Już jestem

ale się cieszę, że o nas pamiętacie.
Zacznę od niefortunnej wizyty Gina z nami u rodziców, zostalismy zaproszeni do rodziców prawie na cały dzień i dlatego stwierdziliśmy, że bierzemy Gina aby nie tęsknił za nami.
W windzie juz włączył syrene

, u rodziców od razu schował sie pod krzesło i płakał. Wzieliśmy go na tapczan miedzy nas i sie uspokoił, nawet szyneczka była dla niego w czapce niewidce, kuweta zresztą tez.
Tak sobie leżał między nami do czasu jak mój mąż z Mikim poszli sie przejść, Gin pobiegł do drzwi i w płacz. Zabrałam go na kolana, znowu sie uspokoił, ale ja musialam do toalety więc on znowu w płacz. Musieliśmy wizyte przerwac i jechać do domu. W domku Ginuś w te pędy do kuwety a następnie do miski

jeszcze chwilę pomarudził i dosyc glosno nam powiedział co o nas myśli i poszedł spać.
Punieczka od pewnego czasu znowu z nami śpi

a musze powiedzieć, że aby do nas przyjść do łóżka to musi wykazać sie nielada odwagą, Aby się położyć przy mojej buzi to musi przejść koło Gina, ktory śpi w moich nogach bo Tosia zajeła jego spanko przy naszym łóżku.
Tak to jest jak się długo nie pisze to potem takie długie posty sie tworzą, a i tak na pewno o czymś zapomniałam.
W Ikei jeszcze nie byliśmy
Zdjecia bedą.