Psotusiowy pamiętnik

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon mar 31, 2008 13:31

Nikt nie chce czytać :( To ja ogłaszam strajk głodowy :!:
Psot

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon mar 31, 2008 13:55

Cioteczki są i czytają! I proszą o więcej! :D

ewa74

 
Posty: 3570
Od: Pt paź 06, 2006 10:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon mar 31, 2008 13:57

No to ja ogłaszam przerwę na negocjacje i idę coś zjeść. A ciąg dalszy da Ciocia Kociama :)
Psot uradowany

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon mar 31, 2008 14:03

czytamy ,czytamy :wink: :wink:
i na dalszy ciąg czekamy :wink: :wink:
Obrazek

Danusia

 
Posty: 119538
Od: Pon kwi 02, 2007 11:56
Lokalizacja: Opole

Post » Pon mar 31, 2008 18:55

Czytają cioteczki, czytają :lol: Nawet niektóre zuważyły, że się cioteczce Kociamie ostatni odcinek wkleił w posta podwójnie :twisted: Pewnie na zasadzie, że dobrego nigdy za dużo :wink: :lol:
ObrazekObrazekObrazek
Panowie Kocurowie
"Poznasz siebie, poznając własnego kota." Konrad T. Lewandowski, "Widmowy kot"

PumaIM

Avatar użytkownika
 
Posty: 20169
Od: Pon sty 20, 2003 1:30
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto kwi 01, 2008 8:12

czytają ale nie mają czasu pisać :oops:
Obrazek + Arctica Obrazek

czarna.wdowa

Avatar użytkownika
 
Posty: 9876
Od: Śro lip 26, 2006 12:51
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Wto kwi 01, 2008 8:33

No tak, najpierw się odcinek wkleił podwójnie, a dziś znów Ciocia nas zaniedbuje :( Ogłaszam strajk głodowy :!:
Psot

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto kwi 01, 2008 8:47

W STRONĘ DOROSŁOŚCI

PAŃCI URLOP
Psotek
Pewnego dnia Pańcia powiedziała nam, że dostała właśnie urlop, więc będzie z nami więcej niż zwykle. Ale cóż w tym było dziwnego lub niezwykłego? Przecież był właśnie piątek. A w sobotę i w niedzielę Pańcia zawsze mogła być z nami dłużej niż w inne dni. Niezbyt to rozumiałem. Ale skoro Pańci sprawia to przyjemność, to niech się cieszy. Nie miałem zamiaru rozwiewać jej radości.
W sobotę Pańcia jak zwykle poleżała w łóżku dłużej niż w te dni, kiedy musiała iść do pracy. Potem wspólnie zjedliśmy śniadanie i podelektowaliśmy się z Pańcią jej poranną kawą, a po niej wskoczyliśmy na fotel i na zmianę drzemaliśmy lub obserwowaliśmy zajęcia Pańci. A Pańcia jak zwykle w sobotę porządnie posprzątała nasz domek. I jak zwykle w sobotę poszła na obiad do swojej mamy. Potem – znów jak zwykle – wróciła z torbą pełną różnych rzeczy. Część z nich dostała od swojej mamy, a resztę kupiła sama w sklepie na naszym osiedlu. Wszystkie te rzeczy Pańcia poukładała na różnych miejscach w kuchni. Każda z nich miała swoje własne miejsce. Jak fajnie! Pańcia nawet dla rzeczy ma miejsca! A wieczorem Pańcia wyprasowała swoje ubranka, które wyprała w piątek i powkładała je do szafy.
Niedziela też była zwyczajna. Pańcia pojechała do kościoła, wróciła do nas na chwilę, a potem poszła do rodziców na obiad. I na razie nie działo się nic niezwykłego. No to z czego Pańcia się aż tak cieszyła, jak mówiła o tym całym wolnym? Pewnie, że ja też lubiłem soboty i niedziele, ale one się zdarzały regularnie, przeżyliśmy ich kilka u Pańci (choć chyba więcej u Oli). Soboty i niedziele jeszcze mi się nie znudziły, tak bardzo je lubiłem. Pańcia miała wtedy więcej czasu, żeby odpocząć i się wyspać. A poza tym ona zawsze sobie wynajdywała różne zajęcia, żeby się nie nudzić: porządki, prasowanie itd.
Od kiedy zamieszkaliśmy z Nią, Pańcia miała jeszcze jeden ważny obowiązek: opiekę nad nami. Nawet ona sama mówiła, że ten obowiązek jest najważniejszy. I że to jest jej ulubiony obowiązek. Nawet w to wierzyłem, bo przecież sama chciała się nami zajmować, nikt jej do tego nie zmuszał.
No więc wszystko było normalne przez całą sobotę i niedzielę. I z czego się Pańcia aż tak mocno cieszyła? Przecież w poniedziałek znów będzie musiała iść do pracy i zostawi nas tylko we dwoje na ileś tam godzin! No ale wieczorem stało się coś niezwykłego. Pańcia nie nastawiła budzika na dzwonienie. Czyżby zapomniała, że musi rano wstać wcześniej niż w niedzielę? Przecież spóźni się do pracy, jeśli pośpi rano tak długo jak w niedzielę! A jej szefowa podobno bardzo nie lubi spóźnialskich i strasznie krzyczy, jeśli ktoś się spóźni choćby o minutę. Biedna Pańcia musiała zawsze uważać, żeby być w pracy punktualnie. Byłoby mi jej bardzo szkoda, gdyby musiała wysłuchiwać krzyków swojej szefowej.
Kiedyś ta szefowa okrzyczała Pańcię tuż przed końcem pracy – i Pańcia wróciła do domu jeszcze zdenerwowana. Musiałem ją wtedy długo pocieszać i uspokajać. A najgorsze było to, że potem się okazało, że ta cała szefowa okrzyczała Pańcię niesłusznie, bo sama coś tam nawywijała głupiego i była wściekła na cały świat, tylko nie na siebie samą. Ale oczywiście potem nie przeprosiła Pańci, bo i po co?
No więc teraz nie chciałem, żeby Pańcia zaspała do pracy, bo po co ma ta cała szefowa na nią krzyczeć? Kręciłem się więc koło budzika aż do momentu, kiedy Pańcia zrozumiała, o co mi chodzi. I wytłumaczyła mi, że nie muszę się martwić, bo właśnie zaczęła urlop – czyli takie jakby wakacje – więc przez jakiś czas nie musi chodzić do pracy, a pieniążki i tak dostanie. Jak fajnie! Wreszcie się będzie mogła wyspać, a poza tym nikt na nią nie będzie o nic krzyczał. A pieniążków dostanie tyle samo co zwykle.
Pańcia mi wytłumaczyła, że w każdym roku dostaje w swojej pracy ileś tam dni urlopu – czyli wakacji – i może je wykorzystać, kiedy jej się spodoba. To ma lepiej niż Ola, bo nikt jej nie zmusza do tego, żeby wziąć wolne, jeśli tego nie chce. Z drugiej strony ma jednak znacznie gorzej, bo Ola w ciągu roku miała trzy miesiące wolnego, a Pańcia niecałe dwa. I w sumie się wyrównywało, Pańci było lepiej w jednych sprawach, a Oli – w innych.
Pańcia poza tym mogłaby wziąć więcej wolnego, tylko że nie dostałaby pieniążków za ten czas, kiedy odpoczywała dłużej niż by miała prawo odpoczywać za pieniążki. Tylko że by jej było trudno, gdyby nie dostała pieniążków za te dodatkowe dni wolne. I wtedy nici z naszych zabawek i innych przyjemności, do których byliśmy już przyzwyczajeni. To lepiej, żeby nie brała za dużo wolnego.
Pańcia mi jednak wykorzystała, że co roku dostaje prawie dwa miesiące nowych wakacji, a poza tym w poprzednim roku nie wykorzystała trzech tygodni wolnego – i to jej nie przepadło – więc teraz ma prawie trzy miesiące wakacji do wykorzystania, kiedy tylko zechce. No i dlatego na lato wzięła aż sześć tygodni wolnego. To naprawdę dużo, więcej niż razem mieszkaliśmy – o cały tydzień. I byłem pewny, że wszyscy troje świetnie wykorzystamy ten czas.
Pigułka
Ja też byłam tego pewna, bo nareszcie mieliśmy czas, żeby lepiej poznać Pańcię. Na razie wszystko było w porządku, ale jakoś mało byliśmy razem. Teraz wreszcie mogliśmy to nadrobić. Nawet się z tego ucieszyłam.
Ale z drugiej strony co będzie, jeśli Pańcia szybko się znudzi naszym towarzystwem i nie zechce już więcej z nami mieszkać? Przecież byliśmy jeszcze mali, a Mama nie zdążyła nas nauczyć, jak się samodzielnie zdobywa jedzenie. I gdzie byśmy wtedy mieszkali? Ten cały wielki świat był dla mnie przerażający.... Ale Psotek powiedział, żebym się nie martwiła, bo gdyby Pańcia nawet chciała nas pożegnać, to przyjedzie po nas Ola i wrócimy po prostu do Mamy. Bo przecież Pańcia po wakacjach miała dalej uczyć Olę – no i jak by się jej wytłumaczyła, gdyby sama się nami nie zajęła, ale nie oddała nas pod opiekę Mamy? No to się trochę uspokoiłam.
Psotek
Pigułka zupełnie niepotrzebnie się martwiła. Przecież już jakiś czas byliśmy z Pańcią, a w każdą sobotę i niedzielę prawie się z nią nie rozstawaliśmy. I jakoś nie było widać, żeby się z nami męczyła lub nudziła. Wręcz przeciwnie – bawiliśmy się razem coraz lepiej. I przecież Pańcia już wiele razy powtarzała, że nikomu nigdy nas nie odda, bo jesteśmy jej naj-ko-cha-niot-niej-szymi kotkami na świecie.
Nawet jej wierzyłem, bo przecież w domu nie było poza nami żadnych innych kotów. No to byliśmy po prostu bezkonkurencyjni, prawda? A poza tym przecież to ona prosiła, żebyśmy się nią zaopiekowali po śmierci Urwisi. No to przecież nie mogła się tak po prostu z tego wycofać.
Zresztą Pańcia była zawsze konsekwentna. Ani ja, ani Ola nie pamiętaliśmy, żeby się kiedyś wycofała z raz podjętej decyzji, nawet jeśli było trudno. A w dodatku przecież Pańcia już miała wystarczająco dużo czasu, żeby się wycofać z opieki nad nami, a tego nie zrobiła. I dlatego byłem pewny, że Pigułka wymyśla sobie jakieś zupełnie niepotrzebne problemy.
Pigułka
No i się okazało, że Psot miał rację.
W poniedziałek Pańcia wymyśliła zupełnie nową zabawę. Rozstawiła sobie drabinę, czyli takie rozkładane schodki. A potem do miseczki wlała trzy krople jakiegoś zielonego płynu, a potem dolała do tego dużo wody. Ale śmiesznie było! Te zielone kropelki zrobiły w wodzie białą pianę!
Później Pańcia postawiła miseczkę z wodą na górze drabiny, obok położyła ścierkę – i sama weszła na tę drabinę. I zamoczyła ściereczkę w tej spienionej wodzie, wycisnęła ją, a potem tą wilgotną ściereczką zaczęła przecierać góry szafek. A co jakiś czas znów tę ściereczkę zamaczała, wykręcała i przecierała dalej. Ta biedna woda robiła się przez to coraz bardziej brudna, ale za to z góry szafek pachniało coraz ładniej czystością. A jak woda była już zupełnie brudna, to ją Pańcia wylewała do specjalnej rury, płukała miskę i znów wlewała do niej trzy zielone krople i dolewała wodę do pełna.
W końcu Pańcia uznała, że wszystkie dachy i drzwiczki szafek są już czyste. No i z jednej szafki powyjmowała wszystko, co w niej było – i na wilgotno przetarła półki. A potem brała do ręki każdą rzecz, która była przedtem na półce i ją sprawdzała. Tam było trochę książek, w których były przepisy na różne rzeczy do jedzenia. Pańcia je wszystkie oczyściła z kurzu i postawiła z powrotem na półce.
To takie dziwne – zwykle Pańcia lubiła czytać książki – a tych nawet nie otworzyła. Ale Pańcia powiedziała, że nie lubi gotowania, więc ją te książki tylko denerwują, bo przypominają o dobrych potrawach, ale też o tym, żeby te potrawy przygotować samodzielnie. I szybko zamknęła szafkę. Chyba nawet ją rozumiałam. W końcu my jemy coś innego niż ludzie, więc Pańcia musiałaby gotować tylko dla siebie samej. A co to za przyjemność gotować, a potem jeść to wszystko samemu? Ja chyba nie miałabym ochoty ustawiać tych wszystkich dekoracji tylko dla siebie samej. Ale robiłam to przecież także dla Psotka i Pańci, żeby nam wszystkim było przyjemniej.
Zastanawiałam się jednak, po co Pańcia trzyma te książki, skoro one ją denerwują. Ale Pańcia mi wytłumaczyła, że czasami przychodzą do niej goście – i wszyscy razem coś jedzą. I wtedy Pańcia zagląda do różnych przepisów, żeby przygotować jakieś naprawdę wyjątkowo dobre jedzonko. I wtedy nawet gotowanie nie sprawia jej przykrości. A potem lubi patrzeć, jak goście to jedzą. I lubi potem myć naczynka. No to już nareszcie zrozumiałam, o co Pańci chodzi.
CDN. :D


Psotusiu strajk wstrzymany :D proszę zaraz jeść ok?

Przepraszam za to że tak pokićkałam poprzedni odcinek 8O gapa ze mnie straszna :oops:

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Wto kwi 01, 2008 9:18

No, dobra, przerwa na negocjacje, idę coś pochrupać :)
Psot

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto kwi 01, 2008 11:16

Żeby nie było - ja juz przeczytałam i zaraz wszystko opowiem moim kotom :)
Obrazek

Avian

Avatar użytkownika
 
Posty: 27193
Od: Śro lip 05, 2006 13:15
Lokalizacja: Poznań / Luboń

Post » Wto kwi 01, 2008 11:17

Donosicielka :)

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto kwi 01, 2008 14:17

Ja też ja też przeczytałam!Obrazek

Iskropka

 
Posty: 2651
Od: Pt lis 30, 2007 21:11
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw kwi 03, 2008 19:26

Nie ma co czytać do podusi :cry:

Iskropka

 
Posty: 2651
Od: Pt lis 30, 2007 21:11
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt kwi 04, 2008 6:43

Cześć Psotku :)

kothka

 
Posty: 11588
Od: Wto lis 09, 2004 12:50
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt kwi 04, 2008 6:47

Psotek
Któregoś dnia rano Pańcia wyszła z domu. Powiedziała, że jedzie ze swoim tatą na zakupy. Nigdy przedtem nie słyszałem o nim, ale ucieszyłem się, że Pańcia ma tatę i że czasem gdzieś się razem wybierają. Tylko nie rozumiałem, po co Pańci potrzebny tata, skoro się wybierała na zwykłe zakupy! Przecież zawsze sobie z tym świetnie radziła sama.
Pańcia mi wytłumaczyła, że tym razem chce kupić nie jedzonko, tylko nowe meble do pokoi. Ale po co jej nowe meble? I gdzie je postawi? Przecież we wszystkich pokojach już stoją meble, więc nie potrzeba następnych! I gdzie je niby postawić, skoro już nie ma miejsca na nic nowego, nawet na jedno kocie łóżeczko! Ale Pańcia się już śpieszyła, bo podobno tata już na nią czekał, więc obiecała, że po powrocie mi wszystko wytłumaczy. Ale jak wróciła, to była tak zmęczona, że się położyła z nami i zasnęła. I nic nie przywiozła!
Ale nie ze mną te numery! Jak tylko Pańcia się obudziła, natychmiast zażądałem wyjaśnień. Pańcia mi powiedziała, że wydała strasznie dużo pieniędzy. Nie rozumiałem, jak się to mogło stać, skoro nic nie przywiozła, nawet jednej najmniejszej saszetki dla nas! Ale Pańcia powiedziała, że zapłaciła za meble i że pracownicy sklepu je przywiozą następnego dnia.
Nadal jednak nie rozumiałem, jak te nowe meble się zmieszczą w naszym domku. No to Pańcia powiedziała, że zanim one przyjadą, to pojawi się ta pani Ania, która kiedyś tak głośno mówiła i zabierze te nasze stare meble. I zaczęła wyjmować z szaf wszystko, co tam w środku było.
Następnego dnia rano rzeczywiście przyjechała pani Ania z jakimiś dwoma panami, którzy jej mieli pomóc w noszeniu mebli. I zabrała prawie wszystko z obu pokoi!!! Z naszych rzeczy zostawiła tylko zielone fotele, stół, telewizor i lampę. W zamian dała nam tylko jeden rozkładany fotel, na którym można było od biedy spać. I tak naprawdę to nie ona to wszystko nosiła, tylko ci chłopcy.
To gdzie my będziemy spać??? Na tym fotelu to i samej Pańci ciężko byłoby się zmieścić, a co dopiero z nami!!! Ale Pańcia mi wytłumaczyła, żebym się nie martwił, bo ona już przecież zapłaciła za nowe meble, które są jeszcze ładniejsze niż to, co nam zabrała pani Ania. I te meble przyjadą zaraz po obiadku. A pani Ania nam tych starych mebli wcale nie ukradła, choć tak na początku myślałem, tylko je od Pańci po prostu odkupiła. Widziałem, że wyjmowała coś z portfela i dała to Pańci. Okazało się, że to były pieniążki za te meble, które wzięła, tylko w tym zamieszaniu tego nie zauważyłem. No to jak tak, to wszystko w porządku.
Po południu przyjechali jacyś inni panowie i powiedzieli, że przywieźli meble. No i w naszej sypialni ustawili nowe fotele, pufy, krzesła, stolik pod telewizor i – co najważniejsze – WERSALKĘ! Rzeczywiście to wszystko było ładniejsze niż nasze stare meble, a przede wszystkim nowe. Ale do drugiego pokoju nie wstawili żadnych mebli, tylko położyli w nim jakieś paczki, porządnie pozawijane w papier i chyba ciężkie, bo strasznie się zasapali, jak je nosili na górę. Tylko po co nam paczki??? Przecież nie mieliśmy żadnych szaf, żeby te paczki rozpakować i porządnie poukładać ich zawartość.
Jednak Pańcia nazwała mnie małym głuptaskiem i wytłumaczyła, że w każdej takiej paczce są wszystkie potrzebne elementy jednego mebla, to znaczy jego „plecy”, boki, podstawa, półki i dach – i śrubki do ich skręcenia razem. I że ona z tatą je wszystkie poskręca i ustawi. Nie bardzo w to wierzyłem, ale niech sobie tak mówi, skoro jej to przyjemność sprawia.
Ale rzeczywiście przez trzy kolejne dni przychodził Pańci tata i za każdym razem skręcali we dwoje po dwa mebelki. I to tylko przez Pańci tatę, bo on się szybko męczył i nie mógł skręcić więcej niż dwa meble w ciągu dnia. Ale bez Pańci to by sobie w ogóle nie poradził. A jak już ten tata wychodził, to Pańcia układała różne rzeczy w tych meblach, które już były gotowe. Układanie tych rzeczy było naprawdę ciekawe, więc oboje z Pigułką chętnie Pańci towarzyszyliśmy w tym zajęciu.
Pigułka
Mnie najbardziej ze wszystkiego podobały się książki, zwłaszcza kiedy leżały jeszcze w stosikach na podłodze. Fajnie się wchodziło na te sterty. A potem mogłam z góry patrzeć na różne rzeczy, a nawet na Psotka. On zresztą mówił, że te kupki książek są zbyt chwiejne, żeby się na nie wspinać. Ale może on się tego po prostu bał?
Bardzo się zdziwiłam tym swoim pomysłem, bo do tej pory żyłam w przekonaniu, że on jest odważny i zupełnie niczego się nie boi. Więc skąd mi to do głowy przyszło, że on się może bać kupki najzwyklejszych na świecie książek? Ale jednak nie mogłam się pozbyć tej myśli.
Psotek
Pigunia dobrze zgadła, że ja się po prostu bałem. Oczywiście nigdy w życiu bym się jej do tego nie przyznał, bo przecież nie wypadało mi się bać. Ale te stosiki książek wyglądały dość chwiejnie, więc obawiałem się, że się rozlecą, jeśli skoczę na nie zbyt energicznie. I jakaś głupia książka mogłaby mi spaść na moją własną łapkę, ogonek lub nawet na grzbiecik! I co by wtedy było?
Pigunia na ogół wdrapywała się na taką stertę dość delikatnie, więc raczej nic jej nie groziło, tym bardziej że była zawsze znacznie mniejsza ode mnie. A ja jednak ważyłem trochę więcej niż ona (Pańcia żartowała, że ważę tyle, co półtorej Pigułki). No i w dodatku wolałem skakać niż się mozolnie wspinać. A przy skoku zawsze łatwo jest zachwiać równowagę takich kupek różnych rzeczy.
Więc to wcale nie było tchórzostwo, tylko dowód mojego rozsądku, że tego nie robiłem. No, ale niech malutka ma satysfakcję, że raz jej się udało spojrzeć na mnie z góry. I niech się z tego cieszy, skoro jej to aż taką ogromną frajdę sprawia.
Pigułka
Cha! Cha! Cha! Mam Psota! Przynajmniej w jednej rzeczy nie może mi już wciskać, że jest lepszy ode mnie! Może sobie opowiadać, że mi ustępuje lub że jest rozsądny. A tak naprawdę to jest ode mnie grubszy, więc nic dziwnego, że się boi spaść. Zresztą gdyby wchodził na książki tak zwinnie jak ja, to nic złego by mu się nie stało. A że on wolał na wszystko wskakiwać z ogromnym impetem – to już tylko jego problem.
Psotek
Ja za to buszowałem po pustych jeszcze półkach i pokazywałem Pańci, co gdzie powinna położyć. W końcu przecież to ja tu jestem szefem, prawda? I Pańcia dzięki temu dość szybko uporała się z porządkami.
Przede wszystkim jednak okazało się, że te nowe mebelki można ustawić przy samych ścianach, a nie o kilkanaście centymetrów od nich, tak jak te stare. No i dzięki temu Pańcia już nie musiała zamykać tego pokoju, bo już było wiadomo, że Pigunia nie będzie się mogła zaplątać między meblami a ścianą, tak jak jej się to zdarzyło zaraz po przyjeździe do Pańci. No a teraz byliśmy już przecież znacznie więksi, bo przez tych kilka tygodni Pańcia nie żałowała nam jedzonka. I dlatego trudniej byłoby wyciągnąć Pigunię z tych zakamarków, gdyby się w nich zaplątała. Jak to dobrze,że nie miała już takiej możliwości!
CDN :D

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 54 gości