» Czw mar 13, 2008 13:40
Już jesteśmy po.
Nie obyło się bez komplikacji. Ten zabieg to robota zegarmistrzowska. Nacinanie mięśni cewki moczowej, kiedy pole operacyjne jest bez przerwy zalewane krwią z drobniutkich naczynek, których nie da się zacisnąć, to naprawdę karkołomny wyczyn.
Koniec końców, mięśnie zostały nacięte i podwiązane, żeby sie nie zrosły; cewnik założony. Na razie kapią sobie małe kropelki. Pęcherz został wypłukany, bo były w nim skrzepy krwi. Ściany pęcherza mocno pogrubiałe i naciągnięte.
Nie wiem jak sobie poradzimy z higieną...
We wtorek zdejmiemy cewnik i wtedy okaże się, czy zabieg przyniósł spodziewany efekt.
Ostatnio edytowano Pon gru 26, 2011 12:13 przez
Agn, łącznie edytowano 1 raz
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882
'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'