tufcio już mam plany

będę Cię wypatrywać... ciekawe czy uda Ci się zobaczyć Grubego czy spędzi cały czas pod kocykiem.
Inga dziękuję! Wreszcie ktoś mnie zrozumiał i uronił łzę nad moim nieszczęsnym losem, ofiary ślepej miłości do tego gałgana
Ja już nawet próbuję spamiętać swoje rozmowy z Qua, ale co coś zapamiętam to zaraz zapominam. Na przykład teraz (to znaczy jakiś czas temu) jak Gruby zaczął na mnie wydawać odgłosy dziwaczne to odruchowo zaczęłam z nim gadać. Jakaś to była wielce błyskotliwa dysputa a zapamiętałam tylko początek "bardzo Cię kocham" i zaraz dodane tym samym tonem "jesteś obrzydliwym karakanem", dalej były jakieś niezwykłe przemyślenia spowodowane zachowaniem wymienionego wyżej rozmówcy... były ale się zmyły. A pomimo tego jak słucham o stereotypach dotyczącym kotów to coraz mocniej sobie uświadamiam jaki cudowny kociasty mi się trafił. Ja sobie mogę gadać, że to jest psychol, że ma nierówno pod czachą (ale kto nie ma), mogę go prowokować do dziwacznych zachowań, ale tak naprawdę to jest aniołek kochany (tylko cii, żeby Qua nie przeczytał), czasami mnie całkiem rozczula. Chociaż zdradzę Wam, że mam ostatnio takie dziwaczne wrażenie jakbym nie była Dużą odpowiedzialną za kota tzn. wiem, że jest Qua, ale jakoś to wszystko wydaje mi się szalenie nierealne, troszkę tak jakby go nie było... trudno mi to wytłumaczyć. Nie odrzucam go, ani nie traktuję gorzej w żaden sposób (żebyście tego TOZu nie nasłały... bo on no chyba jest szczęśliwym kotkiem... mam nadzieję) ale tak jakoś dziwnie, nawet teraz jak patrzę na Gałganka śpiącego na moim łóżku, albo wspominam sobie jak dopomina się, żeby wejść na poduchę. A tak naprawdę wiem, że wystarczyłoby żebym powiedziała "nie" i Qua by nie domagał się podusi... no bo czasami ustępuję mu nazbyt mocno, żeby chłopak poczuł się pewniej. Jakieś takie dziwne myśli mnie dopadły, mam nadzieję, że Grubalek ich nie odczuwa i w żaden sposób nie sprawiają mu smutku, że go odrzucam czy coś.
I może tak na zakończenie dwie historie rodzinne... a więc wpierw na celownik pójdzie mój brat, który dalej podtrzymuje zdanie, że on Qua nie lubi. Nie lubiąc Qua idzie do sklepu po jedzonko i dzwoni do mnie sto razy, żeby się upewnić jakie ma być. Albo przychodzi i zaraz pyta "co u Grubego". Czasami też znęca się nad nim jak Gruby za długo śpi pod kocykiem... jak np. robię herbatę słyszę
"Gdzie jest Gruby?" i wybuch entuzjazmu Mikiego. A co się dzieje? Miki skrada się do kocyka i mówiąc gdzie jest Gruby unosi kocyk spoglądając na Qua, który patrzy na niego tak jak powinien. Czyli wzrokiem pełnym niezrozumienia ale i spokojnej rezygnacji i czekania, aż temu czubowi przejdzie. Nie ucieka, nie denerwuje się tylko przeczekuje.
Historia druga - no mama uwielbia Qua ale tego nie mówi. Kupowanie przez nią karmy dla Qua, bo coś wspomniałam, że kotelek ma tylko taką, która mu niezbyt smakuje jest niezapomnianym wrażeniem, które polecam wszystkim

jedzenie jest oceniane nie tylko na podstawie ilości mięsa w nim, ale też kształtu, miękkości, wielkości (z ostatnim to racja, bo Qua nie lubi malutkich karm, albo po prostu tylko Acany aż tak bardzo nie lubi, takie bardzo duże też mu nie wchodzą, wszystkie muszą być średniej wielkości). W czasie ocen muszę dokonywać telefonicznej analizy przesyłanych materiałów i pomagać w podjęciu decyzji "Zuza to jest dość miękkie ale kwadratowe...."... no ja na to nie zwracam uwagi

W każdym bądź razie tż mamy ją wydał. Ostatnio jak wyszłam gdzieś wieczorem, wszedł do pokoju w którym leżała mama, a przed nią (czy w zasadzie tuż obok) leżał Qua (i nie uciekał!). Mama podobno miała wielce zadowoloną minę. To jest o tyle dziwne, że jej łóżko było nieposłane, a raczej unika odwiedzin Grubego tam jak nic nie leży, bo faktycznie no Gruby obłazi jak tylko się da...
no i miałam napisać więcej ale Qua leżący na łóżku wydał rozkoszniacki rozkaz mrrr (<- w zasadzie to jest taki przedłużony znacznie wstęp do miauku, dziwny odgłos). Oznaczający ni mniej ni więcej "ja tutaj leżę na łóżku zainteresuj się i podrap mnie, proszę". Podeszłam podrapałam, czasem to wystarcza i by wystarczyło ale usiadłam na łóżku więc wszedł mi na kolana mrukoląc. Ok dokończyłam zdanie i idę bo znów są krzykuństwa. Wena wróciła (ale ja się powtarzam, czasem mam wrażenie, że ciągle to samo piszę szok!) ale kot wydał rozkaz odwrotu.