Dziękuję, Myshko, za ten link. U Śpiocha przedwczoraj znów pojawiła się krew w moczu, więc wracamy do Ipakitine i ziółek. Już od pewnego czasu czułam, że czas powtórzyć profilaktycznie kurację, ale zwlekałam z tym z kilku powodów - i doczekałam się efektu
A w ogóle, za każdym razem gdy się trochę polepszy...
Także przedwczoraj wieczorem odnalazła się kanałowa Maja po 6 dniach nieobecności. Wystarczył rzut oka, by wiedzieć, że muszę ją zabrać do domu.
Już od dłuższego czasu martwiłam się o nią, bo przestała się trzymać kanału, na karmienie dobiegała skądś spóźniona, lub nawet nie pojawiała się wcale. Gdy ją widziałam przed zniknięciem, nie wyglądała najlepiej. Chciałam ją odrobaczyć, bo zauważyłam człony tasiemca przy odbycie, ale nie zdążyłam.
W domu okazało się, że ma gorączkę: 39,2 st. Bardzo schudła. Z pyszczka i dupki bił nieprzyjemny zapach. Nie mogła jeść. No i jeszcze to:
Plon pierwszej godziny iskania, tylko większe sztuki.
Przy każdej "odsłonie" ukazywało się coś takiego:
Malutkich kleszczy miękkich miała niezliczoną ilość, dosłownie wszędzie. Spędziłam godziny, wybierając je, a jeszcze dziś znajduję pojedyncze sztuki. Ten np. wyglądał z góry jak pazurek:
I sama Majka:
Wcześniej wyglądała tak:
Dałam jej kropówkę, siemię lniane, propolis. Wczoraj była wetka, Maja dostała kilka zastrzyków i już jest lepiej. Temperatura spadła – teraz ma 38 st. Trochę się ożywiła i zainteresowała jedzeniem. Ale na razie wszytko, co jej posuwam, tylko skubnie: gotowane udko kurczaka, chrupki, konserwę. Zaraz jadę kupić surową wołowinę, może to jej zasmakuje, ona jest wielką fanką surówek.
---