żyjemy
Nocka upojna ,z transporterkiem w łóżku..różne są zboczenia..
Mała jak otworzyła oczka ,natychmiast chciała chodzic ,biegać..zrobiła wielką kałuże i kupsko.
Zataczała się biedna okropnie...
ciągle płakała bo nie chciała byc zamknięta..niestety nie jest to typ pieska który lubi być na rękach lub chociaz przytulony spi...więc próby tulkania i noszenia spełzły na niczym...
teraz jest w klatce króliczej..i tak ma byc 10 dni..10 dni w zamknieciu..bez skoków i biegów..a ona tak płacze..
pierwsze jedzonko wchłoneła...mam wrażenie że chyba nic jej nie dąlam,nadal płacze...
leki utrzymujemy,....teraz najważniejsze aby wątroba zaczeła sie odbudowywac...i zacisk nie spadł...
zaraz do wetki na kroplówke i zastrzyki...
Brzuszek ma rozkrojony poprostu cały.....od mostku do psiochy
musze jej jakis kaftan zrobic ...a ja jestem tłuk totalny..utne wąski rękaw swetra..wytne dziurki i moze się uda
wpłaciłam dr. Galantemu 900zł ..tyle w danej chwili miałam ,ale przezornie poprosiłam o poświadczenie...mial dziwne oczy..musiałam mu tłumaczyc że rozchodzi się o hodowce od którego psiaka wykupiłam...
Olu delirka mi mineła nad ranem...miałam poprostu rzucawke poporodową...
za kciuki dziekujemy i jeszcze i wciąz prosimy...
ale mi sie chce spać......