a nic nie szkodzi
Traya zajela juz lozkowe miejsce Maniuia ( w nogach TZ). Maniuniu caly nieszczesliwy zajal fotel - startegiczne miejsce obserwacji i gdy tylko Tarya wstala nawsadzal jej. Ale ona nic nie robi sobie z sykow Maniunia ani Zyzanki.
Dalej mamy problem z podawaniem lekow. Ona nie je nic innego, jak tylko suchy Royal. Tabletka w masle, patent Jany, smietana kremowka z lekami - nic nie pomaga. Powacha, raz liznie i odchodzi. Wczoraj w akcie desperacji wysmarowalam jej lapke emulsja smietana+ leki. Licze, ze chociaz 1/10 dawki przyjela tym sposobem. Podawasc tradycyjnie tez nie moge. Wypluwa, slini sie, zaczyna charczec, tak jakby sie dusila. A co najdziwniejsze z zakrapianiem oczu nie ma zadnego problemu. Tylko tabletki... Pani Doktor powiedziala, ze jak sie nie da, to mamy nie podawac, ale boje sie ze same inhalacje i krople do oczu niewiele zdzialaja.
Inhalacje to kolejny dramat naszego Skarba. Jak polecila pani doktor, uzywamy gory od kuwety. Wstawiamy kubek, kota i niby powinno byc wszystko ok, ale co chwile w szczelinie pomiedzy kuweta z podloga pojawia sie lapa, albo czasem i glowa. Jesli to nie skutkuje, to nasze Malenstwo usiluje wyjsc klasycznie przez drzwi, ale i tam napotyka opor w postaci moich kolan. Wierzcie jest to solidny opor, wiec zrezygnowana siada, przytyka nosek do szczeliny w drzwiach i tak siedzi przez cale 15 minut i cichutko zawodzi.