To była jedyna taka grupa w moim życiu, może dlatego, że pójście do szkoły to było wtedy przeżycie, a może dlatego, że z niektórymi znaliśmy się niemal od urodzenia i spędzaliśmy razem większość dnia w przedszkolu albo na podwórku...
Z żadną późniejszą klasą czy grupą nie znałam się tak dobrze i nie mam chęci na odnawianie kontaktów.
W każdym razie sobotni wieczór i kawałek nocy był pełen radości i wzruszeń. Jeden kolega wypomniał mi, że nie dałam mu ściągać, drugiego koleżanki podkablowały, że to od niego dostałam piłką (wylądowałam wtedy w szpitalu z podejrzeniem wstrząsu mózgu), inna koleżanka wspominała, jak przycięła drugiej palec w drzwiach, chłopcy (panowie!

Różnie potoczyły się nasze losy, nie wszyscy mogli być na sobotnim spotkaniu, część jest za granicą. Ale chyba każdemu z obecnych to spotkanie sprawiło dużo radości

Część osób, w tym ja, wcale się daleko nie przeprowadziła, do kilku mogę się nawet przejść na piechotkę
