Jana pisze:I jeszcze się pozwierzam. Bo ja się dziś na Białobrzeskiej prawie popłakałam. Ale nie ze względu na Całkę (z nią płakałam w taksówce).
W szpitaliku na Białobrzeskiej jest taka jedna czarno-biała kotka. Z Koła. Przybłęda piwniczna, którą opiekuje się znajome małżeństwo. Wyrzucona z domu ok. pół roku temu. Otóż w zeszłym tygodniu karmiciele zorientowali się, że ich przekonania były błędne, że kotka nie jest wysterylizowana i że nie tyje, tylko jest w ciąży... Zadzwonili do mnie, organizowaliśmy sterylkę na cito. Oni płacą za szpital. Kotka została wysterylizowana w ostatniej chwili, w środę rano (wieczorem już by były kociaki). Za kilka dni trafi z powrotem do piwnicy.
Ale ta kotka jest tak cudownie pro-ludzka i miziasta, że... Leży w klatce do góry brzuchem i ugniata powietrze, mruczy cały czas. Przykleja się do dłoni włożonej miedzy klatki, nadstawia do drapania, patrzy miłośnie w oczy. Cudo. Chciałam ją wziąć do domu na tymczas, bo ona powinna mruczeć na czychś kolanach, a nie siedzieć w piwnicy.
Ale w mojej obecnej sytuacji wzięcie jej na DT byłoby szaleństwem.
I ta kotka musi wrócić do piwnicy
Chciałam zabrać Wróżkę do siebie, naprawdę chciałam. Postanowiłam to zrobić, kiedy ją zobaczyłam w lecznicy (wcześniej tylko oo niej słyszałam). Niestety, dzisiejszy atak Całki przekreślił moje plany.
Czy Wróżka musi wrócić do piwnicy?


