

Tą kotkę zabrałam w piątek z Orzechowców.
Wyglądała najgorzej, ale jest tam więcej chorych kotów, to tylko kwestia czasu, kiedy będą w takim stanie, jak ta mała.
Większość z nich charczy, kicha, oddycha z trudem, leje im się z oczu.
To dorosła kotka, wielkości półrocznego, chudego kociaka.
W piątek dostała antybiotyk i coś na wzmocnienie, zrobiono jej testy, Fiv ujemny, FelV niejednoznaczny, trochę grzyba, powiększone nerki.
Kotka nic nie je, wmuszam w nią gerberki za pomocą strzykawki, ale sprawia jej to mękę, aż krzyczy, a potem poddaje się i nie łyka, wszystko z niej wypływa.
Nie myje się, głównie siedzi skurczona, gdzieś w kącie.
W niedzielę, dostała kolejny antybiotyk, witaminy, elektrolity podskórnie.
Dzisiaj znów zastrzyki i elektrolity, nie udało się pobrać jej krwi do badania - po prostu nie leci, ukłuli ją w trzech różnych miejscach - za niskie ciśnienie.
Niestety, tu gdzie mieszkam, lekarze nie dysponują takim sprzętem, aby do badania starczyła kropla krwi i muszą korzystać z ludzkiego laboratorium.
Ponieważ kotka nie je, zaczyna się zółtaczka.
Leków na nerki wprowadzić nie można.
Dzisiaj wmusiłam w nią ok 5ml convalescent, i będę jeszcze próbować, jutro kolejny antybiotyk i coś na wzmocnienie.
Dziewczynka, uwielbia przecieranie mokrymi chusteczkami dla dzieci, mówię na nią Myszka. Ma mniejszy katar i lepiej oddycha.
To nieprawda, że koty w Orzechowcach, są pod opieką weterynarza, że są wysterylizowane, że są przebadane. Są chore i nie mają należytej opieki.