Poniedziałek i wtorek były najkoszmarniejszymi dniami od dłuższego czasu. Spędziłam te dni do późnych godzin nocnych z moimi dwoma psiakami u weterynarza. Jeszcze dziś jestem zestresowana, ale rzeczywiście musi być w końcu lepiej.
A dziś taka niespodzianka mnie spotkała. Po drugiej - jednodniowej izolacji Kacper znowu wylądował w domu. Od tamtej pory zrobił się taki inny. Mnóstwo czasu spędzał przy mnie, pilnując mnie i zaglądając co tam robię. A w tej chwili chłopak po raz pierwszy w życiu wszedł mi na kolana. To jest naprawdę niesamowite. Do tej pory unikał naszych głaskań, dotyku, jak się do niego schylałam czy wyciągałam rękę to z pogardą się odsuwał i szedł w swoją stronę. A tu proszę, siedzi mi na kolanach i mruuuuuczy. Schylił łepek i z lubością oddaje się głaskom.
To jakis przełom i to bardzo pozytywny:-), może zwyczajnie zrozumiał, że to jest jego dom i pora skończyć się stawiać....
A tu kilka fotek Kacpra - Chestera w trakcie przemiany z paskudy złośliwej w miziaka nakolankowego...
