Ogólnie ciężki weekend miałam chociaż jeszcze się nie skończył. Jutro chyba nie wychodzę z domu, bo znowu kota znajdę

Kurde... niestety muszę wyjść z domu
Oto co przywieźliśmy dzisiaj z TŻ ze wsi od teściów. Kocurek zawsze przychodził po jedzenie jak teściowie przyjeżdżali, dzisiaj też przyszedł, jego oko wygląda jak poniżej

Tak wyglądał w zeszłym roku:
Wieś jest koło Radomia, zapakowaliśmy go w kartonowe pudełko, obwiązaliśmy sznurkiem (pudełko oczywiście), w pudełku zrobiliśmy dziurki i zawieźliśmy kota do Warszawy. Kocurek lekki jak piórko

siedzi teraz w klatce, którą miała jutro zająć miziasta koteczka złapana przeze mnie wczoraj w ręce na sterylkę aborcyjną... Koteczka mam nadzieję nie urodziła wczoraj w lecznicy... Nikt w każdym razie dziś do mnie nie dzwonił, że zostałam szczęśliwą babcią miotu burych kociąt

więc mam nadzieję, że koteczka została szczęśliwe wysterylizowana.
No i tak, co dalej... nie wiem...