Chyba mnie zaraz coś trafi. Jasny szlag to najpewniej.... Wróciłam dzisiaj trochę później niż TZ z pracy, więc on dawal koto jeść. Nieważne, ze zawsze po południu dostają mięsko. Dał im suche, bo szybciej. No dobra, niech będzie... Ale wieczorkiem Budyń coś miaukolił, więc chciałam go tradycyjnie z ręki nakarmić, zaglądam ja do miski i włosy dęba stanęły, a oczy wylazły z orbit. W miskach był RC (outdoor i fit 32). Niby nic niezwykłego, stoi tego jeszcze z 2 kilo w pudełku specjalnym. Ale półkę niżej, znacznie bardziej znacząco stoi 3 kilo Iamsa lambsa BEZ PSZENICY!!!! A RC pszeniczkę ma. A ja kotę 13 dni trzymam na diecie, jutro miała być odczulana. I pewnie diabli wezmą odczulanie, bo nie od parady miała być na diecie dwa tygodnie (ktoś wie może coś na ten temat?) No to już pełna najgorszych myśli, pytam TZ, czy wczoraj wieczorem dawał kotom tą samą karmę - tak, oczywiście. No normalnie mnie zatkało.... Czy on mnie ma za kretynkę? Czy mając parwie całe pudło suchej karmy, które starcza na blisko miesiąc, kupowałabym sobie beztrosko 3 kilo następnej karmy, żeby sobie ot, tak stała? Bo akurat mam za dużo kasy czy cóś (po tym jak zapłaciłam w tym miesiacu za studia i angielski)? No, przyznaje, kiepski dzień dzisiaj miałam, stres, zmęczenie etc., ale to już było za dużo jak na mnie. Poszłam do sypialni i się poryczałam, teraz z nim nie gadam. Jutro wyjeżdża, do niedzieli może mi przejdzie.....
No, ale teraz mam zagwozdkę. Umówiona jestem jutro u weta. Umówiona tez jestem z Majorką. Tak czy inaczej, Budyniorowi krew by się przydało zbadać. Małej też. Tylko co z tym odczulaniem....? Uuuuch, zła jestem strasznie i przykro mi potwornie, bo znowu 2 tygodnie diety, biedne koty. No, nic, jak kota będzie zdrowa i nic jej już w oskrzelach nie będzie trzeszczało, to może zaszczepię, bo jej się jutro szczepienia konczą.
A swoją drogą to czasami się zastanawiam, czemu faceci są tacy ograniczeni...? (no dobra, nie wszyscy, niektórzy tylko,....)
