Opowiastki nie będzie, bo nic się ciekawego nie dzieje

Na szczęście

Tfu! tfu! odpukać!
Fluszak, pisałam parę razy, jak Czesio trafił do nas, więc i teraz się nie wyprę - z pseudohodowli, niestety. Dużo czytałam o kotach, zanim go kupiłam, o jedzeniu, zabawach, zachowaniu. Wiedziałam, że kotek powinien być oddzielany od matki w wieku 12 tygodni i powinien mieć w 8-ym oraz 12 tygodniu wykonane szczepienia. No i szukałam. Do głowy by mi nie przyszło, że ludzie hodują koty nie z pasji, a dla zysku. Wiedziałam, owszem, o handlarzach trzymających chore zwierzęta w klatkach na bazarach i od takich w życiu bym nie kupiła. Natomiast kompletnie nie przychodziło mi do głowy, że kupowanie kotka odchuchanego, z czyjegoś ciepłego domu, zadbanego, też jest złe. Szczęście w nieszczęściu, że naprawdę trafiłam na zadbaną "hodowlę". Kotki miały wykonane szczepienia (x2), odrobaczenia (x2), miały książeczki zdrowia, były zsocjalizowane w pełni i oddawane po 12 tygodniu życia. Cześ trafił do mnie po kończeniu 13-tego. Widziałam też rodziców. Tata Czeska jest boooskim kocurem. Bliżej mu chyba jednak do kartuza niż brytka, bo to olbrzym prawdziwy (11 kg). Cóż, dumna nie jestem, ale na swoje usprawiedliwienie dodam, że szukałam dokładnie. Odrzucałam oferty ludzi, którzy wciskali mi 6 tygodniowe kocię (raz ostro pokłóciłam się o to z pewnym facetem), nie brałam na łapu-capu, prosiłam o dużo zdjęć, na miejscu oglądałam ząbki, dupkę, uszka i całe kocię. Jednak temat rodowodu mnie nie interesował. Nie dostrzegałam najmniejszej różnicy między hodowlą i "hodowlą". Ba!
Do głowy mi nie przychodziło, że jest jakakolwiek! Interesowały mnie karmy, ich skład, żwirki, kuwety i pielęgnacja, bezpieczeństwo. O całej reszcie dowiedziałam się dużo później, gdy Cześ rozkokosił się u nas na dobre.
Jożik zaś jest koteczkiem adoptowanym. Po wpadce

Ale przynajmniej uczciwie szukano mu domu - za darmo. Jego mama jest już po sterylce. Ludzie popełniają błędy, ale sądzę, że nie są one tak szkaradne, gdy człek zaczyna zdawać sobie z nich sprawę, a najlepiej - gdy je naprawi.
Trzeci kot, jak obiecałam Aamms, będzie schroniskowym persem. No chyba, że wcześniej trafi mi się jakaś dachowcowa bieda, która sama wpadnie mi w ręce. Tylko żeby mąż się zgodził...
A Czesia kocham tak bardzo, tak strasznie mocno, jest moim tak wymarzonym i wytęsknionym koteczkiem, że... zawsze zajmie odrobinę, ciupinkę, minimum więcej miejsca w mym serduchu niż jakikolwiek inny kot. Cześ został stworzony specjalnie dla mnie (na miarę), a ja pojawiłam się na świecie... dla Czesia 