Pod wieczór sprowadziłam Cyryla do domu. Ojć...
Po zgodnym obsyczeniu się towarzystwa nawzajem (oprócz Kitki, bo to dama), Cyryl wyszedł z transporterka i pokręcił się po kuchni sycząc ostrzegawczo. Hestia zatem włączyła wycie syreny alarmowej i w pewnym momencie nastąpił koniec świata: wystartowała do rudego
Cyryl nie wiedział, gdzie uciekać przed białą furią. Zatoczył kółko wokół mieszkania i wparował na kuchenny parapet, skąd posykiwał i burczał na wpatrzoną w niego Hestię.
Reszta towarzystwa rozpierzchła się w popłochu.
Po dłuższym czasie rudy nieco się rozluźnił, nawet się położył, a później zaczął zwiedzać szafkę stojąca blisko parapetu. Hestia obserwowała go - to z kuchennego stołu, to z krzesła. Ponieważ nic się nie działo, Cyryl odważył się zejść z szafki na podłogę i to był błąd - Hestia ponownie wystartowała i drugi raz pogoniła mu porządnego kota
Teraz Cyryl siedzi na kuchennym parapecie i boi się ruszyć. Na kolację nie chciał zejść, musiałam mu miskę zanieść pod pysk. A Hestia zaczęła przy kolacji wyć na Almę, musiałam ją trochę do porządku przywołać, żeby dzidzia mogła zjeść
Później jednak w pokoju polizała małą, więc chyba przedtem zachowała się tak brzydko z rozpędu, może towarzystwo na parapecie źle na nią wpływało
Chyba zamknę się z dziewczynami w pokoju, żeby Cyryl miał szansę zejść z kuchennego parapetu
Przewiduję jednak, że jutro będzie już zgoda - Cyryl reaguje gwałtownie, ale krótko, a Hestia nie jest pamiętliwa
Swoją drogą aż dziwne, jak zwierzaki szybko zapominają...
Oczywiście rudy jak zły, to na cały świat, ale Hestia swoich antypatii na mnie nie przeniosła
Zdjęcia Cyryla dodam jutro, bo fotosik też się pogniewał
