cześć dziewczyny, pisze tylko z pracy, bo net w domu dalej nie działa
wczoraj się widzieliśmy z Płaczusiem a dzis jeszcze go nie ma
Aniu tam jest takie miejsce, przy kamienicy, nie wiem jak je opisać, ale on się tam może schować przed deszczem i wiatrem, chociaż tyle na razie
Zula była kotem domowym (dowiedziałam się od dzieci na osiedlu) i podobno mieszkała niedaleko mnie, tak się czasem zastanawiam, czy w domu nie pojawil się nowy kot, a ona poszła w odstawke....
tak samo miałam ze Smokiem (koty u mamy), kocur ok. 5 letni wzięty z ulicy, potrącony przez samochód, ale na 100% domowy i jak po pół roku znalazłyśmy Pati, to ze stresu się biedny strasznie rozchorował...

dopiero po kolejnych kilku miesiącach uwierzył, ze on TEZ w domu zostaje. A na drugą kotkę już zareagował zupełną obojętnością, pewny swej pozycji
Płaczuś musi mieć domek!!!!
