Jesień... teraz domowy...czyli Kroniki Złociejowskie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie mar 23, 2008 19:32

Wśród zgromadzonych rozległy się ciche szepty. Leśny zaś podniósł dłoń i dokończył :
- …ale postanowiłem przymknąć na to oko. Nie powiedział przecież ani słowa o tym, gdzie odbywają się zgromadzenia i nie przyprowadził tutaj nikogo z ludzi. Zatem przyjmuję cię do zgromadzenia na mocy porozumienia starszych.
Stałem oszołomiony na pniaku, a najstarsi z mieszkańców lasu kolejno podawali mi ręce. Przed moimi oczyma przesuwały się twarze spalone słońcem na kolor gliny, twarze brodate, twarze pomarszczone jak zimowe jabłka.
- Żebyś jednak nie miał za dużo swobody wyznaczam ci opiekuna – rzekł Leśny, kiedy skończyła się ceremonia powitania..
Rozejrzałem się niepewnie dokoła siebie ale Leśny uśmiechnął się ciepło i spojrzał w kierunku Bazylego.
- Myślę, Bazyli, że wywiążesz się ze swej roli doskonale.
Bazyli napuszył się i uroczyście obiecał, że dopilnuje, bym nauczył się wszystkiego, co powinienem umieć i ponownie zadudniły leśne bębny.
Zrobiłem krok aby przyłączyć się do kręgu tańczących ale kot złapał mnie za kubrak.
- Na NAS już pora – powiedział nie znoszącym sprzeciwu tonem i jak niepyszny wdrapałem się na jego grzbiet.
- Ale zaczyna się zabawa – mruknąłem pod nosem.
- Czy się przesłyszałem, czy mówiłeś coś o jakiejś zabawie ? – zapytał ironicznie Bazyli.
Zamilkłem, urażony. Wgłębi ducha zaś pomyślałem, że od tej chwili tracę przyjaciela a zyskuję surowego mentora, jednak myliłem się.
Kiedy wróciliśmy do domu kot wyciągnął się obok ciepłego jeszcze pieca i powiedział pojednawczo :
- I tak dostatecznie długo byłeś w towarzystwie starszych…a na leśne wino jeszcze przyjdzie czas. Bądź cierpliwy.
Najbliższe dni pokazały, że nauki, jakie pobierałem u Bazylego były równie ciekawe jak nocne włóczęgi po okolicy.
Dowiedziałem się jak bezpiecznie wspinać się po drzewach, jak rozpoznać trawę porastającą bagna od tej, która rośnie na miedzach i na łąkach, z której strony jest północ i jak szukać na niebie gwiazdy kiedy nagle znajdę się z dala od domu.
Zdarzało się również, że kot pokazywał mi rzeczy, o których mówił, ze nie powinien nawet o nich napomykać…a należał do nich dziki tytoń, którego wysuszone liście można było palić napełniwszy nimi pustą łodygę jakiegoś polnego chwastu, a potem dla zabicia zapachu przegryzać liściem świeżej mięty .
Dowiedziałem się, że sfermentowane jagody powodują zawrót głowy podobnie jak leśne wino, że niepozorna roślinka o fioletowych, drobnych kwiatkach działa na koty podobnie jak leśne wino i że nigdy nie należy układać się do drzemki ani w konopiach ani w stercie konopnych paździerzy, bowiem sen, który nadchodzi jest ciężki i tak mocny, że trudno się zeń wybudzić.

cdn
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie mar 23, 2008 21:53

:)
Mądry Bazyli...
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon mar 24, 2008 14:11

Bazyli jest debesciak :!:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon mar 24, 2008 14:59

Bazyl na Prezydenta Złociejowa :)

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon mar 24, 2008 17:39

Pewnej nocy, kiedy niebo było usiane gwiazdami tak obficie, że wydawało się, że nie ma między nimi wolnego miejsca kot zabrał mnie pod las i kazał spojrzeć w górę.
Uczyniłem to bez najmniejszego wahania, bowiem - dokładnie jak orzekł kot – rzeczywistość bywała gorsza od nieskończoności.
- No i co ? – zapytał kot.
- Gwiazdy – odparłem zgodnie z prawdą.
- I… ? – indagował Bazyli.
- Nieskończoność – bąknąłem – która…
Kot pokiwał głową.
- Poza nią wszystko ma swój kres – powiedział poważnie.
Światło gwiazd momentalnie z ciepłego zrobiło się zimne i dalekie i poczułem, jak w brzuchu pęcznieje mi lodowa kulka.
- Tam, wysoko jest miejsce, do którego zmierzamy wszyscy – rzekł kot, a w jego oczach rozbłysła ogromna, złota gwiazda.
- Ja i ty ? – zapytałem.
- Ja – odrzekł kot.
Moje serce wykonało dziwną ewolucję.
- Nie rozumiem dlaczego mi to mówisz – powiedziałem.
Kot trącił mnie nosem z niespotykaną czułością.
- Po prostu chciałem powiedzieć ci, że czas ma tendencję do przemijania. To rzecz jasna jest częścią nauki. Oczywiście każdy ma swój odrębny czas – ludzie, zwierzęta i skrzaty.
Nagle wyobraziłem sobie mój świat bez braci, sióstr, bez rodziców i…bez mruczenia Bazylego.
- To akurat wcale mi się nie podoba - mruknąłem pod nosem.
- Mi również – zgodził się Bazyli – ale ani ja ani ty nie mamy na to wpływu. Czas to CZAS.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pon mar 24, 2008 17:40

nie będę wstawiac początku nowego rozdziału - który juz jest gotowy...jutro :)
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pon mar 24, 2008 18:51

az przebieramy łapkami ze zniecierpliwienia :!:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon mar 24, 2008 19:25

Oj tak...
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto mar 25, 2008 10:57

Czas to Czas...
Jak mawiał Roch Kowalski - wuj - to wuj :)

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto mar 25, 2008 18:16

7.


Czas rzeczywiście płynął. Prawdę powiedziawszy nigdy dotąd nie zwracałem na to uwagi – po zimie przychodziła wiosna, po wiośnie – lato, po lecie – jesień…Noce były duszne albo tylko ciepłe, albo zupełnie mroźne. I wszystko to był Czas. Pomyślałem, że dobrze byłoby odnaleźć to miejsce, gdzie Czas zaczyna się i cos z nim zrobić.
Usiadłem w kępie dzikiej mięty, tuż obok pochrapującego Bazylego i zamyśliłem się głęboko.
Po godzinie, kiedy od myślenia rozbolała mnie głowa doszedłem do wniosku, że Czas mieszka w starym, stojącym w jadalni zegarze.
Było to dla mnie absolutnie oczywiste – mieszkańcy dworku przechodząc obok zegara spoglądali na jego wąsatą tarczę , kręcili głowami i mówili „ już czas na obiad” albo wskazywali dzieciom złote, misterne cyfry mówiąc, że „już czas do łóżka”…
Otrzepałem kubrak z lepkich nasionek, które się do niego przykleiły i na palcach wślizgnąłem się do jadalni.
Wyskoczyłem na krzesło, z krzesła na stół, ze stołu na kredens skąd tylko kilka centymetrów dzieliło mnie od zegara.
Już-już zbierałem się do skoku, gdy nagle tuż obok mnie jak spod ziemi wyrósł Bazyli.
- A to co znowu ? – syknął. – Co to za brewerie ?
Zawstydzony spuściłem głowę.
- Czas mieszka w zegarze – bąknąłem a kot parsknął śmiechem.
- Czas nie mieszka nigdzie – wytłumaczył mi powstrzymując kolejny wybuch śmiechu. – Czas to nie jest coś, co można złapać jak polną mysz.
- Ale przecież go widać – nie dawałem za wygraną.
- Oczywiście – zgodził się kot. – ale nie można go złapać. On po prostu jest i nie masz na to najmniejszego wpływu.
- A Leśny ? – zapytałem.
- Nawet Leśny – odparł kot.
Nie miałem powodu, aby nie wierzyć kotu, ale na wszelki wypadek postanowiłem sam zapytać Leśnego.
Gdy wszyscy w domu ułożyli się do snu wykorzystałem chwilę nieuwagi kota, który zainteresował się chrobotaniem pod kredensem szmyrgnąłem do sieni, a potem wymknąłem się na zewnątrz.
Pierwszy raz znalazłem się poza domem sam, bez cichej obecności mojego mentora, a czerniejący w oddali las wydał mi się oddalony o setki kilometrów…
Szedłem ścieżką wydeptaną przez kocie łapy starając się nie myśleć o Błotnym Lichu,
niebieskich ognikach unoszących się nad bagniskami, błędnym oparze ścielącym się nad łąką, ale każdy szelest powodował, że moje serce podskakiwało jak żaba na widok bociana.
Kiedy na wysokości mojej twarzy zapaliła się para oczu wrzasnąłem ze strachu zapominając zupełnie o tym, że tak niedawno dołączyłem do leśnego zgromadzenia…
Właściciel pary oczu miał sympatyczny ostry pysk zakończony zimnym jak u psa czarnym nosem.
- Ktoś ty – zapytał poruszając uszami.
- Kleofas Wieczysty, skrzat domowy, członek leśnego zgromadzenia – odparłem starając się powstrzymać drżenie głosu.
- Witam serdecznie – rzekł nieznajomy. – Dalibóg, myślałem, że to pisklę kuropatwy….ale skrzat…to zmienia postać rzeczy…
Obwąchał mnie uprzejmie zamiatając ścieżkę puszystą kitą.
- To ty przypomniałeś ludziom, że wieś została wyjęta spod prawa lasu, prawda ? – zapytał.
- Ja – powiedziałem mniej dumnie, niż się spodziewałem.
- To dobrze, to dobrze…co prawda nie należę do zgromadzenia…ale Bazyli, mój przyjaciel z klanu drapieżników coś napomknął mi na ten temat…
- Bazyli ? – zapytałem zdziwiony. - Z klanu drapieżników ?
- No tak, no tak – nieznajomy podrapał się tylną łapą za uchem. – Tak, ty znasz Bazylego tylko z bajki o kocie, co palił fajkę…domowego mruczka…ale Bazyli, czy chcesz czy nie JEST członkiem klanu drapieżników.
„ Ja jestem król podwórza, pogromca polnych myszy ” zadźwięczało w moich uszach.
- Ale do rzeczy – rzekł nieznajomy. – Dokąd wędrujesz o tej porze?
- Do Leśnego – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Do Leśnego…- powtórzył nieznajomy. – a w jakiej to sprawie, jeśli mogę spytać ?
Od ściany lasu oderwała się wysoka postać i długimi krokami zaczęła zmierzać w naszą stronę.
- Jestem – rzekł Leśny pochylając się nade mną. – Czyżbyś wpadł na kroplę leśnego wina ?
- Kot Bazyli powiada, żem na leśne wino jeszcze za mały- odparłem kłaniając się z szacunkiem.
Śmiech Leśnego zahuczał w powietrzu niby powiew wiatru.
- Mądrze rzecze kot Bazyli ! Więc co cię sprowadza ?
- Chodzi o mnie, o Bazylego i o czas – powiedziałem jednym tchem.
Leśny w paru krokach znalazł się pod lasem i posadził mnie w kępie wonnej macierzanki. Tam opowiedziałem mu wszystko i na koniec dodałem, że czas Bazylego jest zupełnie innym czasem.
Leśny pokiwał rogatą głową.
- Rozumiem cię – powiedział. – To nazywa się miłość…ale jeżeli umiesz myśleć będzie ci towarzyszyć przez całe życie.
- To znaczy…? – poderwałem się z ziemi z ogniem w oczach.
- Nie – odparł Leśny. – Kiedy nadejdzie kres dni Bazylego będzie musiał udać się tam, gdzie odchodzą wszystkie zwierzęta…a ty będziesz musiał nauczyć się żyć wspomnieniem. Chociaż…
- Chociaż …? – podchwyciłem, ale Leśny tylko tajemniczo się uśmiechnął i poklepał mnie po ramieniu małym palcem i zniknął.
Powrotna droga nagle wydała mi się krótsza, ale w bramce domu oczekiwał mnie rozwścieczony Bazyli.
Dostałem łapą w tyłek tak mocno, że aż potoczyłem się w trawę .
- Co to ma znaczyć ? – fuknął kot. – Samodzielne wycieczki po nocy ? Klan drapieżników tylko czeka na jakiś smakowity kąsek !
- Przecież ty…- zacząłem, ale ponownie zdzielił mnie łapą.
- Co wolno kocurowi, nie wolno skrzatowi – zakończył i poprawił mój kubrak.
Noc była ciepła. Niebo na wschodzie zaczynało powoli różowieć, a światło naszej gwiazdy zmieniło się ze złotego w srebrne.
Usiedliśmy na kamiennych schodkach, nie odzywając się do siebie, tylko od czasu do czasu wymieniając spojrzenia.
- Przepraszam – mruknął na koniec Bazyli. – Miłość nie zawsze chowa pazury.
Poczułem, jak do gardła napływa mi nagła fala wzruszenia. Objąłem kocią łapę i przytuliłem się do niej policzkiem.
W tej samej chwili Bazyli na powrót zamienił się w dawnego Bazylego.
Nastroszył wąsy, skrzywił się i mruknął, że takie czułości dobre sa dla małych kociąt, ale dostrzegłem w jego oczach ciepły, tkliwy błysk.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Wto mar 25, 2008 19:37

Cieplutkie...
Dziekuję Caty...
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto mar 25, 2008 20:57

Bazyli skradł moje serce na dobre :lol:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro mar 26, 2008 20:12

8.

Pewnego dnia ze zdumieniem odkryłem, że moje ubranie stało się na mnie za małe – kubrak pił pod pachami, a spodnie sięgały wysoko ponad kostkę.
Matka westchnęła, pokiwała głową, a ojciec odruchowo sprawdził, czy jego fajka i kapciuch z ziołowym tytoniem są tam, gdzie powinny się znajdować.
Spojrzałem w wypolerowane dno miedzianej patelni i zobaczyłem chudego młokosa ze zwichrzoną czupryną.
Bazyli prychnął pod nosem cos na temat próżnych dzieciaków, ale kąciki jego pyszczka uniesione były w górę.
- Normalna kolej rzeczy – powiedział i zwinął się w kłębek.
W tym właśnie czasie odkryłem , że Bazyli zaczyna się starzeć…
Coraz częściej zezwalał mi na samotne wędrówki i przesypiał coraz większą część dnia.
Zauważyłem, że posiwiały mu wąsy i futro na brodzie.
W swoich opowieściach powracał ustawicznie do Dawnych Czasów, kiedy wraz z rodzeństwem i matką mieszkał w zacisznej stodole, gdzie w sianie było tyle myszy, że same wbiegały pod łapy…
Słuchałem wtulony w miękkie futro i myślałem o tym, jak to było, gdy byłem zupełnie małym skrzatem i nie wiedziałem nic o Czasie…
Pewnej nocy, gdy spałem wyjątkowo twardym snem wydało mi się, ze obok mojego posłania przechodzi Bazyli, zatrzymuje się na chwilę i szorstkim językiem dotyka mojej dłoni.
Usiadłem na posłaniu i przetarłem oczy.
Obok mnie nie było nikogo, tylko uchylone drzwi kuchni zaskrzypiały lekko. Zerwałem się na równe nogi i rozejrzałem dokoła.
Koszyk, w którym sypiał Bazyli był pusty, ale poduszka była jeszcze ciepłe.
Narzuciłem kubrak i wybiegłem przed dom. Jasne światło księżyca oświetlało każde pojedyncze źdźbło trawy, kładąc na ścieżce atramentowe cienie. Sam księżyc zaś otoczony był świetlisty pierścieniem, który opalizując drgał na wysokim, czystym niebie.
Obok zaś migotała nisko i jasno nasza gwiazda a jej promienie zdawały się sięgać ziemi.
- Bazyli ! – zawołałem. – Bazyli !
Odpowiedziała mi cisza.
Pobiegłem w stronę lasu czując, jak moje serce wali niby młot.
- Bazyli, gdzie jesteś ? – wołałem aż brakło mi tchu.
Nagle potknąłem się o coś i upadłem w wilgotną od rosy trawę.
- Zatrzymaj się – powiedział Leśny pomagając mi wstać.
- Bazyli…- wyjąkałem.
Leśny pochylił się i usiadł w trawie. W jasnym świetle księżyca wyglądał zupełnie jak pochylone drzewo.
- Twój przyjaciel przekroczył Most – rzekł Leśny i w tej samej chwili dostrzegłem nieruchome ciało kota zwinięte w kłębek w kępie kociej mięty.
- Przecież…- zacząłem i wybuchnąłem niepohamowanym płaczem.
Leśny uniósł moją głowę.
- Patrz – powiedział. – Spójrz w górę.
Nad moją głową, ale poza zasięgiem ręki drżał niewielki połyskujący obłok. Obłok swoim kształtem przypominał smukłego, srebrzystego kota.
Kot przechylił głowę i skoczył w górę stapiając się ze światłem gwiazdy.
Spojrzałem na nieruchome ciało.
Leśny ujął je w ogromne, zielone dłonie i ruchem głowy nakazał mi iść za sobą. Łzy przesłaniały mi oczy, ale dzielnie brnąłem przez wysokie, mokre od rosy trawy.
Zatrzymaliśmy się na skraju lasu, tuż obok wątłych, młodych, anemicznych brzóz.
Leśny złożył na kępie wrzosów to, co niegdyś było Bazylim, a teraz przypominało porzucone futro i zanurzył w trawie dłoń.
Zapachniało świeżą, mokrą ziemią, zupełnie jak ze świeżo usypanego kopca kreta. Leśny wykopał głęboką jamkę , wymościł ją wiechciem miękkiej trawy i złożył do niej ciało mojego przyjaciela.
A potem powoli i dokładnie zasypał wszystko, odkładając na bok sporej wielkości grudkę gliny i przykrył dołek darnią.
Kiedy wyprostował się otarł oczy wierzchem kosmatej dłoni, podniósł mnie z ziemi i posadził na swoim sękatym ramieniu.
Długimi krokami przemierzył łąkę i zatrzymał się tam, gdzie zaczynało się miasto .Postawił mnie na ziemi i nagle znieruchomiał.
- Spójrz, skrzacie – powiedział i małym palcem podniósł mi w górę brodę.
Nad naszymi głowami migotała gwiazda. Długie promienie złocistego światła kurczyły się i wydłużały i na koniec jeden z nich, najdłuższy i najjaśniejszy oparł się na wniesieniu pod lasem oświetlając trzy brzózki i grube pnie najbliżej rosnących drzew.
Leśny pochylił się w głębokim pokłonie i zaśpiewał swoim podobnym do szumu drzew na wietrze głosem :
Niech się weseli, kto się dziś smuci,
Co dzisiaj stracił - jutro powróci,
Siłą miłości powraca Życie
Zgasłe o zmroku - wstanie o świcie…
Gdy pieśń przebrzmiała opar zielonej, gęstej mgły niby królewski płaszcz spowił wysoką postać Leśnego i zostałem sam na skraju miasta ze słowami zagadkowej pieśni w uszach…
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw mar 27, 2008 8:01

Bazyli... :cry:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw mar 27, 2008 12:15

Siłą miłości powraca życie
zgasłe o zmrosku wstanie o świcie....

Bazyli, dlaczego musiałeś odejść :?: :( :( :( :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Gosiagosia, Marmotka, puszatek i 34 gości