alysia pisze:Ja jeszcze pare slow o tej sytuacji w schronisku. Jest pani kierowniczka nieudolna, ktora twierdzi, ze wszystko jest w porzadku. Jest Sara, ktora regularnie okrada skromne datki na ten schron. Sa doniesienia do prokuratury na czlonkow fundacji, sa jakies zebrania w urzedach.. Niby cos sie dzieje, ale tak naprawde - tak jak tu ktos napisal, czeka sie na to, az sytuacja ucichnie.
Sa plany do zorganizowania obozu, do pomocy i zaraz potem zwatpienie, ehh.. co to wszystko da, tam i tak sie nic nie zmieni. Jakos mi sie nie chce wierzyc, zeby ta Sara siedziala tam tak mocno. Moze trzeba monitowac i burmistrzowi, czy tam komu bez przerwy chodzic po pietach. Tak nie moze byc. Mam kontakt z wolontariuszami z Rzeszowa. Podobno jest jakas Fundacja, ktora chce przejac schronisko - podobno ludzie zaufani. Pomozcie im, razem moze uda sie cos wywalczyc.
Tam trzeba zrobic porzadek. Zabieranie kotow od czasu do czasu i przekazywanie do - z trudem znalezionych - domow tymczasowych nie rozwiaze problemu. Tam bedzie stale kotow i psow przybywac. Nie ma sie co ludzic. One sie wciaz rozmnazaja.
Ja chce Wam pomoc. Sygnalizuje to - nie wiem dlaczego z tak malym odzewem. Powtarzam, ze sama nie dam rady. Dotarlam do Fundacji w Holandii, naswietlilam sytuacje jak wyglada, pokazalam zdjecia, reportaz. Ci ludzie mi uwierzyli. Ruszylismy z akcja zbierania darow i pieniedzy na schronisko w Orzechowcach. Szukam sponsorow, ofiarodawcow do wyposazenia ambulatorium sterylnego, stolu operacyjnego, karmy, misek, itd. W przyszlym tygodniu bedzie program w radiu, w ktorym bede mowic o Orzechowcach i prosic o pomoc. ALE JA SAMA NIE DAM RADY. Nie przywioze stu worow karmy, zeby zezarly to szczury, albo pani kierowniczka sprzedala na rynku.
Zorganizujcie sie jakos wszyscy i ponaglajcie miejscowe wladze, aby odsunely Sare od prowadzenia tego schronu. Biadoleniem nic sie nie pomoze. To miejsce jest straszne, ale nie o to chodzi przeciez, zeby bez przerwy o tym mowic, jak tam strasznie i jak strasznie sie tam pryzjezdza, bo tym nie rozwiazemy problemu..
Alysia- to nie tak

Nasza pomoc- wolontariuszy, dogo-, kotomaniaków i wszystkich ludzi dobrej woli, jest bardzo ważna, ale doraźna. Możemy wyciągać, leczyć, dbać o to, żeby nie były głodne, zmarznięte i przerażone te zwierzęta, które już tam są, możemy zorganizować obóz, sądzę, że chętnych znalazło by się wielu, tylko pytam się po co???? Jakie mamy plany??? Bo nie możemy, nie wolno nam

wyremontować budynku, ogrodzenia, ba.... na dobrą sprawę nie wolno nawet karmić zwierząt. Schronisko- tak obiekt, jak i zwierzęta- jet własnością Miasta, oddaną nieszczęśliwie do prowadzenia Stowarzyszeniu "Sara", ma kierownika, ma, jak każda placówka swój regulamin, wprawdzie nieprzestrzegany, może nawet nieznany, ale na mocy rego regulaminu może nas wyrzucić na zbity pysk, tak że tu dobrze się składa, ze kierownictwo jest nieudolne.
Żeby to schronisko mogło funkcjonować, potrzeba zmian radykalnych, od podstaw, od zmiany zarządcy, zasad zarządzania, finansowania, kontroli no i.... ogromnych pieniędzy.
To nieprawda, że wszystkim we władzach miasta są obojętne losy schroniska, ale to są sprawy urzędowe, formalno-prawne, a takie wiadomo, ile w Polsce trwają

Wiem, dla wszystkich, szczególnie dla zwierząt, to dużo za długo, Miasto też działa zbyt opieszale, ale działa
Co z tego, że powstało nowe Stowarzyszenie, skoro, póki co, nie ma ono żadnego doświadczenia, planu naprawczego, a większość członków to dawni członkowie skłóconej Sary...
Kilka postów wyżej Gunia zamieściła link do ostatniego artykułu GW o Orzechowcach, jest m.in. projekt schroniska- zajrzeliście?
Proszę mnie źle nie zrozumieć- daleka jestem od bronienia miasta, od radosnego optymizmu i od odwodzenia Was od chęci pomocy. Ale nie nakręcajmy się negatywnie, zauważmy starania miasta i wykorzystajmy je: patrzmy władzom Przemyśla na ręce, nie pozwólmy spocząć na laurach, ale dajmy szanse, trochę pozytywnej energii, ale też medialnego kopa, jeśli będzie trzeba. Pomagajmy, ile tylko można, ale oceniajmy realnie nasze możliwości.
Nie wiem, skąd się wzięła ta potworna znieczulica Przemyślan na los zwierząt, być moze rzeczywiście z biedy... Nad tym by trzeba popracować... Być może wejść do szkół z jakimś programem edukacji humanitarnej, bo tacy spacerujący i uśmiechający się goście są chyba jeszcze bardziej upiorni, niż ten pracownik, oparty przez pół dnia na łopacie...