Wstyd sie przyznac. Juz raz przechodzilysmy przez to pieklo, dzielnie, na wdechu - a taraz poprostu sie rozkleilam (szczegolnie jak cie uslyszlam mireczko)
te ataki to padaczkowe teraz są? czy po tych lekach? jesli od leków, to może jednak tego tasiemca jakimiś innymi metodami wykurzać, mniej męczącymi dla kota...?
Sfinks, czuje jakies zwątpienie w Twoich słowach, ej, laski...wziąc się w garść, przeciez widac że cos się tam znowu w Fionce bąbluje...trzeba gada wytrzebić na amen...a te rady z eutanazją to niech sobie weci wsadzą wiadomo gdzie...najprościej...nie po tym co przeszła, nie po takiej poprawie!!! A moze go tym razem jakimś poza homeopatycznym zajzajerem potraktować?
Znalazlam cos takiego na jakims portalu medycznym
PADACZKA
- przyczyną zawsze są małe larwy glisty ludzkiej (Ascaris) usadowione w mózgu. Razem z nim przenoszą się Bacteroides fragilis, które z kolei są wystarczająco duże by pomieścić tysiące wirusów. Dwa znane wirusy występujące z glistą to coxackie B1 i coxsackie B4. Sporysz, grzyb jest zawsze spotykany w przypadku ataków padaczki.
Nie wiem czy jest inny sposob zeby pasozyt "sobie poszedl" .Zabic go jesli np .w tamim miejscu jak mozg to tez zle .Pasozyty moga byc tez w sercu ...w zasadzie w kazdym organie jaki posiadamy . Tylko jaka jest przyczyna ,ze Fionka zupelnie nie daje sobie z tym rady?