywa niż kicia. Chyba większość z nas tak reagowała.
Moja kota nauczyła się szybko ściągać kubraczek (jak tego nie wie nikt 8O ) więc potrafiłam w nocy budzić kota, gdy widziałam, że jest bez kubraka i sprawdzać czy szwów nie poluzowała. No i oczywiście do tego cała rodzinka sie budziła :D .

"Twoje" szwy wyglądają normalnie jak na moje oko.
19.11.10 - Tosia (*) - kocie dziecko, któremu los dał tak mało czasu
26.08.11 - Czikita (*) moja pierwsza kocia miłość - przyszła, zabrała moje serce i odeszła tak szybko
14.12.12 - Felciu (*) zawsze będziesz z nami
26.04.14 - Papaja (*) najsłodsza strachliwa królewna, takiej już nie będzie
31.07.17 - Rudolf (*) moja najukochańsza kocia pierdoła

AgaPap

 
Posty: 8937
Od: Pt sie 31, 2007 6:49
Lokalizacja: Katowice i trochę Świdnica

Post » Czw kwi 24, 2008 22:12

Następny odcinek horroru pod tytułem sterylizacja: karmienie siłą.

Kupiłam dzisiaj convalescence wreszcie. Wsadziłam do ciepłej wody saszetkę (a co, optymistka ze mnie), pomachałam kotkowi przed nosem - uuu, oblizał się, super! - wrzuciłam połowę zawartości do miseczki. Podeszła zainteresowana. Dużo bardziej zainteresowane podeszły dwa wypasione kocury z maksymalnym ślinotokiem. Po wyrzuceniu przeze mnie kocurów za drzwi, Felicja przypięła się do michy. Tyle że, jak zwykle, skończyło się na lizaniu (i tutaj brakuje mi emotki <ściana>... :?). Jak już osuszyła kawałki stałej materii z sosu, odeszła i usiadła wielce zadowolona kawałek dalej.
No cóż, na dwóch łyżkach sosu trudno utyć... będzie karmienie strzykawą. Rozrobiłam na początek 1/4 saszetki instanta. Tutaj znowu optymizm (ale taki już trochę mniej wyrywny...) - dałam jej do polizania (a nuż wypije z miski). Haha. Taaa... ciekawe, uznała Fela. Nawet palec mi oblizała. Miska nie jest interesująca. I dalej myje chude ciałko.

No to: rękawice polarowe (dosyć mam gryzienia po łapach), zwierzę zawijamy przemocą w bluzę (trochę wyprzedzam fakty, próbowałam po dobroci najpierw, ale łapy latały trochę za gęsto... :|) i dalej strzykawą do ryjka. Walka była nieprzeciętna :? Jedno na co pozostaje mi liczyć, to że w końcu przekonała się, że to nie jest takie straszne, o ile poddaje się i po prostu pije ze strzykawy... W ramach ćwiczenia parelli natural catmanship :P postarałam się skończyć na takim właśnie doświadczeniu. Ale co piór poleciało, to nasze...

Przy okazji mam kilka pytań do doświadczonych strzykawkowo:
- jaką objętość można bezpiecznie podać naraz? Dawałam jej chwilę "odsapnąć" między kolejnymi łyżeczkami płynu, ale jednak żołądek ma ograniczoną objętość.... na ile porcji powinna być podzielona całodzienna dawka 100ml?
- jaką robić przerwę między kolejnymi karmieniami, żeby miała szansę strawić? Niestety nie rozłożę jej równo np. 4 posiłków, bo całe przedpołudnie nie ma mnie w domu :( Jedno karmienie rano jest wykonalne, później ew. mogę poprosić domowników o nakarmienie ok. 15 (saszetką, dopóki to tak wygląda :/ nie chcę ofiar w ludziach). Sama wracam o 17-19...
- jakieś techniki karmienia strzykawą, jak najmniej niemiłe dla kota? Najlepiej chyba było, jak skrępowanej bestii pakowałam czubek strzykawki w kąt pyska i kierowalam lekko do przodu - wtedy się zdarzało, że chwilami chłeptała, zanim po raz kolejny użyła nadkociej siły, żeby wyswobodzić się i próbować mnie gryźć i drapać...
- pocieszenia szukam... czy koty się uczą takiego podawania żarcia i przyzwyczajają/przestają walczyć? Trochę na to liczę, bo coś czuję, że nieprędko się odpasiemy. Już nawet pan doktor przyznał, że kachektyczna to lepsze słowo na Felicję, niż szczupła :? Miałam doświadczenia z psem, któremu podawałam przez 2 lata codziennie leki na padaczkę (paskudztwo, gorzkie...) - na początku było przyciskanie kolanem i rozwieranie paszczy, na koniec wystarczyło dotknąć mu plecków w odpowiedni sposób, a on siadał i otwierał pysk...
- co do saszetki - jest jakiś kurcze sposób, żeby zachęcić/zmusić ją do jedzenia tych kawałków mięsnych z saszetki? Jakaś niezerowa szansa na dawanie tego do ryjka siłą? :| Ma to sens? Bo tak na czuja, to chyba tylko mnie znienawidzi (czy można jeszcze bardziej?), a jak jej wcisnę skutecznie 2-3 kawałki, to będzie dobrze...


Wet powiedział, że powinna zjadać saszetkę mokrego + 1/2 saszetki instanta dziennie. To zupelnie nierealne ilości :| Gdyby zjadła połowę tego, byłabym w siódmym niebie... Naprawdę się boję, że się baba wycieńczy :( Żebyż to jakiś podwórzak i dzikus, ale kurczę moja pieszczocha od 10 lat, w domu trzymana, pozwalająca na wszelkie zabiegi i ufna, nigdy głodzona nie była, dobre karmy od jakichś dwóch lat... Co zrobiłam źle?? :|

..sorki za przydługi wywód. Idę sobie złapać doła. Gdyby ktoś mnie szukał. Dobranoc...

laranigra

 
Posty: 47
Od: Śro lut 20, 2008 14:48
Lokalizacja: Trójmiasto

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: dran, Google [Bot] i 105 gości