miałam sobie pospać i odpocząć...

nie dość, że przez pół nocy mi się śniło, że wszyscy mówili mi, że przytyłam... dieta chyba będzie konieczna... to jeszcze nad ranem - chyba około 7 - usłyszałam rumor... foorta zwaliły wazonik z moim pięknym bukietem świątecznym...

podejrzewam Bajera, bo ten maupolud ogoniasty właził wczoraj na szafkę, na której stał wazon... pryszcz tam wylana woda - śmigus-dyngus miał dywan... a może chciały mnie zrobić i nie trafiły??? wazonik jest w kawałeczkach... a taki ładny był... amerykanski... wiosennie zielony... zafunduję pobudkę reszcie kamienicy - muszę odkurzacz uruchomić... zrobię to zaraz...
Tekla już od rana siedzi na drapaku i obserwuje rudego koleżkę... wczoraj wieczorem znowu razem szaleli... znaczy z Bajerem... koteczka jest przeszcześliwa z odzyskanej wolności... uwierzcie - widać to w każdym jej kawałeczku futerka...
księżniczka Irenka w swojej wielkiej łaskawości, wczoraj, udzieliła mi audiencji i przez dobre pół godzinki miziałam ją, drapałam, głaskałam przy wtórze mruczanek z jej strony... była tak zadowolona z moich usług, że nawet się położyła na mnie... i oczkami z wesołymi ognikami wpatrywała się we mnie... a potem w swojej łaskawości raczyła przyjąć szyneczkę, która częstowałam footra... i tu skończyła się dystyngcja panny... popędzała mnie wzrokiem - szybciej, szybciej, bo dobre... i z niecierpliwości ogonek krążył jak oszalały...
Rata też już prawie zamieszkała na dole... szyneczka też bardzo jej smakowała... i ona popędzała mnie jeszcze bardziej niż Irenka, miaugoląc i marudząc - dawaj mnie, dawaj mnie jak rude wielkie nie chce... (Bazyl)
Zmorka sama sie poczęstowała plasterkiem szynki z talerza - nawet nie wiem kiedy maupa to zrobiła... zobaczyłam jej czarny pyszczek z kawłem szyneczki i usłyszałam groźny pomruk na zbliżającego się Bajera - lepiej zachowaj gowniarzu bezpieczną odległość...
toczy sie u nas wszysztko świątecznie... leniwie...