Malotki już nie ma

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob mar 29, 2008 14:11

no i znalazłam chyba się zdecyduję ale nadal się wacham... może coś poradzicie... wzielabym dwa kotki od tej Pani już rozmawiałam... takie słodkie maleństwa a nie mogą tam zostać...
http://www.allegro.pl/item337487325_7_t ... iczne.html

szczotka-84

 
Posty: 106
Od: Czw mar 13, 2008 11:38
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob mar 29, 2008 14:18

Weź te kotki, ale pod warunkiem,że ta pani wysterylizuje mamę tych koteczków.
Bo za chwileczkę będą następne... :(
Obrazek...Obrazek...Obrazek...

kristinbb

 
Posty: 40068
Od: Nie cze 03, 2007 20:32
Lokalizacja: Elbląg

Post » Nie mar 30, 2008 1:34

pisiokot pisze:Odejście ukochanego zwierzaka rozrywa serce - ale on nigdy tak naprawdę nie odchodzi, zawsze jest z nami. Dla mnie wzięcie kolejnego, który czeka na odrobinę serca, ciepłe posłanko i pełną miskę to nie nielojalnośc wobec tego, który odszedł, ale paradoksalnie obowiązek wobec niego. Odszedł, bo musiał, bo tak zdecydował los - i zwolnił miejsce dla następnej biedy. Malotka by chciała, żeby jej posłanko zajął ktoś, kto Cię pocieszy. Ten, który odchodzi nie jest zazdrosny, wie, że na zawsze i tak będzie miał swój kącik w najcudowniejszym miejscu - w Twoim sercu.
To nie koty są dla nas, to my jesteśmy dla nich - nie każmy czekać tym, które są już chore na ciele i duszy z tego czekania. Malotka pomoże Ci wybrać towarzysza, zobaczysz.


Pisiokotku pięknie to napisałaś, standardowo się poryczałam.

gosiaa

 
Posty: 22354
Od: Sob lut 10, 2007 18:59
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie mar 30, 2008 9:13

kotki na pewno będa szczęśliwe u Ciebie szczotka :D :D :D i Wy będziecie szczęśliwe :wink:
ObrazekObrazek

mumka27

 
Posty: 11450
Od: Pon gru 03, 2007 18:35
Lokalizacja: Trójmiasto

Post » Wto kwi 01, 2008 10:47

więc tak - zdecydowałam się.. mam dwa piękne 7dmio tygodniowe kotki... okazało się że na 99% jest to kotek i kotka... oczywiście jak podrosną wysterylizuje/wykastruje coby kotków nie przybyło... ale mam takie przemyślenie - od kąd je wzięłam nie daje mi to spokoju bo z jednej strony ciesze się jak dziecko... kotki są cudowne - malutkie żywe, bawia się razem , tulą, myją są takie energiczne ... ale gdy na nie patrze mam takie jakieś niewiem jak to nazwać wewnętrzne wyrzuty sumienia... że one są takie zdrowe śliczne kochane i pewnie znalazły by domek a takie bidy jak malotka maja dużo mniejsze szanse... ale poprostu nie dałabym rady wziąść kolejnego chorego kotka.. tak mi jakoś irracjonalnie głupio.. i strasznie mi żal że malotka nie może być na ich miejscu mimo że z drugiej strony naprawdę uwielbiam już kropeczkę i ciapka (tak się nazywają) będa miały cudowny domek i będę je bardzo kochać... szkoda że malotka nie mogła się cieszyć tak jak one... a pozatym to oczywiście malotka ma swoje miejsce w moim sercu na zawsze i nigdy o niej nie zapomne i nic jej nie zastapi... mimo że tak szybko wzięłam te dwie kruszyny to i tak mam łzy w oczach jak myślę o malotce... takie to jakieś trudne wszystko... w każdym razie chciałam się z wami podzielić że mój domek nie jest już pusty i mieszkaja sobie w nim dwie słodkie kocie istotki... a Pani od której je brałam ma jeden pokój i dwie kotki jedna mama moich kruszynek - miała 8 kotków został jeszcze jeden a druga kotka lada moment się okoci... pytałam czemu nie wysterylizuje kocic a ona na to że i tak nie ma żadnego problemu z rozdawaniem kociąt (bo to nie pierwszy raz!!!) więc nie ma po co "męczyć" kotek operacją...
ignorancja tej Pani przeraziła mnie... ale nie da się takim ludziom nic wytłumaczyć...

szczotka-84

 
Posty: 106
Od: Czw mar 13, 2008 11:38
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto kwi 01, 2008 10:53

Jest mi bardzo, bardzo smutno.

Zabierając te kociaki udowodniłaś tej pani, że faktycznie nie ma potrzeby sterylizować kotek. Bo taką rozmnażalnię napędza tylko i wyłącznie popyt - czyli osoby, które biorą kociaki.

Kocięta od matki zabiera się w wieku minimum 8 tygodni, a tak naprawdę powinno się je zabierać kiedy mają 10 - 12 tygodni. Biorąc 7 tygodniowe kocięta zachowałaś się nieodpowiedzialnie, tak samo zresztą jak ta rozmnażaczka, która Ci je dała.

Założę się, że kocięta nie są odrobaczone ani zaszczepione. A nie tak dawno przecież Malotka odeszła...


Wprost trudno mi uwierzyć...

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Wto kwi 01, 2008 11:03

po pierwsze to nie uważam aby fakt iż chciałam wziąśc zdrowe kotki był czymś złym... a jak mogłabym wziąść zdrowe male kotki jezeli nie wziełabym ich od jakiejś nie wysterylizowanej, domowej kotki? nie chciałam chorych kotków i myslę że nie mozna mieć mi tego za złe po tym co się działo w ostatnich dwóch miesiącach... żeby wziąść zdrowe kocięta musi być jakaś mama która je urodzi...a to że trafiły do mojego domu to też wg mnie bardzo dobrze bo naprawdę umiem dać kotom cudowny dom i naprawdę nie mam wątpliwości co do tego że ja i moja mama zaopiekujemy się nimi najlepiej jak się da... Pani te kocięta i tak by oddała - tak jak napisałam z 8 było ich juz tylko troje gdy je zabierałam... różnica polegałaby na tym że one trafiły by nie do mnie... i po pierwsze ja nadal miałabym pusty domek a po drugie niewiadomo gdzie by trafiły i nie skromnie uważam że nie koniecznie do tak kochającego kocie istoty domu jak mój i mamy... co do szybkiego wzięcia kotków po malotce to no właśnie o tym był mój post - tak mam jakieś wewnętrzne wyrzuty sumienia ale jak je zobaczyłam nie umiałam poprostu ich nie wziąść... rzeczywiście może powinnam mieć o to do siebie pretensje... może powinnam czekać i opłakiwać z mamą malotke i nadal wracać do pustego domku... może tak...

szczotka-84

 
Posty: 106
Od: Czw mar 13, 2008 11:38
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto kwi 01, 2008 11:03

No niestety, Jana moim zdaniem ma rację... :(
Biorąc zwierzęta od takich kobiet tylko utwierdza się je w ich przekonaniach i przykłada rękę do narodzin kolejnych kocich maluszków.... i poniekąd do tych setek usypianych, niechcianych bid od dzikich kotów, którym takie właśnie "domowe" kociaki zabierają szansę na potencjalny domek... Smutne... :cry:
A małe kotki są w wielu dt, także w azylu w Konstancinie - zdrowe, zaszczepione....

Never

 
Posty: 9924
Od: Czw lis 29, 2007 23:22

Post » Wto kwi 01, 2008 11:16

a pozatym ja nie jestem do końca taka jak myslicie... jestem nad wrażliwa.. ja i moja mama... nadwrażliwa jest tu dobrym określeniem i chyba wcale nie pozytywnym... zreszta Wania chyba wie jak potwornie przeżywałam to co działo się z Malotka... ja nawet nie jestem w stanie patrzec na kotka pod kroplówką.. tylko wychodzę i zostawiam mame sama płaczącą w gabinecie a ja płacze pod kliniką... tak było z Minią, tak było z Malotką.. wizytując teraz tak często na białobrzeskiej rozmawiałam w poczekalni z kocimi mamami i 90% z ich chorych stworzonek było ze schroniska... to nie tak że nie chciałam bidy... zresztą to jest w tym wątku, to jest w mailach z Wania.. barzdzo chciałam bide uratować ... dlatego jechałam z mamą przez pół Polski po malotkę żeby tam się nie męczyła ani minuty dłużej...ale stało się co się stało... 8 dni życia malotki było chyba największą tragedia jaką przezyłam w życiu.. to że ten biedny kotek musiał mieć te zastzryki kroplówki badania... nie mogłam na to patrzeć.. nie dlatego że nie chciałam tylko to mnie zabiło z minuty po minucie... nie umiem podejść do tego bez emocji bez chisterii bez płaczu lamentu... zresztą rozmowa z modjeską o 3 rano, z Wanią z białobrzeskiej, sam fakt jak zobaczyłam malotkę w Przemyślu i to jak zareagowałam dużo mówi o tym jaka jestem i jak bardzo nic nie mogę na to poradzić... dlatego chciałam zdrowego kotka... po tym wszystkim poprostu nie przeżyłabym kolejnych wizyt u wetów badań i td... a niestety tak jak wspomniałam moje doświadczenia z wizyt i doświadczenie Malotki też wskazuje na to iż jest bardzo duże prawdopodobieństwo ze wzięcie bidy = wzięcie chorej istotki....

szczotka-84

 
Posty: 106
Od: Czw mar 13, 2008 11:38
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto kwi 01, 2008 11:21

Szczotka, bardzo przykro mi to pisać, tym bardziej, że z podziwem czytałam, jak walczysz o Malotkę.
Podpisuję się całkowicie pod słowami Jany.
Doskonale rozumiem, że nie czujesz się już na siłach walczyć o zdrowie i życie kolejnej kociej biedy. Ale to, że znasz matkę kociąt, wcale nie daje gwarancji, że małe są zdrowe. Czy chociaż raz widział je wet, czy mają książeczki, są odrobaczone i zaszczepione?
Gdybyś wzięła małe kociaczki z DT, gwarancja ich zdrowia byłaby o wiele większa.
O aspekcie poparcia dla pani-rozmnażaczki była już mowa wcześniej.
Naprawdę mi przykro...

Bazyliszkowa

Avatar użytkownika
 
Posty: 29533
Od: Wto sty 31, 2006 15:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto kwi 01, 2008 11:28

Moim zdaniem tu chodzi o pewną postawę. Ja rozumiem, że chciałas zdrowe kotki, ale takie tez są w wielu dt, naprawdę.
Na wątku orzeszków pisałaś o worku bez dna - ciężarne chore kotki, małe kociaki - tak, to jest worek bez dna bez względu na to czy chore, czy nie. Biorąc kociaka od babsztyla który dopuszcza co roku conajmniej do 1, a jak znam zycie może i 2 ciązy rocznie u 2 kotek, pośrednio przyczyniasz się do powiekszania tego worka... tak samo jak w przypadku pseudo hodowli, z tym że tu kobieta nie bierze pieniędzy...
Jeśli nie zmieni się mentalność ludzi, dalej będą się rodzić kolejne koty. A jak ma się ta mentalność zmienić, jeśli nawet ludzie z forum, tacy jak Ty, nie tylko przymykają oczy na rozmnażaczy, ale jeszcze utwierdzają ich w przekonaniu, że dobrze robią?
Moja kotka została znaleziona na drzewie, jej braciszek który miał więcej szczęścia i kk nie zabrał mu wzroku stał pod drzewem i wołal o pomoc... On znalazł dom, bo był mały i zdrowy, ona siedziała w klatce w azylu, gdzie była leczona, dopóki ja jej nie zabrałam... małe które corocznie rodzą kotki tej baby zabierają dom innym bidom, jak myślisz, czemu tyle zwierzaków trafia do schronisk, czemu tyle maluchów umiera tam na kk, panleuko, od robaków.....
Każdy postępuje zgodnie ze swoim sumieniem, i tyle.... ja nie przyłożę ręki do tragedii kolejnych maleństw....
Ostatnio edytowano Wto kwi 01, 2008 11:30 przez Never, łącznie edytowano 1 raz

Never

 
Posty: 9924
Od: Czw lis 29, 2007 23:22

Post » Wto kwi 01, 2008 11:30

szczotka... hmmm- życzę Tobie i kociakom wszstkiego naj...

dla mnie właśnie to, co robi TA pani i to, co właśnie zrobiłaś (czyli przekonałaś ją, że nie ma problemu z oddaniem kotków) jest głównym źródłem bezdomności. Sądziłam, że po Malotce masz troche więcej przemyśleń...

Twoje wrażliwość nie ma tu nic do rzeczy - myślałam, że wezmiesz kociaka uratowanego i zdrowego z jakiegoś DT - jest ich duuuuuużo i im trzeba pomagać a nie bezmyslnym rozmnażaczom. Trudno - stąło się. Szkoda.



Niech się zdrowo chowają. A Ty pomśl o tym...

kosmatypl

 
Posty: 1137
Od: Śro lut 13, 2008 14:39
Lokalizacja: Pruszków

Post » Wto kwi 01, 2008 11:47

Całkowicie rozumiem, że nie chciałaś już ryzykować i znowu brać chorego, niedożywionego kota.

Ale to, że wzięłaś kociaki urodzone w domu, w rozmnażalni, nie gwarantuje zdrowia niestety. Czy matka kociąt nie jest nosicielką a białaczki albo FIVa? Czy miała robione testy, jest regularnie szczepiona itd.? Czy ta baba zna chociaż ojca kociąt - i czy ma pewność, że nie zaraził jej kotki jakąś wirusówką?

Bo kot może być przez lata nosicielem FeLV albo FIV i nie ujawniać tego. W tymczasie, jeśli to kotka, może rodzić kocięta i przekazywać im wirusa, a jeżeli kocur - może zarażać kotki podczas kopulacji.

A jeżeli chodzi o FIP to nigdy nie ma pewności. Nigdy. Każdy kot może zachorować.

No i kwestia szczepień - kocięta zostały zabrane o co najmniej 3 tygodnie za wcześnie, nie mają odporności, nie mają już mleka matki, z którym dostawały przeciwciała. Ich układ immunologiczny jest słaby i niedojrzały. To bardzo niebezpieczny okres.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Wto kwi 01, 2008 11:50

cóż mogę napisać... przyjmuję wasze słowa krytyki mimo iż nie do końca się z nimi zgadzam... może to dlatego że ja na to patrze z innej perspektywy... co gorsze myslę że jak o tym napiszę to wyjdę w Waszych oczach na jeszcze większą ignorantkę ale cóż możę powinnam by to wszystko stało się bardziej jasne - w tym sensie że zrozumiecie jak widzę to ja i mysle że zrozumiecie jak ta sytuacja wygłada od strony nie forum miau tylko od strony Eli...
Fakty są takie - mając 8 lat będąc w Otwocku znalazłam dwa ledwo urodzone kotki w pudełku jednym zaopiekowałam się ja z Tata drugim Taty koleżanka... Minia była zdrowym kotem... u weta do momentu skonczenia 15 lat była raz - zdaję się ze po odrobaczenie ale nie pamiętam bo byłam mała... nigdy nie chorowała, nigdy nie było z nią problemow nie wychodziła była zdrowym kotem... w wieku 15 lat gdy okazało się ze rośnie jej jakiś guz poszłyśmy do weta i zrobiłysmy wszystkie badania oraz operacje która się mimo złych wyników nerek udała ale 8 miesięcy później gdy pojawił się przerzut nic się już nie dało zrobić... bardzo brakowało nam kotka z mamą... stwierdziłyśmy ze uratujemy jakąś bide tzn - bidę w rozumieniu takim jak Minia tzn kotka wymagajacego dożywienia czy odrobaczenia... na allegro znalazłyśmy Malotkę i wiecie co było dalej... jak dzwoniłam pierwszy raz do Wani pytałyśmy z mama czy kot jest chory i opowiedziałyśmy historię Mini i powiedziałyśmy że pytamy bo potwornie przezyłyśmy jej ostatnie dni i nie chcemy znowu ich przeżywać... Wiecie w jakim stanie była Malotka... Ja nigdy do czasu Malotki nie słyszałam ani o kocim katarze ani o białaczce fipie o domach tymczasowych o azylach i td nigdy nie miałam chorego zwierzatka.. Minia nie miała nawet przeziębienia... ale mimo tego walczyłam jak sie dało o Malotke... mam poczucie że naprawdę zrobiłam z Waszą nie opisaną pomocą wszystko mimo że tak jak wspominałam BARDZO BARDZO DUŻO NAS TO KOSZTOWAŁO Z MAMĄ oczywiscie w sensie emocji nerwów płaczu i td... i nie byłysmy na to gotowe... zreszta chyba znając nas nigdy byśmy nie były... poprostu nie którzy się nie nadają np do pracy w hospicjum czy nawet jako lekarz... ja napewno się zaliczam do tych osób a juz napewno gdy widzę jak mały kotek umiera mimo że robię wszystko... nie umiem na to patrzeć... śmierć Malotki była straszna dla mnie dla mojej mamy dla naszej rodziny emocji wielu rzeczy... ale tak naprawde fakt iż chcemy mieć jakąś kocią istotę w domu się nie zmienił... więc gdy zobaczyłam kolejne ogłoszenie także na allegro o kociętach to pojechałam i je wzięłam.. i mam nadzięję że tak jak w przypadku mini przez najbliższe 15 lat nie pójdę do żadnego weta(pomojając odrobaczenie) tyle chyba chciałam napisać... ja nie byłam na tym forum nie byłam nigdy w żadnym schronisku ja nawet nie patzryłam na Paluch w Warszawie bo nie jestem w stanie patrzeć na takie rzeczy... tak samo pewnie jak na umierające dzieci i wiele innych okrucieństw tego świata... mimo że uważam iż zaopiekowałam się malotką najlepiej jak się dało to poprostu z mamą wziełyśmy teraz zwykłe dwa kotki ze zwykłego domu żeby nasza kocia sytuacja była zwykła.. pełna miłości i normalnosci... przepraszam jeżeli te intencje są za mało altruistyczne za mało ambitne ale uważam że zrobiłam tyle ile się dało dla Malotki ale więcej nie jestem w stanie... a pozatym co złego że to są te kotki... przecież i tak ktos musiał by je wziąść dlaczego nie ja akurat? w czym jestem gorsza od innych i nie zasługuję na to? dlaczego od momentu tragedii malotki nie mogę wziaść zwykłych kotków....

szczotka-84

 
Posty: 106
Od: Czw mar 13, 2008 11:38
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto kwi 01, 2008 11:52

szczotka.... czytałam o Malotce i byłam pełna podziwu dla Ciebie, ale teraz wybacz, martwię się o te kotki :( .
Wzięłaś je do domu, w którym dopiero umarł bardzo ciężko chory kotek :cry: , czy nie lepiej było zapłacić tej kobitce za szczepienia i przynajmniej trochę odczekać :( ?

Beata B.

 
Posty: 647
Od: Pon sty 01, 2007 17:23
Lokalizacja: Warszawa-Żoliborz

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot] i 79 gości