Psotusiowy pamiętnik

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw mar 20, 2008 21:26

Pigułka
Nie wiem, czy rzeczywiście ta kobieta się połapała, że nas męczy. Raczej byłabym skłonna do opinii, że pomyślała, że także my jej nie chcemy i nie lubimy. I dlatego przestała się nam chwilowo narzucać. To by był nawet logiczny wniosek. Bo rzeczywiście jej nie chcieliśmy. A może nawet nie tyle jej samej, co jej marudzenia. Przecież podobno ona była dorosła, a się zachowywała jak dziecko i czekała, aż ktoś za nią rozwiąże jej problemy. A może nawet chciała, żeby ktoś za nią przeżył jej życie?
Psotek
Pigułka pewnie miała rację. Ale jednak każdy musi przeżyć swoje życie po swojemu. I każdy ma swoje własne problemy. Pewnie, że czasami jest trudno i można wtedy kogoś poprosić o radę lub pomoc. Przecież inni mogli już wcześniej mieć takie same problemy jak my teraz – i wiedzą, jak sobie z nimi poradzić. I my też możemy pomóc takim, którzy teraz mają takie kłopoty, z którymi my już wcześniej daliśmy sobie radę. Bo niby po co każdy ma od nowa wymyślać rozwiązania, które już ktoś kiedyś wcześniej wymyślił? Tylko chodzi o to, żeby sobie pomagać, a nie robić za kogoś wszystko od początku do końca. No to dobrze, że ta dziwna kobieta już się więcej u nas nie pokazała, bo przecież nas męczyła. A my mieliśmy i bez niej wystarczająco dużo problemów do przemyślenia.
Pigułka
My tymczasem mieliśmy zupełnie poważny problem. W naszym domku robiło się czasami strasznie gorąco. Pańcia nam wytłumaczyła, że to wszystko przez to, że jest lato i gorąco jest wszędzie, nie tylko u nas w domu. Pańcia zwykle zostawiała cały czas otwarte lub przynajmniej uchylone okno, ale i tak nie dawało to zbyt wiele. I Pańci też było gorąco. No, ale nie było wyjścia – musieliśmy się do tego po prostu przyzwyczaić, bo nic innego nie można było zrobić. Inna rzecz, że nie było to zbyt trudne, bo naprawdę lubiłam ciepło, a przez otwarte okno zawsze do mieszkania wchodziło świeże powietrze.
Poza tym w tym oknie była specjalna siatka, więc świeże powietrze mogło wejść do środka, ale żadne muchy i osy już nie dały rady wlecieć. I dobrze, bo ani my, ani Pańcia nie lubiliśmy much, bo one są strasznie brudne i roznoszą choroby. A na dworze to już się nimi zajmowały ptaki.
Swoją drogą jakie to ciekawe, że ptaki zjadały muchy i nic złego im się nie działo. Ale pewnie te muchy roznoszą choroby, które są groźne dla kotów i ludzi, ale już nie dla ptaków. No to dobrze, że te ptaki jedzą muchy. Dzięki temu same nie są głodne, a poza tym pomagają nam, żebyśmy nie chorowali.
Psotek
To te ptaki jednak są pożyteczne! Trochę mnie to zdziwiło, bo nigdy wcześniej o tym nie słyszałem. Pewnie, że miło się słuchało ich koncertów, ale nie miałem pojęcia, że one robią coś innego poza śpiewaniem. Ciekawe, jak to Pigunia odkryła, choć ja tego nie zauważyłem... Ale ona zawsze umiała świetnie obserwować...
Pigułka
To przecież nie było nic trudnego. W końcu wiadomo, że ptaki też muszą coś jeść, choć chodzą na dwóch łapkach, a nie na czterech, a jeśli chcą się ruszać szybciej, to rozwijają przednie łapki, machają nimi – i zamiast chodzić, poruszają się w powietrzu. To się nazywa latanie. No i muchy też latają w powietrzu, ale wolniej niż ptaki, bo są od nich znacznie mniejsze, więc mają przednie łapki – skrzydełka – znacznie mniejsze niż ptaki. Tylko ciekawe, że te przednie łapki wyrastają ptakom z tej strony, gdzie one mają kręgosłup. Ale gdyby im te skrzydełka tak nie wyrastały, to by nie mogły latać. Jak to dobrze, że jest ktoś, kto poluje na te wstrętne muszyska!!!
Psotek
Do naszego domu muszyska nie miały wstępu – i dobrze! Po co nam choroby? Poza tym pilnowałem, żeby Pańcia po powrocie do domu dokładnie myła łapki. Przecież poza domem dotykała różnych rzeczy, na których było na pewno dużo brudów. To po co ma udawać muchy-flejtuchy i przenosić choroby? No więc gdy Pańcia otwierała drzwi do mieszkania, to już na nią czekaliśmy w przedpokoju, a ja pilnowałem, żeby zaraz po wejściu umyła łapki. I dopiero wtedy pozwalałem, żeby nas głaskała. Zresztą Pańcia nigdy nie miała z tym problemów, bo była prawie taką samą czyścioszką jak my. I też nie cierpiała brudów. Dlatego starała się, żeby w naszym domku było czyściutko.
CDN. :D

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Pt mar 21, 2008 9:52

Jako,ze mnie nie bedzie do wtorku to już dzisiaj:

Niechaj wielkanocne życzenie,
Pełne nadziei i miłości,
Przyniesie sercu zadowolenie
Dzisiaj i w przyszłości

kothka

 
Posty: 11588
Od: Wto lis 09, 2004 12:50
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt mar 21, 2008 10:20

I znów się wzruszyłem...
Psot

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob mar 22, 2008 17:05

Psotek, a do skrzynki takiej listowej to zaglądałeś ??? Bisia
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie mar 23, 2008 13:32

Bisiu, w czwartek przyszło awizo, ale Duża nie miała czasu, żeby pójść na pocztę. Pójdzie we wtorek. Strasznie się Duża zastanawiała, co to może być. Ale nikt się nie spodziewał, że to coś od Ciebie :)
Psot

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto mar 25, 2008 11:39

Ciocia Kociama ostatnio zaniedbuje Psotusia. To ja wpisuję swój wiersyk :)
Inka

Szary skrawek nieba
i szare kamienie
z kartoników budka
i skromne jedzenie

Moja Mama tutaj
mieszkała wraz z nami
Kochała nas, dzieci
tuliła łapkami

I przyszły raz Duże
nas wszystkich złapały
chciały do świetlicy
do Domków zabrały

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto mar 25, 2008 17:57

Jak to jest, że w poezji to Ineczka nie speleni????????????????/

Iskropka

 
Posty: 2651
Od: Pt lis 30, 2007 21:11
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro mar 26, 2008 11:06

Bo w poezji łatwiej powiedzieć różne rzeczy niż w zwykłej rozmowie :)

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw mar 27, 2008 5:55

Ineczko ciocia jest zachwycona Twoimi wierszykami :love:

Psotusiu piszemy dalej chociaz grypa mi dokucza straszliwie :roll:


Pigułka
Pańcia poza tym miała kilka śmiesznych naczyń, które nazywała doniczkami, a w tych naczyniach w środku była ziemia. W każdej z tych doniczek z ziemi wyrastała inna roślinka. Dlatego nie martwiłam się o dekoracje do naszych uczt. Zawsze można było zerwać kilka listków i je poukładać koło talerzyków. Ale Pańcia prosiła, żebym uważała, bo niektóre z tych roślinek co prawda ładnie wyglądają, ale lepiej ich nie brać do pyszczka, bo mogą być dla nas trujące. I Pańcia mi pokazała, o które roślinki jej chodzi. Obiecała zresztą, że niedługo je wyniesie z domu.
Psotek
Wiem, że Pigunia o czymś z Pańcią rozmawiała. Ale akurat tak mi się chciało spać, że nie zwróciłem na to szczególnej uwagi. Przecież dziewczyny takie już są, że ciągle muszą coś mówić Dlatego nigdy się nie przejmowałem babskim gadaniem. No i jak mi Pigułka powtórzyła, o co chodziło, to też się tym niezbyt przejąłem. Przecież moja malutka Pigunia czasem mówiła tylko po to, żeby sobie dodać trochę ważności. Więc zupełnie się nie przejąłem tym, co ona mówiła o tych roślinkach.
Zdecydowałem, że sam wszystko sprawdzę. Tym bardziej, że chciałem też się przekonać, jak to się dzieje, że one rosną do góry, a nie na przykład w dół lub na boki. Więc czasem przewracałem doniczki i rozkopywałem ziemię, żeby zobaczyć, jak wyglądają korzonki roślin. No i zdarzało mi się złamać kawałek roślinki lub rozsypać ziemię. No ale co z tego? Przecież nic takiego strasznego się nie działo z tego powodu.
Pańcia miała dzięki temu zajęcie, bo chciała mieć tę ziemię z powrotem w doniczce, a ja przynajmniej wiedziałem, co to są te całe korzonki i jak one rosną. A złamane gałązki mogłem dokładnie obejrzeć i obwąchać, a potem nawet obgryźć jakiś zielony listek. Tylko że czasami taki listek drapał mnie w żołądek, więc go wymiotowałem.
Pańcia mówiła, że dobrze mi tak, skoro jej nie słuchałem i robiłem po swojemu. Ale ja uważam, że warto było narazić się na drobne koszty, żeby rozszerzyć swoją wiedzę samodzielnie zamiast bazować na tym, co mi ktoś inny powiedział. A poza tym to dzięki tym listkom pozbywałem się z brzuszka włosów, które się tam znalazły w czasie mycia.
Udawałem pilnie, że to właśnie o te włosy mi chodziło, kiedy jadłem roślinki. A Pańcia w to uwierzyła! Ale skoro naprawdę te listki pomagają w usuwaniu włosów z brzuszka, to postanowiłem je od czasu do czasu jeść w tym właśnie celu. I namówiłem Pańcię, żeby wyrzuciła te roślinki, które były dla nas trujące. Pańcia rzeczywiście wyniosła je z domu, ale potem się dowiedziałem, że ich nie wyrzuciła, tylko zaniosła do swojej mamy. Tylko że ta jej mama mieszkała bez kotów. No więc niech sobie te rośliny żyją, skoro już nie mogą zatruć żadnego kota.
Pigułka
Psotek mi opowiedział, że dzięki listkom udało mu się pozbyć włosów, które zalegały w brzuszku po myciu. No to ja też zaczęłam podjadać listki, żeby mi włosy nie zalegały tam, gdzie mi nie były potrzebne. Tylko nie przewidziałam, że pozbywanie się ich nie jest najprzyjemniejszym przeżyciem, jakie by mnie mogło w życiu spotkać.
Psotek
Wiem, że wymioty to żadna przyjemność. Ale już chyba nawet to jest lepsze niż ból brzuszka z powodu głupich włosów w żołądku. Dlatego nic o tym nie mówiłem Piguni. Jeszcze by się wystraszyła i nie zjadła tych listków. Ale może jednak lepiej by było jej powiedzieć? Wiedziałaby przynajmniej, co ją czeka. No, ale trudno, stało się. I już następnym razem uprzedzę Pigułkę, co ją czeka, jeśli posłucha mojej rady. A niech mała ma satysfakcję, że niby sama o czymś zadecydowała!
Pigułka
Kiedy już minęły dwa tygodnie naszego mieszkania z Pańcią, stało się coś dziwnego. Otóż cały czas na łóżku leżało coś, co Pańcia nazywała pościelą. Ta pościel była biała w czerwone kwiatki. I ja nawet ją lubiłam, bo to wyglądało prawie tak jak u Oli, tylko że na pościeli Oli był inny kolor i wzór niż u Pańci. I Pańcia zaczęła niszczyć tę pościel. Z tych opakowań w kwiaty wyjęła poduszkę i kołdrę – i włożyła te opakowania do plastikowego worka, a na łóżku zostawiła to, co było w środku. Potem Pańcia wyniosła ten pełny plastikowy worek z domu i powiedziała, że zaniosła go do pralni. No to zapytałam Pańci, jak zamierza spać. Więc Pańcia wyciągnęła z szafy jeden duży materiał (on się nazywał prześcieradło), jeden mały (poszewkę) i jeden ogromny czyli poszwę. I to też były opakowania na pościel, tylko że czyste i w inne wzorki niż te, które Pańcia wyniosła do pralni.
Psotek
Pańcia najpierw położyła na łóżku prześcieradło. Potem do tego małego materiału, który był kolorowy i nie taki znów mały, wsadziła poduszkę. A do największego – kołdrę, pod którą nikt by nie zmarzł, nawet ja. Tak mnie to zaintrygowało, że postanowiłem sprawdzić, czy ja też się zmieszczę w tym materiale.
Poduszka była tak gruba, że nie udało mi się wejść do tego jej materiału, który się nazywał poszewka. Za to z kołdrą poszło mi łatwiej. Pobuszowałem więc troszkę i w końcu zwinąłem się w kłębek na tej kołdrze, ale w środku tego jej materiału – poszwy. Uff, jak fajnie!!! Było mięciutko, a ta poszwa mnie schowała przed całym światem i osłoniła moje oczy przed światłem.
Nareszcie mogłem spokojnie pospać. A Pańcia może mnie szukać i szukać – ale nie tak łatwo jej będzie odkryć moją kryjówkę. Tylko że zapomniałem o jednej ważnej rzeczy. Pańcia czasem w ciągu dnia lubiła się na chwilę położyć, zwłaszcza w sobotę po obiedzie. I tym razem też tak zrobiła. No i przez to mnie znalazła.
Pańcia wcale się nie złościła na mnie, choć przez chwilę wyglądała na przestraszoną tym, że mnie znalazła akurat w tym miejscu. Potem powiedziała, że się przestraszyła, bo myślała, że może mi w ten sposób zrobiła krzywdę.
Nie da się ukryć, że ja też przez chwilę się tego bałem. Ale z drugiej strony – od czego mieliśmy oboje z Pańcią dobry refleks? No i w końcu przecież nic złego się nam nie stało. I już wiedzieliśmy, że w przyszłości po prostu musimy być ostrożni, a wtedy na pewno nie złego się nam nie stanie
CDN :D

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Czw mar 27, 2008 9:24

Dziękuję, Ciociu :)

Wzruszyłem się wczoraj, bo dostaliśmy z Inusią śliczną karteczkę od Cioci Caty... Tylko Kulka była trochę smutna, ciekawe dlaczego...

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon mar 31, 2008 7:00

Pigułka
Ja też lubiłam kołdrę, ale wolałam się jednak kłaść na poszwie, a nie w niej w środku. Wtedy było więcej światła, które mogło wpaść do moich oczu, ale tylko trochę. Za to byłam pewna, że Pańcia mnie zauważy i nie zrobi mi krzywdy. A najbardziej mi się podobało, jak Pańcia wymieniała kołdrze poszwy, bo potem mogłam wywąchiwać czystość. A ona pachniała wodą, proszkiem do prania i maglem. Nigdy co prawda nie widziałam magla, ale słyszałam, że to jest takie miejsce, do którego ludzie zanoszą wypraną pościel, a tam się ją prasuje. I to prasowanie można było zawsze wywąchać. W dodatku w tym maglu nie tylko prasowali pościel, ale ją też przedtem usztywniali jakimś płynem. Pańcia mówiła, że tak trzeba robić, żeby pościel mogła jeszcze długo jej posłużyć. No to w sumie same korzyści – pościel była sucha, usztywniona i wyprasowana. I w dodatku Pańcia lubiła ten zapach. Ja trochę mniej, ale byłam skłonna go nawet spokojnie stolerować.
Psotek
Któregoś dnia po pracy Pańcia przyniosła do domu strasznie ciężką torbę. Powiedziała, że po drodze była na zakupach. Ale przecież ona codziennie po pracy robiła te zakupy, ale do tej pory one nigdy nie były aż takie ciężkie. A w torbie z zakupami zawsze było coś do jedzenia dla nas, jakieś butelki i kartoniki z piciem dla Pańci, czasem chleb i inne rzeczy do jedzenia dla Pańci, a raz w tygodniu nawet szyneczka – po dwa lub trzy plasterki dla każdego z nas.
Tym razem Pańcia przyniosła całą torbę czerwonych kuleczek. Byłem tym bardzo zaintrygowany, bo przecież było ich za dużo, żeby się nimi pobawić, a kto to widział, żeby jeść takie kulki? Do ubrania też się nie nadawały. Więc po co one Pańci? Czyżby miała za dużo pieniążków? Jeśli tak, to niechby mi kupiła nową piłeczkę w sklepie z kocimi zabawkami!
No to Pańcia obiecała, że następnego dnia przyniesie mi nie jedną piłeczkę, a nawet trzy, żebym się mógł nimi bawić na zmianę. No, chyba że bym wolał zabawkę myszkę, którą można łapać za ogon. Ale ja wolałem piłeczki, bo przynajmniej wiedziałem, co to jest.
Te czerwone kulki podobno nazywały się wiśnie i Pańcia chciała z nich zrobić dżem. Nie rozumiałem tego. Przecież dżem się robi z truskawek – i Pańcia go już zrobiła i zapakowała do takich śmiesznych naczynek, które nazywają się „słoiczki”. Ale Pańcia mi wytłumaczyła, że dżemy można robić z różnych owoców, nie tylko z truskawek. I wiśnie to też są owoce.
No to postanowiłem Pańci pomóc w tym robieniu dżemu. Pańcia umyła te wiśnie, a potem zaczęła wyciągać z nich takie mniejsze, twarde kuleczki, które nazwała pestkami. Wytłumaczyła mi, że te pestki trzeba wyrzucać, bo są niezdrowe. I tylko ta miękka część wiśni nadaje się do jedzenia.
Czasem nabijałem sobie taką wiśnię na pazurek, a potem dokładnie ją oglądałem, wąchałem i wylizywałem. One były zupełnie inne niż truskawki – miały inny kształt, zapach i smak. I niby były czerwone tak samo jak truskawki, ale to był inny odcień czerwieni.
Kiedy już skończyliśmy wyciągać pestki z wiśni – Pańcia to nazwała drylowaniem – wrzuciliśmy pestki do kosza na śmieci, a całą resztę zagotowaliśmy z cukrem. Pachniało to nawet przyjemnie – cóż za rozkosz dla mojego wrażliwego noska! – choć inaczej niż dżem z truskawek. Teraz już rozumiałem, o co Pańci chodziło. Dla samego tego zapachu warto było trochę popracować.
Potem Pańcia wyłączyła gaz i wyniosła z domu śmieci, czyli te pestki, które wyjęliśmy z wiśni. Chodziło o to, żeby na nich nie urosły żadne bakterie, żebyśmy się nie rozchorowali. Jak to dobrze, że Pańcia o to dbała! No i nawet jeśli urosły te jakieś bakterie, to przynajmniej zrobiły to na śmietniku, czyli tam, gdzie jest ich miejsce, a nie u nas w domu.



Pigułka
W czasie naszej kolacji dżem się znów gotował przez chwilę. Potem Pańcia wyłączyła gaz, umyła naczynia i zaczęła się z nami bawić. Bardzo lubiłam zabawę ze sznureczkiem. Pańcia się kręciła dookoła i przekładała sznurek z ręki do ręki, tak że sznureczek biegał dookoła niej znacznie szybciej niż ona się kręciła. A my biegaliśmy za nim i łapaliśmy węzełki, które były na nim zawiązane. Czasem sznureczek podskakiwał go góry, a my wtedy podskakiwaliśmy do węzełków. Ale w końcu oboje się zasapaliśmy. Ja poddałam się pierwsza, a Psotek jeszcze trochę się bawił, choć wiedziałam, że też już był zmęczony. Ale on zawsze lubił pokazywać, jaki to on jest silny. Ale nawet Pańcia wiedziała, że nawet on jest już zmęczony, a co dopiero ja. Ja go przecież znałam całe życie.
Psotek
W końcu Pańcia przestała kręcić sznureczkiem, więc mogłem się położyć koło Piguni. Nareszcie! To było naprawdę zabawne, ale ja już miałem dość, choć nie chciałem się do tego przyznać. Hmmmm, może Pigunia miała rację, że Pańcia już dobrze znała moje możliwości i dlatego dała mi szansę wycofania się z honorem? A może jej się tylko znudziło kręcenie tym sznurkiem i dlatego go odłożyła? W każdym razie po tej zabawie wskoczyliśmy na fotel (a właściwie to ja się wdrapałem, a Pigułkę ułożyła Pańcia, bo maleńka nie miała sił na skakanie) i zasnęliśmy smacznie, prawie jak w domku Oli. Teraz już byłem pewny, że dobrze trafiliśmy. Pańcia naprawdę o nas dbała.
Któregoś dnia po pracy Pańcia przyniosła do domu strasznie ciężką torbę. Powiedziała, że po drodze była na zakupach. Ale przecież ona codziennie po pracy robiła te zakupy, ale do tej pory one nigdy nie były aż takie ciężkie. A w torbie z zakupami zawsze było coś do jedzenia dla nas, jakieś butelki i kartoniki z piciem dla Pańci, czasem chleb i inne rzeczy do jedzenia dla Pańci, a raz w tygodniu nawet szyneczka – po dwa lub trzy plasterki dla każdego z nas.
Tym razem Pańcia przyniosła całą torbę czerwonych kuleczek. Byłem tym bardzo zaintrygowany, bo przecież było ich za dużo, żeby się nimi pobawić, a kto to widział, żeby jeść takie kulki? Do ubrania też się nie nadawały. Więc po co one Pańci? Czyżby miała za dużo pieniążków? Jeśli tak, to niechby mi kupiła nową piłeczkę w sklepie z kocimi zabawkami!
No to Pańcia obiecała, że następnego dnia przyniesie mi nie jedną piłeczkę, a nawet trzy, żebym się mógł nimi bawić na zmianę. No, chyba że bym wolał zabawkę myszkę, którą można łapać za ogon. Ale ja wolałem piłeczki, bo przynajmniej wiedziałem, co to jest.
Te czerwone kulki podobno nazywały się wiśnie i Pańcia chciała z nich zrobić dżem. Nie rozumiałem tego. Przecież dżem się robi z truskawek – i Pańcia go już zrobiła i zapakowała do takich śmiesznych naczynek, które nazywają się „słoiczki”. Ale Pańcia mi wytłumaczyła, że dżemy można robić z różnych owoców, nie tylko z truskawek. I wiśnie to też są owoce.
No to postanowiłem Pańci pomóc w tym robieniu dżemu. Pańcia umyła te wiśnie, a potem zaczęła wyciągać z nich takie mniejsze, twarde kuleczki, które nazwała pestkami. Wytłumaczyła mi, że te pestki trzeba wyrzucać, bo są niezdrowe. I tylko ta miękka część wiśni nadaje się do jedzenia.
Czasem nabijałem sobie taką wiśnię na pazurek, a potem dokładnie ją oglądałem, wąchałem i wylizywałem. One były zupełnie inne niż truskawki – miały inny kształt, zapach i smak. I niby były czerwone tak samo jak truskawki, ale to był inny odcień czerwieni.
Kiedy już skończyliśmy wyciągać pestki z wiśni – Pańcia to nazwała drylowaniem – wrzuciliśmy pestki do kosza na śmieci, a całą resztę zagotowaliśmy z cukrem. Pachniało to nawet przyjemnie – cóż za rozkosz dla mojego wrażliwego noska! – choć inaczej niż dżem z truskawek. Teraz już rozumiałem, o co Pańci chodziło. Dla samego tego zapachu warto było trochę popracować.
Potem Pańcia wyłączyła gaz i wyniosła z domu śmieci, czyli te pestki, które wyjęliśmy z wiśni. Chodziło o to, żeby na nich nie urosły żadne bakterie, żebyśmy się nie rozchorowali. Jak to dobrze, że Pańcia o to dbała! No i nawet jeśli urosły te jakieś bakterie, to przynajmniej zrobiły to na śmietniku, czyli tam, gdzie jest ich miejsce, a nie u nas w domu.
Pigułka
W czasie naszej kolacji dżem się znów gotował przez chwilę. Potem Pańcia wyłączyła gaz, umyła naczynia i zaczęła się z nami bawić. Bardzo lubiłam zabawę ze sznureczkiem. Pańcia się kręciła dookoła i przekładała sznurek z ręki do ręki, tak że sznureczek biegał dookoła niej znacznie szybciej niż ona się kręciła. A my biegaliśmy za nim i łapaliśmy węzełki, które były na nim zawiązane. Czasem sznureczek podskakiwał go góry, a my wtedy podskakiwaliśmy do węzełków. Ale w końcu oboje się zasapaliśmy. Ja poddałam się pierwsza, a Psotek jeszcze trochę się bawił, choć wiedziałam, że też już był zmęczony. Ale on zawsze lubił pokazywać, jaki to on jest silny. Ale nawet Pańcia wiedziała, że nawet on jest już zmęczony, a co dopiero ja. Ja go przecież znałam całe życie.
Psotek
W końcu Pańcia przestała kręcić sznureczkiem, więc mogłem się położyć koło Piguni. Nareszcie! To było naprawdę zabawne, ale ja już miałem dość, choć nie chciałem się do tego przyznać. Hmmmm, może Pigunia miała rację, że Pańcia już dobrze znała moje możliwości i dlatego dała mi szansę wycofania się z honorem? A może jej się tylko znudziło kręcenie tym sznurkiem i dlatego go odłożyła? W każdym razie po tej zabawie wskoczyliśmy na fotel (a właściwie to ja się wdrapałem, a Pigułkę ułożyła Pańcia, bo maleńka nie miała sił na skakanie) i zasnęliśmy smacznie, prawie jak w domku Oli. Teraz już byłem pewny, że dobrze trafiliśmy. Pańcia naprawdę o nas dbała.
Pigułka
Chciałam jakoś opowiedzieć Mamie o wszystkich naszych nowych przeżyciach. Jednak nie wiedziałam, jak to zrobić, bo teraz mieszkaliśmy daleko od niej. W końcu namówiłam Pańcię, żeby wszystko przekazała Oli. Przecież one obie umiały się posługiwać takim śmiesznym urządzeniem, które nazywa się telefon. Ola miała jeden aparat, a Pańcia drugi. I one oba były połączone specjalnymi drucikami. I wystarczyło wystukać siedem cyferek, żeby Ola usłyszała, że Pańcia chce z nią rozmawiać lub na odwrót.
No to poprosiłam Pańcię, żeby powiedziała wszystko Oli, żeby ona potem mogła powtórzyć to wszystko Mamie, Czarnulce i Azorkowi. Oni się z tego na pewno ucieszą. No i Pańcia tak zrobiła, ale okazało się, że Ola gdzieś wyjechała na wakacje, a w domu był tylko Oli brat. No ale ten brat opiekował się przecież Azorkiem. I obiecał mu wszystko opowiedzieć. A Ola miała niedługo wrócić, więc Pańcia poprosiła, żeby Ola też zadzwoniła, jak tylko będzie w domu.
Psotek
Trochę byłem rozczarowany tym, że Pańcia nie mogła porozmawiać z Olą. Ale z drugiej strony ucieszyłem się, że Ola mogła gdzieś wyjechać z rodzicami. Podobno nie wszyscy tak mogą, bo na takie wyjazdy potrzebne są pieniążki i nie wszyscy ich mają wystarczająco dużo. A niektórzy inni mają kogoś chorego w domu i muszą się nim opiekować, nawet jeśli mają pieniążki na wyjazd. I też muszą zostać w domu. No to dobrze, że Ola miała pieniążki i mogła pozwiedzać kawałek świata poza domem. A Oli brat zawsze dotrzymywał słowa, więc byłem pewny, że wszystko przekaże Oli zaraz po jej powrocie.
Pigułka
Nawet lubiłam Oli brata, ale nie wierzyłam, że dotrzyma słowa. On był bardzo miły, ale miał tak dużo różnych rzeczy do zrobienia, że mógł zapomnieć. Ale powiedział Pańci, że wszystko zapisze, żeby na pewno przekazać Oli to, o co nam chodziło. I powiedział nam, że Azorek już czuje się lepiej, ale jest trochę smutny, bo nie może się spotykać z nami, Mamą i Czarnulką tak często, jak by chciał. Dobrze, że był w domu przynajmniej z Mamrotką, bo Oli brat musiał wychodzić do pracy, a Oli babcia nawet jego trochę przerażała.
Po kilku dniach Ola rzeczywiście zadzwoniła i porozmawiały sobie trochę z Pańcią. I potem też co jakiś czas ze sobą rozmawiały.
Psotek
Czasami odwiedzała nas dziewczynka z sąsiedztwa, Kamila. Ale śmiesznie było! Okazało się, że ona mieszkała dokładnie pod nami i trzeba było z naszej górki zejść schodami na sam dół, żeby trafić na jej drzwi. Ja czasem wychodziłem na schody, ale było ich strasznie dużo, więc mi się nie chciało zbiegać aż do Kamili i jej mamy. Wystarczała mi wyprawa do najbliższych kwiatków. One stały w połowie drogi między naszym piętrem a tym trochę niższym. Sąsiedzi Pańci z zapałem podlewali te kwiaty, a ja codziennie do nich zbiegałem i z równie wielkim zapałem je obgryzałem z listków. A potem szybciutko wracałem do domu i udawałem, że to nie ja przy nich manipulowałem.
Kamili nigdy bym tego nie zrobił, bo ją lubiłem. A poza tym – bądźmy szczerzy – Kamila mieszkała strasznie daleko, aż trzy piętra pod nami. Inaczej może bym się zmobilizował, żeby sprawdzić, jakie są jej kwiatki. W dodatku Pańcia powiedziała, że trochę wyżej od Kamili mieszka jeszcze jeden kot, trochę starszy od nas. To może byłby niezadowolony, gdybym przeszedł przez jego terytorium?
Pigułka
Ja byłam trochę onieśmielona, kiedy Kamila po raz pierwszy do nas przyszła. Ale ona była fajna, więc zaczekała aż ja się trochę ośmielę. Tylko że kiedy do nas szła po schodach, to nawet Pańcia ją słyszała, jak ona była dwa piętra niżej niż nasze mieszkanko. I Pańcia jej wytłumaczyła, żeby aż tak nie tupała, bo to podobno nieładnie. I Kamila się potem starała chodzić ciszej, a nie jak słonica. Pańcia mi wytłumaczyła, że słonice to są strasznie duże zwierzątka, takie duże, że by się nie zmieściły w naszym domu. I głośno tupią właśnie dlatego, że są takie ciężkie. A Kamila przecież była dziewczynką, i to znacznie mniejszą od Oli. No to fajnie, że zrozumiała i posłuchała Pańci.
CDN. :D

Czytać Cioteczki czytać :)

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Pon mar 31, 2008 8:29

Dziękuję, Ciociu :)
Psot

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon mar 31, 2008 8:51

Psotusiu Kochany nie dziekuj mi tyle :D
I tak nie wklejam tak często jakbym chciała no ale staram sie prawda? :roll:


Ciotki czytać :!: bo się razem z Psotusiem oflagujemy i zastrajkujemy :lol:

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Pon mar 31, 2008 9:00

Cioteczki nas nie lubią :(:(:( Zastrajkujemy chyba...
Psot

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon mar 31, 2008 9:02

Cioteczki ,Psotusiowi smutno :(

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Majestic-12 [Bot], zuza i 92 gości