Czesio czuje się świetnie w przeciwieństwie do Aniady. Aniada przeprasza, ale nawet jej się pisać już nie chce na temat własnego zdrowia. Marudząc o zdrowiu czuje się niczym starsza kobieta w nakryciu głowy wykonanym z wiadomego, modnego w Polsce włókna.

Czesiowi zostały dwa zastrzyki. Nie kaszle, ma apetycik, biega z Jożikiem. W poniedziałek idziemy na kontrolę, ale wszystko już teraz wskazuje, że jest dobrze. Troszkę mnie dziś martwi, bo bardzo wylizuje sobie miejsce po zastrzyku. Oglądałam je dość wnikliwie - nie ma żadnych wybroczyn, śladów, gulek, więc nie wiem, co jest grane. Wyraźnie czułam, że się wkłułam, a zatem nie wylałam antybiotyku w futerko. Futerko po zastrzyku było suchutkie. A jednak wylizane niemiłosiernie miejsce śmierdzi lekiem. Mam nadzieję, że miałam po prostu mokrą igłę po wystrzyknięciu w powietrze, i że ten zapach tak Czesiowi przeszkadza. Przetarłam futerko mokrą gąbką, ale boję się je mocniej moczyć, gdy kot jest jeszcze chory. Zapachem leku zalatuje nadal. No niemożliwe, abym się nie wkłuła.