Aaaa psik. Że sie tak optymistycznie przywitam. Grypsko paskudne mnie dopadło i opuścić nie chce. Ale dzięki temu wyszły na jaw prawdziwe charaktery Panów B i M.
Otóż Pan B. jest kotem pełną gębą. Chodzi własnymi ścieżkami, o człowieku przypomina sobie gdy
a) usłyszy dźwięk otwieranej lodówki
b) usłyszy grzechot pudełka z karmą
c) chce mu się miziania, miziania i miziania już.
W pozostałych momentach Pan B. albo śpi sobie gdzie jemu wygodnie, lub też goni Pana M. No raz dziennie wytrzymuje sesje powitalnych tarmoszeń od dzieciarni. W nocy co najwyżej może iść spać na klacie Yano, moja jest widać za miękka, a Pan B jest twardziel.
Za to Pan M. to nie jest żaden kot tylko pies. I dlatego ostatnio wołam na niego Piesek. Ale Pieskiem jest tylko dla mnie hyhy

Przybiega na każde zawołanie. Chodzi przy nodze. Pięknie aportuje myszki. Gdy leżałam z gorączką cały czas leżał przytulony do mnie, nawet do łazienki szedł ze mną. Wiecie taki wierny przyjaciel, zawsze przy tobie. Kiedy Bonzo łaskawie na mnie wskoczy Piesek grzecznie przenosi sie w nogi. I patrzy z takim uwielbieniem. Już bym sie zaczęła o niego poważnie bać, ale dziś przyprawił mnie niemal o zawał więc doszłam do wniosku że to nadal kot, tylko taki upierdliwie-miziasto-słodki.
Otóż rano wchodze do pokoju obudzić dzieci a tu Michał mi krzyczy:
"Maaaamaaaaa spójrz weeeeź Maaaćkaaaaaaaa"
Mama niestety spojrzała. I omal nie padła tak jak stała. Na podłodze dziecinnego pokoju zwijał się biedny wij Lilia a Maciunio obserwował ją lekko pacając łapką
Michu musiał wczoraj niedokładnie zamknąć pojemnik z wijem, ten próbował się wydostać co wykorzystał Maciek i mu pomógł

No i obserwował sobie takie dziwne stworzonko. I tak dobrze, że to nie był Bonzo, ten Lilię by od razu zeżarł...
Wijowi nic się nie stało, został tym razem porządnie zamknięty, nie będzie mi tu krocionóg Prison Break urządzał
Pokój dzieciaków także zamknęliśmy, gdyż Maciejka wiedząc co znajduje się w pojemniku nie chciał go opuścić na krok. Teraz co chwila podchodzi i miauczy pod drzwiami. Miaukiem w którym słychać "wiijaaaaau"
Oczywiście teraz siedzi na mnie, wtulony z całej siły i mruczy jak opętany. Bonzo czeka na powrót Yano. Po prostu każdy z nas ma swojego kota
