katon-starszy pisze:Nelly...
no muszę przyznać, że mamy dokładnie te same wątpliwości, co Ty.
Tak, uczulenie zdiagnozowane biorezonansem. Zaczęliśmy wierzyć w takie różne para-medyczne rzeczy, gdy czekaliśmy na cud w walce o życie naszej kotki.
Cud nie nastąpił, ale nam lekki sentyment pozostał.
Rozumiem. Ja też swego czasu , z powodu alergii szukałam ratunku dla dziecka wszędzie. Był i biorezonans. Na odczulania biorezonansowe też chodzliśmy. Czy ta Pani wet odczula też koty?
Oczywiście fakmakologicznie był cały czas leczony. I nie tylko biorezonansem, byli też energoterapeuci itd.
W sumie co pomogło nie wiemy do dziś. Ale coś pomogło
Natomiast jeżeli chodzi o wiarygodność wyników testu biorezonsowego, to jest żadna w oczach lekarzy konwencjonalnej medycyny. Pozostawało mi osobiste porównywanie i dociekanie między wynikami testów punktowych a testów biorezonansowych.
Nie powiem, żeby się zupełnie pokrywały, niestety. Część tak, owszem. Ale do tego to ja nawet testów nie potrzebowałam, żeby widzieć co mu szkodzi. Z drugiej strony, testy punktowe przeprowadzają dwa tygodnie od zaprzestawania podawania leków przeciwalergicznych. Bo tak długo trwa oczyszczanie się organizmu z leku który zafałszowałby wynik.
Jak się okazało, po czasie u lekarki która dośc słono kasowała za wizyty (bo prywatnie też chodzilismy oprócz wizyt w Specjalistycznej Poradni, nota bene do "szefowej" tej poradni) dwa tygodnie to przeważnie stanowczo za mało. Tam robiony był test, czy już mozna robić test (aby był naprawdę wiarygodny). U małego organizm oczyszczał się ponad miesiąc. Faktycznie wyniki byłu inne, niż wyniki testu robione na polecenie tejże Pani doktor, ale w publicznej przychodni. Jej nawet nie było głupio. Takie przepisy, dwa tygodnie i już. (jakaś średnia czy co?)
Nieważne. Ale mam ciągle niesmak po tych wszystkich numerach. Kasa, kasa, kasa...
A jednej z przyczyn i tak nie znaleźli. Ani tu, ani tu.