Jak nie urok, to sraczka
Zrobiliśmy wczoraj badania krwi - erytrocyty, hemoglobina i hematokryt są w normie. Może jeszcze nie w środku normy, ale wyraźnie powyżej dolnej granicy.
Białka za dużo, ale nie jakoś dramatycznie, bo 91 g/l (norma między 60-80). Czyli białko utrzymuje nam się na stałym poziomie. Albumin jest 32 g/l, więc w normie, do tego jest ich trochę więcej, niż było poprzednio. Stosunek albumin do globulin to 0,54, czyli nieźle.
Enzymy wątrobowe coraz niższe, zbliżamy się do do górnej granicy normy.
Wygląda, jakby wszystko szło ku dobremu, prawda?
Otóż niestety nie, bo leukocyty bardzo spadły, grubo poniżej normy - jest ich teraz 3 G/l z małym hakiem, a norma jest od 6.
Do tego pojawiło się rozwolnienie - małe i nie wiem niestety czyje, ale podejrzenie, naturalnie, pada na Nockę, która rano niestety leżała skulona na brzuszku. Teraz leży normalnie, więc może to było chwilowe, w końcu każdemu kotu czasem zdarza się zakończyć kupkę czymś rzadszym.
Pocieszam się tym, że gdyby to była jakaś regularna biegunka, to od rana zdarzyłaby się jeszcze kilka razy. No, ale cały dzień jeszcze przed nami
Wczoraj rozmawiałyśmy z panią doktor o opcjach, jedną z opcji była białaczka zakaźna - dr Jagielski miał dziś rozmawiać z drem Frymusem o możliwości fałszywie ujemnego testu PCR.
Zrobiłyśmy jej test ELISA - wyszedł wątpliwy, widoczny był cień kreski. Zrobimy jeszcze jeden test - tym razem z surowicy, bo wczoraj krew podciekła do tej pierwszej kreski, a z moich dotychczasowych doświadczeń wynika, że przy takim "podcieknięciu" testy zawsze wychodzą wątpliwe. Tak, jakby barwniki krwi podbarwiały tę kreskę. Przy wzięciu do badania surowicy nie będzie miało co tego barwić, tylko wirus.
Od dzisiaj wrzucam Nockę z powrotem na interferon - przy takim niskim poziomie leukocytów trzeba wspomóc jej odporność...
A poza tym chyba pójdę się pochlastać tępą brzytwą...