Pozwolisz jopop, że się z Tobą nie zgodzę.
Pozwolę, Twoja sprawa.
Koty wolno żyjące nie są Twoją własnością i nie masz żadnego prawa do decydowania o ich losie.
Podobnie jak nie są moją własnością kocięta, które dziś złapałam. Ale to JA i parę innych osób postanowiliśmy im pomóc i robimy to na NASZĄ odpowiedzialność. Dajemy im tyle ile się da, róznym kotom różnie. Maluchom - oswojenie i domy. Dziczkom żyjącym w bezpiecznych miejscach - kastrację i powrót do siebie. Dziczkom zagrożonym - przeżycie w nowym miejscu, jesli znajdziemy dla nich taką możliwość.
A nawet w przypadku własnych, prywatnych i osobistych kotów też trzeba im zapewnić właściwą opiekę.
Własnym kotom nie zapewniam opieki?
Zastanawiam się jaki jest cel takiego działania? Jaki jest sens w łapaniu kotów wolno żyjących i wypuszczaniu ich na wolność na drugim końcu Polski? Koty wolno żyjące po sterylizacji/kastracji i wyleczeniu powinny wrocić do swojego miejsca bytowania, bo w nowych, nieznanych warunkach mają małe szanse by sobie poradzić, a jak sama piszesz nie rokują na oswojenie.
Jeśli przeczytałaś wątek łomiankowski i masz wątpliwości dlaczego te koty nie mają gdzie wrócić - to przykro mi, ale chyba nie potrafię Ci tego wyjaśnić. Jeśli nie czytałaś - to przed dalszą dyskusją przeczytaj.
Co do radzenia sobie w nowych warunkach - radzą sobie dobrze. Mają gdzie się schronić, mają regularnie jedzenie. I dzikusom - to wystarczy. One nie potrzebują ludzkiej czułości i atłasowych poduszek.