Witam Was niedzielnie
Dzisiaj została wypuszczona kotka sterylizowana we wtorek.
Jest to jedna z "nowych" kotek.
P. Iza poprosiła mojego TŻa, żeby z nią pojechał do tego miejsca, bo nie za bardzo może dojść do porozumienia z właścicielem garażu, w pobliżu którego koty bytują i który je dokarmia.
Ten człowiek jest przychylny kotom, ale ma jakieś nieuzasadnione watpliwości co do sterylizacji, pomimo, że sam widzi, że młode kociaki po prostu giną...
Wydawało się, że przyjął do wiadomości, że planujemy wysterylizować wszystkie kocice, jedna kotka została już zrobiona we wtorek i wczoraj w jakiś sposób zdobył adres p.Izy i po prostu bez zaproszenia wparował do mieszkania - "gdzie jest kot?", "niech p. odda tego kota", chciał kotkę zabrać na rękach
Trzeba p. Izę nauczyć większej asertywności, bo nie mieści mi się w głowie, że w zasadzie obcy facet wparował jej do mieszkania
TŻ go opierniczył za to najście, bo to ewidentnie wygląda na to, że facet zamiast zadzwonić do niego, to wybrał sobie łatwiejszą ofiarę.
Generalnie wszystko jest w porządku.
Na koniec dziękował za te sterylizacje
Ale to przykre, że nawet współpraca z osobami przychylnymi kotom nie jest usłana różami.
Jak można obserwować, że kocięta się rodzą, chorują, głodują, znikają i uznać, że tak musi być... I to jeszcze w sytuacji, gdy rozwiązanie ma podane na tacy.
Dostał jeszcze wydruki dotyczące sterylizacji, może poczyta i trochę zmieni "poglądy".