dziuba pisze:Co do rasowych psów, tu uważam, że kupno rasowego psa (z prawdziwej hodowli!) z listy psów goźnych jest jak najbardziej wskazane. Chodzi mi tutaj o charakter psa.
Pozwolę sobie dodać, że nie tylko z listy psów groźnych. Charakter psa, jego oczekiwanai i potrzeby są bardzo ważne dla osoby chcącej psa posiadać. Są psy które wymagają dużego wybiegania sie, aktywnego życia wielu spacerów - odpowiednia osoba która lubi aktywny wypoczynek może takiego psa mież, a nie np babulinka która chce i powinna mieć pieska nie wymagającego za wiele ruchu. To taki pierwszyz brzegu i mało efektowny przykład. Ja chciałam mieć psa o zrównoważonym łagodnym charakterze, zależało mi, żeby pies nie szczekał (sąsiedzi) żeby był w miarę inteligentny chętny do nauki i miał opiekuńczy stosunek do dzieci itd. Poza tym kierowałam się pewną tabelą w której było kilka ras psów i odpowiednia ilość punktów w danej dziedzinie przyznana danej rasie. Np. pasja niszczenia - owczarek niemiecki 80 - coliie 10. A miałam już sunię ( która przestała niszczyć rzeczy w domu jak osiągnęła słuszny wiek dopiero) rozszczekaną trzeba czy nie trzeba. Nie było "mnie stać" na loterię w postaci wielokasowca. Do wyboru według moich oczekiwań pozostały mi trzy razy. Zdecydowałam się najedną z nich, z uwagi na jakżeby inaczej

kudłatość psa.
Oczywiście dla wielu osób nie są to sprawy istotnej wagi, ale dla mnie były bardzo ważne. Decydujące właściwie czy pies będzie czy go nie będzie. Jest mniej więcej zgodny z najśmielszymi moimi oczekiwaniami

Dlatego i tylko dlatego nie będę właścicelką psa wielorasowego. Kot to trochę co innego

Każdy charakter u kota idzie polubić
Jeszcze słówko o dachowcach. TZ dopiero co zgodził się na drugiego kota.
Pisałam o tym zresztą. Już byłam na etapie poszukiwań maluszka, już nawet wysyłałam maile w interesujące mnie miejsca. Los zrządził tak, że była do przygarnięcia Liza. Właśnie w tym momencie niejako. No i nie było dyskusji: nie bierzemy, bierzemy i szukamy jej domku, czy bierzemy na zawsze ?
Zamiast puszystej kuleczki mam dorosłą czarną panterę
Musiałam się z tą myśla oswoić to prawda. Ale wiedziałam przecież, że inaczej nie postąpimy. Teraz już cieszę się, że Liza jest z nami.
Czyli jakiś tam dług wobec dachowców spłacam nadal

i dobrze mi z tym. U mnie tak jakoś zawsze się układało, że jak kot potrzebował pomocy mojej to sam się u mnie zjawiał

Kot, czy koty. Mówię o kotkach dachowcach. Nigdy specjalnie nie szukałam a to już piąty dachowiec który się zgłosił . One wiedzą, że do mnie to tylko w wyjątkowych wypadkach można przyjść, ale, że pomocy wówczas nie odmówię.
