Nawet nie wiesz jak miło się na te koty patrzy, szczególnie mnie - osobie która przez tyle miesięcy obserwowała ledwo pełzające osłabione kuleczki, które pewnie by zdechły za jakiś czas. Jak czytam ich zmagania z życiem każdego dnia to naprawde humor od razu człowiekowi się poprawia. Gdyby nie wy to by kociska umarły tam w piwnicy.
ooo a z tym Krówkiem to jestem zaskoczona. Zawsze w okienku był on pierwszy, do miski leciał pierwszy i dzielnie czuwał nad rodzeństwem, wkoncu to chyba największy kociak z rodzeństwa, czuł się pewnie taki wielki

Po nim w okienku była Fasolka, która wytrzeszczała oczka na wszystko co się ruszało i chciała się bawić i jak widać jest z niej łobuziak. Na samym końcu zataczał się zawsze Grosio który pomału tracił siły. Jego sukcesy się najmilej czyta,bo był w najgorszym stanie. Byłam przerażona jak w transporterku w altanie po złapaniu się nie ruszał...Już byłam pewna że to jego koniec... a jednak nie..
będzie coraz lepiej!
A co w sprawie adopcji Fasolki ?? czy ta pani już się zdeklarowała na jej zabranie??
Teraz próbuję załatwić coś dla reszty. Poproszę o kciuki. Może bym miała domek dla Groszka, ale nic pewnego.
Zobaczysz że niedługo bedzie Ci ich brakowac... w razie czego mogę Ci użyczyć Ine z Amorem gratis czyli mój podręczny zestaw miaucząco-hauczący.
Jakby były do mnie jakieś info to proszę na PW bo gg mi padło jakoś ostatnio