Czesio, Jożik, Mirmiś, Pola. - Prosimy o zamknięcie.

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto kwi 15, 2008 7:42

Każdą kolejną część pochłaniam z prędkością swiatła...
niedostyt zostaje jak konczy się historyjka, więc nie dawaj czekac za długo :wink:
Obrazek

dzikus

 
Posty: 8809
Od: Nie paź 02, 2005 16:42
Lokalizacja: śląsk

Post » Wto kwi 15, 2008 8:15

Oj Cześ... nie strasz mnie gruzem... siostra to by była całkowita katastrofa... Ale to mi chyba nie grozi, bo Duża już mówiła głośno, że jak wyraźnie nie zobaczy jajek, to nie weźmie. Bo dziewczyny nie chce! I całe szczęście. Bo jak ja bym się z babą bawił w żołnierzy ?

Sing_Sing

 
Posty: 8
Od: Wto lut 12, 2008 23:04

Post » Wto kwi 15, 2008 8:23

Hej :)
Może się nie odzywam, ale czytam z wielkim zainteresowaniem :) Z niecierpliwością czekam na dalsze opowieści.
Świetnie piszesz, przyłączam się do zdania, że powinnaś pomyśleć o jakimś zbiorku opowiadań. Co tam zbiorku - z tego, co widzę, byłaby niezła ksiązka :) Serio serio :)

Sihaja

Avatar użytkownika
 
Posty: 20592
Od: Pon sty 03, 2005 22:17
Lokalizacja: Warmia, Dolny Śląsk

Post » Wto kwi 15, 2008 8:27

Bardzo dziękuję i troszku się zawstydzam :oops: Obiecuję przekleić Wam więcej, ale teraz po prostu muszę się położyć spać. Zasnęłam o 3.00. Po trzech godzinach snu 7 kilo mojego najukochańszego misia postanowiło sprawdzić stopień sprężynowania naszego łóżka. Miś zechciał zbadać jednocześnie, czy da się całe pluszowe ciałko umieścić z rozbiegu między stojącymi na parapecie nad łóżkiem (i nad moją głową) storczykami. Pulpet koniecznie chce pójść śladem wieszcza i mierzy siły na zamiary, nie zaś zamiar podług sił. A raczej - nie tyle sił, co gabarytów. Teraz on słodko posapuje i pochrumkuje przez sen, ja zaś - rozbudzona niedźwiedzią galopadą po moich trzewiach - z marnym skutkiem próbuję dojść do siebie. DLACZEGO te stosunkowo krótkie chwile aktywności Misiów następują niezmiennie albo bladym świtem, albo w mrokach najgłębszej nocy??? (Mowa, rzecz jasna, o Czesiu, choć Jożik dzielnie towarzyszy mu we wszelkich poczynaniach).
Aniada
 

Post » Wto kwi 15, 2008 9:12

Bo, widzisz, one muszą mieć pewność, że zostaną zauważone ;)

Sing_Sing

 
Posty: 8
Od: Wto lut 12, 2008 23:04

Post » Wto kwi 15, 2008 23:19

Aniada, calutki dzionek nic nie napisałas ..wstyd normalnie :wink:

czekam z niecierpliwością na kolejny wpis...
proszę....

Całuski dla kociambrów :)
Obrazek

dzikus

 
Posty: 8809
Od: Nie paź 02, 2005 16:42
Lokalizacja: śląsk

Post » Wto kwi 15, 2008 23:23

[quote="Aniada"]Ale ja mam głównie pamiętnik Czesia spisany... Nie lubisz Czesia?? :( Jożik będzie innym razem, dobrze?? Muszę, tj. Jożik musi, dopiero zasiąść do pisania :pisanie: podczas, gdy Cześ ma już całą epopeję ;) Jutro wkleję Wam o kastracji, bo dziś już naprawdę nie chce mi się szperać. Znikam do łóżeczka.[/quote

No wiesz, pewnie ,że lubię jak możesz myśleć inaczej ale on taki bardziej jakby przemyślany,poważniejszy a Joźik taki wicherek :lol: taki bliższy mojemu sercu.
ObrazekObrazekhttp://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=131880&p=7865586#p7865586

MAGDZIOL

 
Posty: 1969
Od: Wto paź 10, 2006 18:53
Lokalizacja: Warszawa-Włochy

Post » Wto kwi 15, 2008 23:31

Miała być bajka na dobranoc :crying:

Hańka

 
Posty: 42021
Od: Sob lut 09, 2008 0:22
Lokalizacja: Sopot

Post » Śro kwi 16, 2008 9:58

Przepraszam bardzo wierne czytelniczki...

Cześ o POLITYCE

Jak kiedyś wspominałem weterynarze to wszelkie zło naszego, zwierzątkowego świata! Należało by coś z tym zrobić, ale ja nie będę sobie tym zajmował główki. Bo to jest podobne do POLITYKI. A polityka jest gorsza od alkoholu. To przez politykę denerwuje się Duży, a Duża denerwuje się na Dużego, że Duży się denerwuje. Po alkoholu to w domku jest cisza, a po polityce - hałas. A ja jestem spokojny kotek (choć Duża ma odmienne zdanie) i hałasu nie lubię.
Brzydkich słów tez nie lubię i dlatego nie napiszę Wam jednak, co mówi mój Duży...


Cześ o KAWIE i o WINIE. (wcześniej rozmawiał z kotem Sing_Sing na ten temat i doszło do małej różnicy zdań - Pimpuś uważał, że kawa jest niedobra i nie rozumiał, dlaczego Cześ lubi ją podkradać)

To jest tak - Duża wstaje rano i robi Dużemu kawę a sobie "ulepek". Tak, tak właśnie mówiła. Jemu kawa, sobie ulepek. I ja tego ulepka zawsze próbuję. W tym ulepku jest podobno mleko, cukier i odrobina kawy do smaku. Taka szczypta. Dlatego też z kawą mi się pomyliło. Musicie ulepka spróbować! Pyszny jest.
A z tym winem, to Tobie się coś Pimpusiu myli. Wino jest cuuuudowne, złote, ma malutkie bąbeleczki, pięknie pachnie i Duży jak się go napije, to się stale uśmiecha i tuli Dużą. Po winie Duża też jest uśmiechnięta i nigdy ją głowa nie boli, chociaż zawsze idą z Dużym wcześniej spać i - ja tego nie kumam zupełnie - bardzo dokładnie zamykają za sobą drzwi do tego pokoju, gdzie jest łóżeczko... Potem ja płaczę pod drzwiami, i płaczę, a oni jakoś wcale mnie nie słyszą. A gdy już usłyszą, to Duży mnie wpuszcza, ale jakoś tak dziwnie wtedy na mnie patrzy, kręci głową i ciężko wzdycha. To tyle na temat wina. Wino to nie jest wstrętny alkohol i kiedyś go spróbuję. Teraz idę sobie, bo Duża jakaś chora przyszła i ociąga się z napełnieniem miseczki.


Cześ o ROŚLINKACH DOMOWYCH. Założył bowiem obiecany kolegom Kącik Porad Czesia i teraz instruuje koleżankę-koteczkę, w jaki sposób doczekać się legowiska na parapecie.

...najpierw trzeba to zielone zrzucić, a potem Duzi od razu robią miejsce na parapecie. Jakby wcześniej nie mogli. Ja to sobie lubię czasem zrzucić, gdy w pojemniczku z tym zielonym jest mokro. Takie fajne mokre piłeczki się wtedy wysypują i ja sobie... ciap, ciap... gram nimi na dywaniku w kuchni. Albo sobie patrzę, jakie ładne dziurki zostawiają moje ząbki na niektórych listkach. Ha, ha, jakbym bilety kasował!! Duża zaraz krzyczy, że zjadam. Nieprawda. Kolejny brak zrozumienia - nic nie zjadam, tylko sobie kasuję i chrupię. Chrup, chrup, dziurk, dziurk i mamy w listkach otworki. Ta Duża to się kompletnie nie zna!
Ale czasami te zielone bywają złośliwe. U nas najbardziej podłe są takie długie, z kolcami. To się nazywa "mojekaktusiki". Mojekaktusiki już parę razy rozbiły się ze swoim pojemniczkiem. Specjalnie spadły i zwaliły winę na mnie. Ja tylko jedno zielone lubię. To z kolei nazywa się..., ojej - taka dłuuga nazwa... Już wiem!! To się nazywa "uważajfiołeczki"!! One nie spadają, no... raz... Stoją solidnie i nie kłócą się z parapetem. I ładnie wyglądają, są malutkie i kolorowe.


Dalsza część nt. wyjazdu Dużej pojawi się, gdy wrócę od lekarza. Nie wiem, czy wszystkie cioteczki wiedzą, ale pouzupełniałam zwierzenia bożonarodzeniowe i chyba zwierzenia scerbolka.
Aniada
 

Post » Śro kwi 16, 2008 11:24

Czesiu,jesteś bossski.ALE jednak muszę dobrze schować komp przed moimi pannami,bo,nie daj Boże,poczytałyby rady Czesia i skasowały pozostałe przy życiu kwiaty :strach: Chyba wcześniej już zdążyły co nieco Czesiowych mądrości podłapać...ten tekst o storczykach.Tyle,że nasza orchidea biła sie nie z parapetem a z podłogą :evil:

Hańka

 
Posty: 42021
Od: Sob lut 09, 2008 0:22
Lokalizacja: Sopot

Post » Śro kwi 16, 2008 11:39

U nas towarzystwo kocie zrobiło porządeczek z kwaituszkami na parapetach, tyle ze za wiele im to nie dało. Parapety w pokojach sa wąziutenkie bardzo i nie ma jak ciałka ułozyc :wink:
Obrazek

dzikus

 
Posty: 8809
Od: Nie paź 02, 2005 16:42
Lokalizacja: śląsk

Post » Śro kwi 16, 2008 21:01

U nas na szczęście Duża zrobiła szerokie parapety i mieścimy się obaj!! Można to zobaczyć w naszym wątku..... A o kwiatuszki tylko się opieramy.
Obrazek

miszelina

Avatar użytkownika
 
Posty: 13549
Od: Nie maja 06, 2007 13:31
Lokalizacja: Krakow

Post » Śro kwi 16, 2008 21:20

Oto dalsza część pamiętnika Czesia:

Duża wyjeżdża!!! Na całe długie dwa dni i trzy noce!! Zostajemy z uszastym pod wątpliwą opieką Wielkiego Pe. Martwię się o zawartość moich miseczek, która może być zbyt nikła, i zawartość kuwety, która - przeciwnie - może być zbyt obszerna. Co robić?? Jak zatrzymać Dużą?? Kto mnie pocałuje rano w czółko i pyzulki??? Wielki Pe mnie ściska i gniecie, a Duża daje delikatne pieszczotki... Przez dwa dni nikt mi nie nadmucha w szyjkę i nie powie "kocham Cię Pyzulku"... Jak mogłem kiedykolwiek narzekać na Dużą??? Jedyna pociecha jest taka, że Duża zwariuje z tęsknoty za mną nigdy już mnie nie zostawi.

Po tym wyznaniu, które miało miejsce w listopadzie, Cześ został zapytany, czy Duża jedzie może do W-wy i czy będzie tam protestować. Zwierzątka w ramach protestu nie jedzą. Na przykład, gdy są zdania, iż powinno im się zmienić zawartość miseczek. Czy Czesiowa Duża też nie będzie jadła?? Na to skomplikowane pytanie, Cześ odpowiedział tak:

Obawiam się, że Duża nie jest w stanie nie jeść. Jeżeli to protestowanie oznacza niejedzenie, to Duża na pewno nie będzie protestować. U nas w chałupce wciąż się o tym protestowaniu mówi. Podobno te protesty są po to, żeby ci, co uczą dzieci mogli spokojnie zapełniać miseczki swoich kotków. Podobno "jeszcze chwila" i Duża nie będzie miała pieniążków nawet na łyżeczkę mleczka dla mnie. To bardzo smutne. Przyjaciólki Dużej pojechały protestować, zaś Duża też jedzie w to miejsce, do tej Warszawawy, ale nie na protesty, tylko żeby się uczyć... Podobno zobaczy jakiś stary zamek (po co?) i jakąś Panią Rybkę (tu zupełnie nie wiem, o co chodzi). Ja to się nawet cieszę, że Duża pieniążków nie ma nic a nic, bo coś ostatnio plecie (gorączkę ma chyba), że drugiego kotka by chciała. Ja jej nie wystarczam??? Mówi, że na to właściwie nie trzeba pieniążków, bo można kotka z ulicy przynieść, ale Duży się nie zgadza - kocham Dużego, jest bardzo mądry. On uważa, że kotka trzeba kupić, jak mnie, i że ma być - ten kotek - dokładnie taki sam jak ja, bo ja jestem sliczny i kochany. Mój wspaniały Duży... No i Duża się martwi, że w takiej sytuacji, to ona nigdy kotka mieć nie będzie, bo nie zarobi nawet na widokówkę z kotkiem. I bardzo dobrze. Ma kalendarz, i ma mnie. Starczy.
No więc nie jedzie protestować, ale podobno "trzymakciuki". Co to jest ten "trzymakciuk"? On będzie protestował zamiast Dużej? Co do głodowania - jest pewne, że Duży nie da mi jeść. Duża sto razy pokazywała mu, gdzie są moje puszeczki, ale on sprawiał wrażenie odpornego na te wiadomości. Oj, boję się bardzo. Będę tęsknił...


Po kilku dniach...

Duża wróciła, Duży nie zapomniał o jedzonku. Byłoby mi całkiem nieźle, ale zupełnie nie wiedziałem, kiedy ta moja Anucha będzie i ... nie mogłem się po wstrzymać - płakałem kilka godzin pod drzwiami. Potem już nie pod drzwiami, tylko w różnych miejscach w mieszkanku, aż w końcu Duży powiedział, że ma już tego naprawdę dosyć, że nie kuma o co mi - udiabła - chodzi... Co to jest "udiabła" nawet się nie zastanawiałem. No bo jak Duży był niemiły, to płakałem jeszcze głośniej, wołałem Dużą z całej siły. Gdy przyjechała, Duży powiedział, że ma mnie sobie zabierać w transporter i już nigdy nigdy nie zostawiać razem z nim, bo on omal nie osiwiał. Miałem niepokojące uczucie, że tego dnia Duży jakoś mniej mnie lubił... No ale już jest w porządku. Duża stale powtarza, że mnie kocha najbardziej na świecie i - chce, żebym miał towarzystwo, braciszka albo siostrzyczkę!!!! Przyniosą mi tu jakiegoś smarkacza! :( :( :( Tyle się nasłuchałem o młodszym rodzeństwie, że wcale nie chcę go mieć! A jak Duża przestanie mnie tak mocno kochać???? Napiszcie coś, Drogie Ciocie i drodzy kumple. Wasz Zmartwiony Czesio.

Dodam jeszcze, że jutro zapowiada się fajny dzień. Duża w końcu nie idzie do pracy! Obudzę ją sobie tak bardzo bardzo wcześnie rano, żeby miała duuuużo czasu na mizianki. Na pewno się ucieszy! Duży wyjeżdża, dla odmiany, i będę miał Duża tylko dla siebie. Może ją obudzę, gdy bedzie jeszcze zupełnie czarno na dworze. Wtedy na pewno poświęci mi mnóstwo czasu!
Ostatnio edytowano Śro kwi 16, 2008 21:30 przez Aniada, łącznie edytowano 1 raz
Aniada
 

Post » Śro kwi 16, 2008 21:29

I znów po dniach kilku...

Duża miała urodziny... Bardzo martwi mnie to, że nie dostała prezentu od Dużego. Podobno zamiast prezentu mają pojechać razem na długą wycieczkę, i - no ja się chyba zapłaczę - będą oglądać RASOWE kotki. Nie wiem, co to Rasowe, i nie wiem, co to wystawa, ale mam przeczucie, że to coś bardzo brzydkiego i działającego na czesiną szkodę... Problem w tym, że mnie tam nie chcą zabrać. Jadą do Poznania lub Opola. Duża woli do Poznania, bo to w czasie jakiś frerii, czy prerii, kiedy ona ma wolne. Potem jest w Opolu, w Dniu Kobiet. Uffff, mój Czesiny łepek pęka od nadmiaru informacji. Dodam jeszcze, skupiając cały swój móżdżek, że ta wystawa w Opolu to jakaś specjalistyczna jest. Jakieś Moje Kuny tam występują i chyba PamPersy. Tak. Kuny i Pampersy. Uffff, co robić, żeby o mnie nie zapomnieli???? :( :(

Duzi nie pojechali na wystawę. Nie mieli pieniążków. Cześ wyjaśnia, co to znaczy:

"Pieniążków" to jest bardzo potrzebna rzecz. Zamienia się je za puszeczki, żwirek i zabaweczki dla Czesiów, Shannonków, i - no, całej reszty. "Pieniążków" są dla nas, zwierzątek. Jakby "pieniążków" nie było, to Czesie i Felusie musiałyby łowić myszy i je zjadać, brrrr.... Nie wiem, jak Felusie i Pimpusie, ale... (tylko się nie śmiejcie)... Czesie nie umieją :oops: Gdy Duży się ze mną bawi, to mówi, że ja bym w życiu myszy nie upolował. Niestety, zdobywanie pieniążków jest bardzo smutne. Kotki zostają same w domu i czekają na Dużą, albo - od biedy - na Dużego, są samotne i opuszczone... Potem przychodzi Duża i czyta, czyta, czyta dużo takich grubych cegiełek, albo pisze... Pisze i się stale denerwuje. Możecie mi napisać, co to jest "gałgan", "dzięcioł", "mułek bagienny" albo "patafian"??? Duża, jak dużo pisze na czerwono, to zawsze tak wykrzykuje, a potem robi sobie melisę. Melisa ładnie pachnie, ale jest niedobra. No, i za to wszystko Duża dostaje "pieniążków" właśnie.


A potem Cześ miał dziwną przygodę...

Chłopaki... coś bardzo, bardzo dziwnego wydarzyło się wczoraj. Może któryś z Was wyjaśni mi, o co chodzi, bo się martwię i dziwię. Otóż, wieczorkiem pojechaliśmy do weta. Wet bardzo mnie chwalił i nie robił mi właściwie nic złego, poza - oczywiście - wkładaniem w dupkę termometru. Potem był zastrzyk i Duzi długo, długo mnie głaskali. Leżałem sobie wygodnie w moim transporterku, a oni głaskali i głaskali, aż od tego głaskania zasnąłem... Chyba długo spałem, bo obudziłem się, gdy była ciemna noc. Nie mogłem podnieść główki, otworzyć oczków i ruszać łapkami... Chciało mi się jeść i siusiu, chciało mi się biegać i skakać, ale NIC NIE MOGŁEM ZROBIĆ. Duzi biegali za mną, okrywali mnie ręczniczkami, a ja stale przewracałem się i zasypiałem w różnych miejscach w domku. W końcu Duża całkiem zamknęła mnie w transporterku. Gdy obudziłem się ponownie, bardzo chciało mi się jeść. Cały domek tańczył wokół mnie, meble skakały, i - nie uwierzycie - podłoga była WSZĘDZIE. I pod łapkami i nad główką, no wszędzie. Duża chyba ją myła, bo była strasznie śliska, uciekała mi spod łapek i kazała się gonić. Goniąc tę głupią podłogę dotarłem do kuchni. Duża pod sam pyszczek podstawiła mi jedzonko. Nie mogłem gryźć i łykać, ale mimo to najadłem się, że hej. Podobno strasznie długo to trwało i Duża nawet się zdrzemnęła przy mnie na dywanie w kuchni Po co ona tak nade mną sterczała???
Po jedzonku zapadłem w najdłuższy sen. Gdy się obudziłem, meble i podłoga tańczyły już tylko trochę, fotelik się ode mnie odsuwał, ale i tak go dopadłem. Wskoczyłem, ułożyłem się wygodnie i ... słuchajcie, dochodzę do najważniejszego... zauważyłem, że ZGUBIŁEM MOJE POMPONY!!!! Nie ma ich!!! Szukałem wszędzie - nie ma. Przepadły, chyba są nie do odzyskania!! Zamiast pomponów miałem granatową niteczkę - przykleiła się chyba, i gdy ją pociągnąłem ząbkami - ślicznie odeszła. Zrobiłem to przed chwilą i Duża podniosła wielki lament. Razem z Dużym zaglądają mi stale pod ogonek, czy "się nie rozłazi" i "czy nie ma krwi" Nic mi się nie rozłazi i nie ma żadnej krwi, więc nie wiem, o co im chodzi. Martwi mnie kwestia zgubionych pomponików. Nie żeby mi ich brakowało, ale skoro mogłem je gdzieś zapodziać, to może i ogonek albo nawet główkę zgubię?? Czy w nocy porwali mnie kosmici?? Jak myślicie??

Teraz ciągle jestem jakiś taki słabiutki, i stale mi się chce być blisko Dużej. Ciągle zasypiam w różnych miejscach. Chcę być stale głaskany i chyba jestem marudny Kończę, jakoś mi dziwnie nieswojo na swiecie. Aha - podobno będę miał braciszka. Ale jakoś zupełnie mnie to nie interesuje...


Czesio energicznie poszukiwał pomponików. Jednocześnie jego przyjaciel - Pimpuś - pogubił pierwsze ząbki.

Nawet w myszkowej kryjówce za szafą nie ma moich pomponików. Ojojoj, co się z Tobą porobiło, biedny Pimpusiu! Oni Ci nie zabrali ząbków. Ja w to nie wierzę. Duzi są od dawania a nie od zabierania. Bozia po to Dużych zrobiła, żeby dawali kotkom jak najwięcej. "Od tego oni są, od tego są oni, od tego są" - jak śmieje się mój Duży (mówiąc, że cytuje jakiegoś pana). Tak właśnie. Teraz musisz poczekać na przyjście kociej Wróżki Zębuszki Miauczuszki. Ona da Ci pyszną puszeczkę za Twojego ząbka.

Słuchajcie, u mnie nie koniec dziwów. Właśnie zabrałem się za ostrzenie pazurków i... JA NIE MAM PAZURKÓW!!! Mam jakieś króciutkie ogryzki, które wcale nie robią wspaniałego "trrrrrrrrrrrrrrrrr" po moich ulubionych mebelkach. Duża zgięła się w pół, gdy zobaczyła moją minkę po nieudanej próbie ostrzenia. Śmiała się tak bardzo, że mało się na nią nie obraziłem...


Cześ o Międzynarodowym Dniu Kota...

Moja Duża zaznaczyła, że mam się prezentów nie spodziewać, bo u w naszym domku Dzień Kota trwa nieustająco, i gdyby kupiła mi dodatkowo coś jeszcze, to już byłby grzech. Z drugiej strony Duży często powtarza, że Duża ciężko grzeszy, więc z pewnością coś mi kupi. Mam nadzieję, że to prawda, bo ja prezenty kocham, uwielbiam, codziennie sprawdzam w torbach Dużych, czy mi coś przynieśli... Codziennie, co chwilę! Prezenty są najwspanialsze na całym swiecie! Już nawet wiem, co bym chciał dostać na Dzień Kotka... PRYMUUUUULKĘ... Chciałbym dostać do zabawy śliczną prymulkę... Co to jest "prymulka" dowiedziałem się przed chwilką. Mamusia Dużej ma dziś urodziny i Duża kupiła jej (a przy okazji także sobie) prześliczne kwiatuszki. Takich cudnych jeszcze nie widziałem. Nazywają się Prymulki i są spełnieniem marzeń każdego kotka, który lubi kwiatuszki. Najpierw pomagałem Dużej je przesadzać do ładnych pudełeczek. Byłem szalenie grzeczny, a jednak Duża zaznaczyła z przekonaniem, że jestem "od morowego powietrza" i wyniosła mnie z kuchni. No nie daruję tego. Wyniosła mnie, bo sobie wszedłem łapkami w takie zimne, mokre, czarne błotko i tuptałem w nim. A tuptało się fajnie, bo błotko było mokre jak po ulewie. Duża nawet się denerwowała, że potopili te kwiatuszki w sklepie. Nie wiem, jak można być takim niedobrym dla kwiatuszków...
Potem przyniosła te prymuleczki do pokoiku i nawet udało mi się kawałek jednej spróbować. Duża tak mnie pogoniła, że nie zdążyłem nawet zastanowić się, czy mi smakuje. Prymuleczki są śliczne. Duża mówi, że jak zwiędną, to je wsadzi w dużą misę i wyniesie na balkon. No i PaniBabcia nie dostanie żadnej z tych prymuleczek. Duża kupi jej inną jadąc na imprezę, a te zostawi dla nas. Chciałbym dostać taką jedną do zabawy. Może mi da???


Cześ nie dostał prymulki. Duża nie miała głowy do kwiatków, bowiem w Międzynarodowym Dniu Kota do domku, w którym niepodzielnie królował Czesio przybył mały, kosmaty Jożik... Tu pamiętniczek Czesia urywa się na czas pewien. (Proszę spojrzeć na pierwsze strony wątku "Czesio & Jożik" a wszystko stanie się jasne ;) ). Dopiero po kilku tygodniach Cześ wraca do pisania:

Nie mam siły do tego mojego braciszka. Wita mnie pacnięciem po pysiu, potem stale za mną biega, podskakuje, bije mnie, a gdy ja jego przycisnę troszkę, podduszę, albo mu odkurzam ząbkami futerko, to tak strasznie krzyczy, tak potężnie, że aż Duża przybiega i albo na mnie krzyknie, albo tak spojrzy, że od razu malca puszczam. Coraz częściej fajnie się bawimy - gramy w łapki, gdy jeden z nas wejdzie w dziurę a drugi zostanie. Ganiamy się po całym mieszkanku, a dziś w nocy obydwaj chcieliśmy pobawić się z Dużymi. Co Duża ułoży braciszka na jego posłanku, a mnie zabierze do sypialni, to maluch wstanie i tupta, żeby mnie znaleźć. Płacze pod drzwiami. Duża wstaje, wpuszcza malucha, on rozrabia, wylatujemy obydwaj, stajemy i płaczemy, Duża wstaje, wpuszcza nas, rozrabiamy, wylatujemy, płaczemy, Duża wstaje... Ja bardzo swojego braciszka lubię, tulę go mocno, ale on tego nie docenia. Straszny jest skarżypyta i panikarz. Ale jest też mądrusi - ma to po mnie!! Szybko nauczył się wszystkiego, co mądry kotek musi umieć i ... mnie też uczy. Nauczył się, jaka fajna jest szafa i jak super można się bawić kosmetykami Dużej. No i bez problemu bada, co komputer Dużego ma w środku. A ja to się jednak troszkę bałem. Strasznie wysoko wskakuje, wyżej niż ja. Próbuje też kabelków, mruczy, że każdy jest inny i każdego należy spróbować...

Dzięki niebywałemu refleksowi Dużej, która zawsze przerywa najfajniejsze zabawy, Jożik żyje po dziś dzień w doskonałej kondycji. Delektowanie się kabelkami było przerywane w zaraniu.

Życie Czesia ulega niejakim zmianom, podobnie jak samopoczucie, choć on nie kojarzy tego z utratą pomponików.

Cześć chłopaki! Dawno mnie tu nie było, bo przez tego pamPersa (jak Duża nazywa braciszka) strasznie jestem zajęty i zmęczony. Żebyście widzieli jak on mnie gania!! No i nie skarży już tak bardzo. Tylko ja jakoś czuję, że nie chce mi się tak stale latać, jak jeszcze niedawno. Wolę sobie poleżeć, poobserwować Dużych, popatrzeć przez okienko, potowarzyszyć Dużej w robocie. Czasem troszkę mam dość tego malucha. Na szczęście nie śpi z nami. W nocy Duzi są tylko moi, a ja tylko Dużych. Oni bardzo tego małego kochają, tulą go stale, podnoszą (on to lubi!!!) i kładą sobie na kolanach, a on - mały lizusek - na tych kolanach śpi i tak mruczy, że aż hałasuje. Ale jednak czasem Duża powie mi, że to ja jestem jej najukochańszy koteczek na świecie (tak cichutko, na uszko) i zabiera mnie do sypialni, układając małego w innym pokoju: żeby nie rozrabiał, i żebym to ja Dużą budził... Czasem, gdy mały nie widzi, Duża zabiera mnie do kuchni i wsadza mi o pysia smakołyki.
No ale niekiedy miłość Dużej jest smieszna! Kupiła potężne spanko, z materacem, podusią tylko po to, żeby spały na nim nasze dwie malutkie myszki!! I piłeczka Pampersa. Wyobrażacie to sobie??? Dla dwóch myszek takie potężne spanie! Ja i tak śpię na fotelu, a Jożik (pampersik) w wersalce, albo obok mnie. No tak!! Wlazło małe do wersalki i chyba nie umie znaleźć drogi z powrotem! Krzyczę do Dużej, ale ona twierdzi, że nic nie może zrobić. Jak otworzy wersalkę, to przygniecie małego. Musi wyjść tak jak wszedł, nie ma siły! Ojjjjjj, lubię go, ale odpoczywam kiedy śpi.
Jozik lubi też kłaść się na klatce Uszastego. Duża martwi się, że mu łapka ugrzęźnie w szczebelkach i zrobi sobie krzywdę. No i zrobiła kompletnie niepotrzebny, kolejny zakup - materacyk dla małego. Żeby sobie leżał, ale bezpiecznie. Oj, ta Duża! Nie rozumie, że materacyk przeszkadza! Mały go odsuwa, bo leżąc na gołej klatce, może przez pręty zaczepiać Uszastego i zapodawać mu łapką bęcki! Po raz kolejny nie rozumiem Dużych...


Wspominając po raz ostatni pomponiki, mówi tak:

Co do pomponików - nie znalazły się. Ale ja już powoli zapominam, że je miałem. Właściwie, jak zgubię którąś z moich myszek to jest mi bardziej żal. Nie martwcie się chłopaki, jeśli któremuś ich zabraknie. Strata pazurków jest dużo bardziej przygnębiająca, chociaż i one powoli mi odrastają. Pozdrawiam Was serdecznie. Wasz Czesio.

Po tak długaśnym elaboracie wstyd mi zanudzać Was dalej... Fragmenciki z życia codziennego i ostatnich, bieżących dni zamieszczę po zebraniu co najmniej 5 wpisów ;) ;) Bo w końcu bana dostanę, za rozpychanie forum.
Aniada
 

Post » Śro kwi 16, 2008 23:04

Pierwszy!

Hańka

 
Posty: 42021
Od: Sob lut 09, 2008 0:22
Lokalizacja: Sopot

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Lifter i 60 gości