[Białystok]morze kociaków, dwa odeszły :(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto kwi 08, 2008 22:26

Smutno....

Aż się boję odbierać telefon.
Bo Monia namierzyła kolejne kociaki :( Bosz, 7 sztuk.
siedzą na klatce schodowej gdzieś na Zielonych Wzgórzach. Ponoć już się rozłażą. I niezdrowo interesują się nimi niekoniecznie mili młodzieńcy w dresach.
:strach: :strach: :strach:
Dzielna Monia zaproponowała, że jak dostanie 2 klatkę to je weźmie do siebie. Pani Jasia też...
Ale wiecie, co za dużo to niezdrowo. I tu akurat w dosłownym znaczeniu. Takie maleństwa są bardzo wrażliwe a jak będą siedziały u jednej osoby to zagrożenie epidemiologiczne jest ogromne.
Logistyka może być taka, że maleństwa z mamą które teraz są u Moni mogą przyjechać do piwniczki mojej sąsiadki w bloku obok.Piwniczka naprawdę maleńka, więc większego miotu tu nie da się wcisnąć. A siedmioraczki do Moni.
Jakoś się obawiam, że wkrótce miejsce się nam skończy...

Dziś spędziłam pół godziny w deszczu przy okienku na osiedlu. Jest tam kocica i ok 3 miesięczny maluch do złapania. Oba były, ale karmicielka piiiiiiiiiiiiiiiiiiii.
Umówiłam się nią wczoraj, że przyjdę (jedyny dzień kiedy mam szansę wyrwać się rano) Jej "koleżanka" zadzwoniła jednak że pada i koty nie wyjdą. Ok. Niech będzie. Ale akurat o umówionej porze jechałam do lecznicy- patrzę- oba siedzą nad michami :twisted:
Mialam siatkę w bagażniku - ale niestety, tu tylko klatka łapka ma szansę. a ona była w piwnicy :(
A karmicielka mi beztrosko powiedziała, że druga kota (15 lat !!!!) jest znów w ciąży. A miała dawać jej tabletki. Jest lekarzem, więc dla niej to naprawdę żaden koszt...
Prawie grzecznie (prawie robi wielką różnice) spytałam dlaczego, do hipa,nie daje jej tabletek.
"Bo jakoś się tak nie złożyło..."
Ręce mi opadły po raz kolejny. Jak ja pytam co sie stało z 2 kociakami tek koty, które urodziły się 3 miesiące temu to jakoś nie ma pomysłu. cyt "pewnie sobie gdzieś poszły" Tak, jasne, do nieba :(
Jak można sobie nie zdawać sprawy z tak oczywistych rzeczy ???

Z tej piwnicy zabrałam jesienią 2 szare dziewuszki (jedna w okolicach Sylwestra- była u AniHili, tresera, MOni). 2 inne zostały wysterylizowane. Wcześniej jeszcze były dwa szaraki-zielonki, które siedziały u Izy. (w tym jedna dziewuszka) Jeszcze jedna została u pani na osiedlu.
Czyli lekko licząc - 6 kocic, które obecnie miałyby tu dzieci
:strach: :strach:
Została jedna szara do ciachnięcia, maluch i ta 15 to latka...
Najchętniej to bym to im zostawiła, niech się martwią.
Ale co te biedne koty temu winne, że panie takie .... niepełnosprytne.
Moze uda mi się pojechać tam z Tomkiem we czwartek - może mężczyzna przemówi im do rozumu.
Normalnie porażka.

aga&2

 
Posty: 2840
Od: Sob gru 09, 2006 22:17
Lokalizacja: Białystok

Post » Śro kwi 09, 2008 7:28

Kociaczek BRZYDULI żyje i, zdaje mi się, że idzie ku lepszemu.
Oby, tak się stało...
Już GO pokochałam.
Brzydula strasznie płochliwa: gdy wchodzę, ucieka na rury, zostawia GO samego.
Druga KOCICA wydaje się być lepsza: jest komunikatywna, sympatyczna,
choć chyba za dużo miauczy, ale dała mi się dziś pogłaskać.
Jestem zaszczycona i nawet dumna!!!
Z pewnością przypadniemy sobie do gustu.
Czeka ją wkrótce poród.
Grubaśna strasznie!!!
Obie lubią nereczki i dobrze pojadają.
Może wszystko ułoży się od teraz już pomyslnie....
Miłego dnia, KOCHANI!!!

jania

 
Posty: 794
Od: Sob sty 19, 2008 16:28
Lokalizacja: Białystok

Post » Śro kwi 09, 2008 11:43

Jeśli znajdziemy szybko dom dla białaska, to część kociaków może przyjechać do mnie....
Obrazek

Nakasha

 
Posty: 455
Od: Sob lut 19, 2005 19:05
Lokalizacja: Białystok - Kuriany

Post » Śro kwi 09, 2008 11:53

Oto Rufik, cóż za odmiana, co?? ;)
Jak siedzi na tym oknie i spogląda na poprzednie miejsce zamieszkania, tam za płotem to później długo i przeraźliwie miauczy :(

Obrazek

Obrazek

Zwiedzam sobie mieszkanie:

Obrazek

Śpię u Asi na łóżeczku, jest mi tam dobrze :)

Obrazek


A tu moja nowa kocia rodzinka z warsztatu, mamusia:

Obrazek

dzieciaczki, prawda, że słodziuszki :)

Obrazek

rezydencja kotków:

Obrazek

kuwetka stoi na zewnątrz klateczki, nie zamykam ich bo koteczka nie ucieka :)

monia3a

 
Posty: 2009
Od: Wto paź 16, 2007 13:00
Lokalizacja: Białystok

Post » Śro kwi 09, 2008 16:30

Ja mam piwniczkę. Jest zagracona od sufitu śmieciami jeszcze po prababci,więc jeśli uda mi się wkrótce zorganizować kogoś do pomocy, żeby ją sprzątnąć, to myślę, że będziecie mieli tam nawet dość dużo miejsca do ulokowania kolejnej kociej rodzinki...
pozdrawiam:)

beata87

 
Posty: 347
Od: Czw mar 27, 2008 22:42
Lokalizacja: bialystok-centrum

Post » Śro kwi 09, 2008 16:46

Beatko każda piwniczka się przyda ;) tak jak napisała Aga to dopiero początek, a takich zgłoszeń będzie coraz więcej ...
Jutro zamieniam rodzinki oddaję moją czwórkę a wezmę 8 :love: i to gromadka, która zacznie już na dniach jeść samodzielnie, rozłazić się po kątach i broić, jak wyprowadzę całą 7 na podwórko to rąk zabraknie do łapania jak rozejdą się na wszystkie strony :?
Beatko jak miewa się Juliuszek ??

monia3a

 
Posty: 2009
Od: Wto paź 16, 2007 13:00
Lokalizacja: Białystok

Post » Śro kwi 09, 2008 22:46

beatko, boska propozycja :D
trochę się obawiam kumulacji....

miałam dziś naprawdę dobre chęci. Na działce jest jędza w ciąży. Szara. pojawia się i znika. Dzis akurat była "zniknięta" :twisted: A nawet klatkę łapkę wytaszczyliśmy z piwnicy.
Poza tym na obiadek przyszło coś całkiem nowego- ksero Rufika od Moni. nie wiem czy facet czy babka bo się nie przedstawiło. Ale skąd to się wzięło ????
Tam są same czarne i szare koty....

Potem też chcialam zawieźć kicię (siostrę Rufika) którą w poprzednią sobotę ciachnęła Melba do tresera, żeby może nad nią troszkę popracował. Ale ten sycząco warczący kotfór, który nas powitał u AniHili nie przejawiał ochoty do współpracy. Ani troszkę. Więc pojechał na wolność.
NA podwórku u Moni został rozebrany ze skarpety. Słychać ją było w całych Starosielcach chyba. Jakby ktoś dzownił do TOZu że u Moni na podwórku ktoś maltretuje koty to spokojnie, to tylko my rozbieraliśmy pannę ze skarpety. A wiła się tak jakby była rozbieerana z futra :twisted:

Jutro przyjedzie spowrotem kicia z Augustowa :( Taka kochana była u brata - ale jak tylko rozebrała się ze skarpety to dostała małpiego rozumu - wczoraj pogryzła pania, dzić jej córkę. Zobaczymy ja się będzie zachowywać u brata... Ale smutno, bo to nie jest jakiś młodziak i pewnie będzie musiała wrócić do przedszkola...

aga&2

 
Posty: 2840
Od: Sob gru 09, 2006 22:17
Lokalizacja: Białystok

Post » Czw kwi 10, 2008 7:52

Rufik jest śmieszny, kot nie umiejący skakać :lol: on na wszystko na co chce wejść sie wspina taki ubaw, wyciąga dwie łapki zachacza o łóżko a pupe próbuje wciągnąć :lol: łóżko jest miękkie i można wbić pazurki a wyobraźcie sobie co dzieje się jak chce wejść na regał :lol:
Za to uwielbia moje psy, podchodzi do nich ociera się o nie i przy tym bardzo głośno mruczy potrafi wtulić się w moją 9 miesięczną panne i spać razem z nią ( zachowanie kotów jest nieprzewidywalne ) a może to dlatego, że żył w stadzie a tu ma tylko dwa psy pozytywnie do niego nastawione bo kić nie daje do siebie podejść.
Sukcesem jest to, że spał sobie dziś ze mną :roll:
No ale niestety idę zaraz z nim do weterynarza, zaropiało mu prawe oczko i ma katarek :( bałam się tego, że zaraz wszystkie choróbska zaczną wyłazić :(

monia3a

 
Posty: 2009
Od: Wto paź 16, 2007 13:00
Lokalizacja: Białystok

Post » Czw kwi 10, 2008 10:21

Rufik dostal antybiotyk bo słychać charczenie w płucach :( dostał zastrzyk wzmacniający i pierwszy raz mnie ugryzł oczywiście przy zastrzyku, musiało go zapiec. Krople do oczek przez 3 dni 2 razy dziennie, niestety tak to jest siedzi sobie mały w cieple a wirusy się wylęgają.

monia3a

 
Posty: 2009
Od: Wto paź 16, 2007 13:00
Lokalizacja: Białystok

Post » Czw kwi 10, 2008 11:13

Druga kicia wczoraj wieczorem porodziła... Ile - nie wiem.
Wczoraj 2 maluczkich, które wypęzły z legowiska od mamy, udało się z powrotem umieścić w legowisku obok mamy, która była grzeczna.
Dziś, kiedy rano zaniosłam śniadanko, nowo upieczona mama wprost rzuciła się na mnie z wielką agresją. Naprawdę, bałam się. Widziałam 4 małych, ale jest ich więcej.
Mama brzydula - ta pierwsza mama, która zjechała do mnie w niedzielę, /jak się dowiedziałam córka wczorajszej mamy/ niestety, nadal zaniedbuje swoje maleństwo. Nie wiem, czy przeżyje....
Dziś udało mi się skontaktować telefonicznie z poprzednimi karmicielkami. Zaprosiłam, aby odwiedziły - może uda się wpłynąć na niesforne matki - kocice. Zapowiadaja wpaść wieczorem.
Na razie, moja rodzinka kocia wyraźnie się powiększyła.
Dziś byłam w Zwierzaku - będę niszczyć to, co złe u moich kotków tzn pchły, robaki, choć nie zauważyłam tych nieproszonych gości u moich czworonogów. Na wszelki wypadek...
Dobrego dnia i tylko miłych zdarzeń!!!

jania

 
Posty: 794
Od: Sob sty 19, 2008 16:28
Lokalizacja: Białystok

Post » Czw kwi 10, 2008 14:02

jania dzieki ze piszesz co sie dzieje, jako ze ja je znalazlam to bardzo interesuje mnie ich los, oby druga mama byla bardziej opiekuncza, trzymam kciuki, dzis przelalam stowke na konto aga&2 ma nadzieje ze to chociaz troche pomoze w kosztach jakie ponosicie, pozdrawiam, trzymaj sie i pisz co nowego

Monika777

 
Posty: 35
Od: Nie kwi 06, 2008 15:03

Post » Czw kwi 10, 2008 16:10

no i piszę ze smutkiem: i drugi kociaczek nie żyje. :cry:
Okrutna matka - porzuciła - siedzi na rurze u góry w piwnicy i chyba schodzi tylko, aby coś zjeść i załatwić swoje potrzeby inne.
Nowo upieczona mama zachowuje się grzecznie, ale nie wychodzi z legowiska.
Widac maluchy, ale daje się zauważyć, że mama kocica jest zadowolona swoją gromadką.
Staram się być w piwinicy krótko, aby nie denerwować.
Wieczorkiem ma wpaść do mnie, aby odwiedzić kotki karmicielka z ul. Gruntowej.
Zobaczymy, co uda się zdziałać.

jania

 
Posty: 794
Od: Sob sty 19, 2008 16:28
Lokalizacja: Białystok

Post » Czw kwi 10, 2008 18:17

Była Pani Karmicielka z ul. Gruntowej.
Niestety, niedzielna kocia mama nie reagowała na wołania znajomej dla niej Pani Janiny.
Jest w szoku - porzuciła dzieci, nie ma już ich....
Nie chce jeść.
Zestresowana.
A nowo upieczona mama kocia jest rada: ma co najmniej 5-cioro maluchów. A może i więcej.
Dumnie opiekuje się - jak na razie - swoimi dziećmi: czarnymi i szarymi.
I już jest grzeczna.
Dopisuje jej apetyt.
Może wszystko bedzie dobrze.....

jania

 
Posty: 794
Od: Sob sty 19, 2008 16:28
Lokalizacja: Białystok

Post » Czw kwi 10, 2008 20:23

Smutno :(
biedne maleństwo...
W takich sytuacjach myślę niezbyt pochlebnie o osobach, które wcześniej nie zadbały, żeby ta kotka nie miała małych.
Jest Pani dzielna Pani Jasiu. Bo nie dość że obarczyliśmy dodatkowymi obowiązkami to jeszcze usposobienie pierwszej koty.
Mam nadzieję, ze z resztą będzie lepiej.

Dziś rano byliśmy z Tomkiem na Żabiej-koty omijają nas szerokim łukiem :(
Biala kocica która była w zaawansowanej ciąży już chuda. Tomasz próbował dzielnie łowić a ja w tym czasie rozmawiałam z wieloma osobami. Min ze staruszką która ostatnio krzyczała na nas z okna...
obawiam się że sytuacja tam nie jest tak czarno-biała jak się wydaje. Wiele z tych pań z pozoru "przeciwnych" ma w domu swoje koty. One po prostu obawiają się, że powtórzy się sytuacja sprzed 2 lat, kiedy było tam 30 kotów :strach: I nie bardzo wiedzą jak temu zapobiec. A pan karmiciel raczej nie jest osobą ugodową - myślę, że sporym problemem jest jego osobowość (przy pierwszej rozmowie ze mną rzucił słuchawką :roll:) Więc mam nadzieję, że tamtejszym kotom nic nie grozi.
rozmawiałam też z panią z domku obok, która czasem koty karmi- kilka dni temu znalazla ślepe maluchy białej kotki i zaniosła je do uśpienia.
Bardzo nieszczęśliwa z tego powodu. Ale nie widziała innego rozwiązania...

Potem byliśmy na osiedlu. Poluje tam na buraskę która absolutnie nie ma ochoty na spotkanie ze mną...Złapał się natomiast młodziaczek-2,5-3 mce. Gluptasek poszedł za mortadelą prosto do klateczki.
Siedzi do brata i warczy jak rasowy pit bull. Chciałam go wieczorem zawieźć do lecznicy bo oczy ma nieładne i gile z nosa, ale poskakał po mnie i osyczał. pomyślałam że tego wija nie utrzymam i tak do zastrzyku więc siedzial w transporterze a ja go głaskałam i mówiłam, że nie przerobimy go na rękawiczki. Zdjęcia będą jak przestanie się miotać.
W tej piwnicy jest też ta nieszczęsna 15to letnia kocica. Znowu w ciąży :roll: Mało brakowało a by się złapała. Ale nie wiedziałabym co z nią zrobić.
Nie muszę dodawać, co myślę o tej sytuacji. I denerwuje mnie nieco że pani przechodzącym sąsiadkom powtarza - już dwie kotki złapaliśmy, wysterylizowaliśmy, znaleźliśmy dom kociakom :roll:

aga&2

 
Posty: 2840
Od: Sob gru 09, 2006 22:17
Lokalizacja: Białystok

Post » Czw kwi 10, 2008 21:41

Szkoda mi tej kotki od porzuconych maleństw :(
Kiedyś miałam może podobną sytuację - zaprzyjaźnionej kotce stworzyłam wszelkie możliwe warunki do szczęśliwego porodu, niestety kotka jakby od razu wiedziała, że nie da rady zająć się potomstwem. Zaczęła rodzić... pod drzewem. Przeniosłam ją szybko w przygotowane miejsce, kocięta przyszły na świat. I kotka przestała się nimi interesować. Przynosiłam ją do maluchów, ogrzewałam malce, ale ona nie chciała się nimi zająć. Zawiozłam szkraby do lecznicy, powiedziano mi, że są za małe żeby próbować, a kotka nie miała nawet mleka do karmienia. Może to brutalnie/nieładnie zabrzmi, ale tak jak rozmawialiśmy w lecznicy - była to swojego rodzaju naturalna selekcja (naprawdę nie wiem jak to delikatnie ująć). Jakby kotka sama wiedziała, że nie da rady, że coś jest nie tak.
To było już dobrych parę lat temu, ale teraz mi się to wszystko przypomniało, jak Monika777 napisała, że kotka powiła młode na chodniku...
Brzydulka na pewno nie chciała być złą mamą.
Dobrze, że pani Jasia dała jej i maluchom schronienie i pozwoliła spróbować.

Szałwia

 
Posty: 1010
Od: Pon lis 20, 2006 20:02
Lokalizacja: Białystok --> Gdańsk

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], noora, puszatek, Zeeni i 252 gości