Od p. Izy
Dzienniczek
Witam Was wszystkich, szczególnie wszystkie wspaniałe osoby, dzięki którym spotyka mnie ostatnio tak wiele dobrego.
Ogromnie się cieszę, że dzięki adopcjom wirtualnym udało się wyadoptować już 40 moich podopiecznych. Jestem wdzięczna wszystkim tym, którzy po części przejęli na siebie trud zapewnienia swoim podopiecznym codziennej porcji jedzenia. Dzięki temu poprawił się ogólny obraz kociej społeczności. Kociaki są szczęśliwe, pełne energii, z utęsknieniem mnie wypatrują.
Dzięki Waszej hojności zostały zakupione preparaty odpchlające i odrobaczające. Tak więc myślę, że jest to ogromny sukces.
Akcja odpchlenia została przeze mnie rozpoczęta wczoraj i na pierwszy ogień poszły kotki działkowe, tj.: Mróweczka, Myszka, Diana i jej koleżanka, dwa kocurki i jedna czarna kotka.
Dziś po raz kolejny udało mi się załatwić darmową rybę - Pani Ula wraz ze swoim mężem Panem Jarkiem bardzo nas tutaj wspierają.
Na jutro jestem umówiona z moją domową, głuchą koteczką na zabieg usunięcia polipa w uchu, który odnowił się po raz trzeci. Mam nadzieję, że biedactwo będzie dzielne i dobrze to zniesie. Fachowo to się nazywa “wyszycie kanału słuchowego”.
Byłam też z Michasiem, który jest ośmiomiesięcznym wykastrowanym kocurkiem, bratem Perełki i Dudusia. Został przeze mnie zabrany od rodzeństwa, bo miał bardzo chore dziąsła i nie jadł. W przeciwieństwie do swojego brata i siostry, którzy są dzicy, Michaś jest uroczy, tuli się, łasi, pcha na kolana i uwielbia zwracać na siebie uwagę. W chwili obecnej został mu zmieniony lek, bo poprzedni nie dawał wyników. Kiedy już wszystko będzie z nim ok., to będziemy chcieli znaleźć dla niego dom.
W chwili obecnej - dzięki pracy i sercu P. Małgosi - adopcję Kubusia vel Zdechlaczka mamy już za sobą i trzymamy kciuki, żeby było dobrze. Dziś Pani Małgosia przyjedzie po innego kotka - ośmiomiesięcznego kastrata Antosia, którym się zaopiekuje i postara się znaleźć dla niego dobry dom (najlepiej z drugim kotkiem).
Akcja “piórnikowa” prowadzona przez Panią Małgosię też przyniosła duże efekty, co pozwolilo na zakup suchej karmy i puszek.
Ostatnia akcja zbiórki na żywność dla kotów wywołała u mnie i mojego męża (który akurat przyjechał) prawdziwy szok. Cała góra jedzenia i same pyszności.
Po prostu brak mi słów...
Dziękuję.
Teraz trochę o kociaczkach, bo pewnie jesteście ciekawi co u nich słychać.
Ogólnie rzecz biorąc: czują się świetnie, mają apetyt i bardzo pożądają moich wizyt w wiadomym celu.
Udało mi się postawić na nogi (właściwie to głównie lekarce) kotkę Halinkę. Halinka nie dostaje już zastrzyków, 3 razy dziennie łyka tabletki.
Inne dziewczynki z tego miejsca, tj. Fela i Nina są szczęśliwe ze zmiany menu (w związku z chorobą Halinki), nie dostają ryby z makaronem, a same przysmaki.
Wczoraj przy posiłku Szarusia spoliczkowała Zezolcię. Nie wiem o co im poszło, bo te kotki wręcz się uwielbiają. Dziś już zresztą była ogólna zgoda.
Murzynek zaspał dziś na śniadanie i był ciężko zdziwiony kiedy mnie zobaczył i zobaczył swoją pustą miseczkę, którą opróżnił mu Borys po tym jak zjadł ze swojej. Musiałam więc wracać do domu i przyjść jeszcze raz.
Przedwczoraj Rybcia wyleciała do mnie jak strzała, ale jadła z miernym apetytem. Dostaje to co lubi i trochę mnie zmartwiła. Była jakaś taka rozmarzona i rozkojarzona. Za to wczoraj dopadła do jedzenia jak smok, więc dostała dokładkę.
Bąbelek ma faceta, odkryłam go jakiś tydzień temu. W końcu się ujawnił Jest to młody, czarny, wychudzony Kocurek, ma jakieś osiem miesięcy. Teraz już bez ceregieli podchodzi do miseczki. Je głównie gotowaną rybkę.
Dzisiaj zameldował się wraz z zaspanym Dzwoneczkiem, który zabrał się oczywiście za puszeczkę. Na końcu wyleciała Bąbelek i - nieświadoma, że tamte koty już jedzą - zaczęła krzyczeć na środku drogi. Tak więc po odprowadzeniu jej do wszystkich mogłam odejść.
Muszę Wam powiedzieć, że jakiś czas temu przytargałam Dzwoneczka, który wylądował u Misia u Niuni, na rękach (co nie było proste) na jego stary teren. Problem z Dzwoneczkiem polegał na tym, że nie mógł sobie u Misia i niani spokojnie zjeść, bo Misiu tak pilnował, żeby jego siostra i on nie byli głodni. Dzwoneczek nie miał szans. Tak więc wzięłam go na ręce i zaniosłam tam, gdzie powinien być, czyli przy Bąbelku.
Bąbelek bardzo się ucieszył towarzystwem, a Dzwoneczek dopadł do miski i wsuwał. Do towarzystwa pojawił się jeszcze Gacuś (brat Feli), więc szczęśliwa poszłam już sobie do domu, bo było późno i byłam głodna. Zostało mi już kilka metrów, odwracam się i patrzę, a tu cała trójka maszeruje za mną. “No to nici z jedzenia”- pomyślałam, no bo przecież trzeba było odprowadzić wszystkie koty na miejsce.
Teraz już wszystko jest tak jak trzeba. Dzwoneczek przychodzi i jest najedzony. Myślę, że jest zadowolony, że wrócił na swój rewir.
Łapka oraz jej mama Iskierka oraz brat Zyguś mają teraz trochę utrudnione życie. W piwnicy gdzie jedzą i śpią (kotki wychodzą normalnie na zewnątrz) nazbierała się woda i choć legowiska są wysoko, to woda nadal. Stoi. Budynek mieści się przy rzece i jeśli są silne wiatry i opady, to piwnica podchodzi wodą. Na całe szczęście są jeszcze stare komórki, gdzie koty mogą się w razie czego schronić.
Łapka kilka dni temu przeszła samą siebie. Kotka - mieszkając przy rzece - niestety czasami poluje na kaczki.
Tym razem przesadziła naprawdę. Idę do Łapki z jedzeniem, patrzę, a tu na środku drogi niezwykły pojedynek - Łapka kontra łabędź. Tak go rozdrażniła, że wyszedł z wody na drogę i prosto na nią. Żałuję, że nie zrobiłam dla Was zdjęcia, ale tak się przeraziłam, że szybko biegłam, żeby coś z tym zrobić, rozdzielić ich.
Łabędź dostał trochę chleba, a Łapka pobiegła prosto do swojej miseczki w piwnicy. Strachu się wtedy najadłam jak nic.
Biedronka i Julcia mieszkające na posesji bezdomnego (który zmarł) dostały dziś kołderkę i dwa ciepłe koce. Stare posłania zamieniłam im na nowe korzystając z tego, że furtka była otwarta (teraz działkę nadzoruje brat bezdomnego).
Ostatnio widziałam jak na dachu altanki wygrzewał się Rekinek, więc skoro prawie nikt już się tam nie kręci, to pewnie i on wprosił się do dziewczyn na “wolną chatę” i korzysta z ich uprzejmości.
Filipek przychodzi ostatnio wygłodniały jak wilk. Wpada szybko zjada i leci dalej. Jest cały, zdrowy, tylko strasznie zalatany.
Grażynka jest ostatnio szczęśliwa jak nigdy. Czeka tylko na charakterystyczny dźwięk otwieranej puszeczki i z radości, aż jej się oczy świecą - tak zasmakowała w tych puszkach.
Kociaki czują już nadchodzące słońce i ciepło. Kociakom działkowym powraca radość z życia. Mróweczka, która już od dłuższego czasu odżywia się racjonalniej, tzn. przestała się tak bardzo opychać. Korzystając z ładnej pogody śmiga po drzewkach, biega, a nawet jak się zapomni, to zaczyna się łasić do nóg. Ostatnio pokochała młodego, działkowego Kocurka Dudusia. To z nim teraz urocza się gania i bawi
Myślę, że jak już zrobi się cieplej, słonko zaświeci na dobre i ukaże nam się piękna zielona trawka, to kociaki wywalą na słońce swe piękne futerka, a ja będę mogła zrobić dużo ciekawych i radosnych zdjęć, bo sprawia mi to dużo radości.
Wszystkich gorąco pozdrawiam i z całego serca dziękuję za wspaniałości, które nam się przytrafiają
Iza i koty.
Dzienniczek jest z ubiegłego tygodnia.