Psotusiowy pamiętnik

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt mar 07, 2008 13:28

MaryLux pisze:No to wierszyk Inusi:

Mała czarna kotka
Biegała pod oknem
Płakała, wołała:
Pomóż, przecież moknę!

Balkon wciąż zamknięty
Okno za wysoko
Nie pomogły płacze
I na próżno skoki

I przechodził anioł
Wiatr mu w oczy dmuchał:
Chodź tu, kiciu, do mnie
Wskakuj za pazuchę!

Znajdziemy ci domek
Będziesz spać w fotelu
Chodźże kiciu ze mną
Już blisko do celu!


:1luvu: :1luvu:
Śliczny wierszyk Ineczko :)
O kim go pisałaś?

kothka

 
Posty: 11588
Od: Wto lis 09, 2004 12:50
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt mar 07, 2008 13:39

Tak trochę o Cioci Chrzestnej, trochę o takich Koteckach jak moja Mama ...

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie mar 09, 2008 14:10

A może w tej sytuacji jakiś kącik literacki ?

Iskropka

 
Posty: 2651
Od: Pt lis 30, 2007 21:11
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie mar 09, 2008 14:45

Jesteśmy za :)
Psot i Inka
Nasz Duża rozmawiała wczoraj z Ciocią Kociamą. Ciocia miała straszne problemy, ale obiecała, że dziś wejdzie na forum.
PIK

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon mar 10, 2008 17:13

Niestety Psotusiu nie weszlam wczoraj na forum,jakos dalej nie potrafiłam :(

Dzisiaj wkleje kolejny odcinek Twojego Pamietnika

Pigułka
Psotek bardzo zdecydowanie powiedział Pańci, co i jak. Ja pewnie bym się wstydziła, ale w gruncie rzeczy uważałam, że on ma rację. Tylko że ja tak bym chyba nie umiała. Ale może warto się tego nauczyć? Pańcia mówiła, że można i warto się tego nauczyć i że jej samej się to udało. To może i ja spróbuję?
Psotek
Pańcia dała nam jedzonko. Tak się tym dałem udobruchać, że ustąpiłem im w innej sprawie. Ta pani chciała, żebyśmy oboje z Pigunią usiedli na jej kolanach i żeby Pańcia zrobiła nam wszystkim zdjęcie. No i tak się rzeczywiście stało. Ale zaraz po zdjęciu zeszliśmy z tej pani, bo na jej kolanach czuliśmy się strasznie malutcy. Potem Pańcia gdzieś zaniosła ten film z naszym zdjęciem, a następnego dnia przyniosła odbitki. No i okazało się na nich, że ta kobieta jest naprawdę strasznie duża, więc nic dziwnego, że na jej nogach wydawało się nam, że jesteśmy tacy mali.
Potem Pańcia opowiadała, że ta pani Ania się złościła, że niby aparat Pańci ją pogrubił i zrobił jej klocowate nogi. Ale daję wam moje osobiste słowo Kota Psota – aparat nic nie zawinił, Pańcia też nie zrobiła nic złośliwego. Po prostu pani Ania taka była i już. I tylko próbowała wszystkim wmówić, że jest inaczej. A tym razem to wmawianie nic nie dało. Ciekawe, dlaczego jej się nie podobało to, jak wygląda. I dlaczego nie próbowała zmienić swego wyglądu, skoro jej się nie podobał.
Pańcia jednak opowiedziała nam coś dziwnego. Tej pani Ani najbardziej nie podobały się jej włosy. I dlatego je czasami farbowała, żeby zmienić ich kolor. No to nareszcie zrozumiałem, dlaczego one obie z Pańcią miały włosy dokładnie tego samego koloru. Po prostu kupowały na spółkę paczkę farby do włosów, dzieliły się nią na pół i tego samego dnia farbowały włosy. A pomagała im w tym córka pani Ani.
Ale Pańcia poza tym dbała o figurę, żeby za bardzo nie przytyć, no i jadła dokładnie tyle, ile jej było trzeba i sporo się ruszała. A pani Ania się mniej ruszała, wszędzie jeździła zamiast chodzić – a przede wszystkim strasznie dużo jadła. No to nic dziwnego, że była taka gruba, skoro się tak obżerała. A Pańcia mówiła, że już od dawna nie przytyła ani pół kilo!
Pigułka
Kiedy zobaczyłam panią Anię, zrozumiałam, dlaczego Mama tak dużo mi mówiła o tym, dlaczego mam się nie objadać. Teraz już dokładnie wiedziałam, jak brzydko się wygląda, kiedy przez dłuższy czas się je za dużo. Pańcia mi jednak wytłumaczyła, że niezdrowo jest także jeść za mało, bo wtedy się chudnie, a poza tym nie ma się energii na normalne zajęcia. Więc jadłam zawsze tak średnio, ani za dużo, ani za mało.
Psotek
Koniec tego pierwszego tygodnia poznałem po tym, że Pańcia poleżała w łóżku trochę dłużej niż zwykle, a nawet dłużej pospała. I nie zadzwonił żaden budzik, żeby jej w tym przeszkodzić.
Już poprzedniego dnia Pańcia włożyła do pralki brudne ubrania, które się zebrały przez cały tydzień – i kazała pralce je wyprać. Biedna pralka, musiała pracować, kiedy my zabieraliśmy się do kolacji!
No i kiedy Pańcia wreszcie wstała, to wszyscy razem zjedliśmy śniadanie. Jak fajnie! Przekonałem się, że coraz bardziej lubię rodzinne posiłki, zwłaszcza śniadania. Ale mogliśmy je jeść razem tylko wtedy, kiedy Pańcia nie musiała iść do pracy. Bo jak musiała, to śniadanko było wcześniej niż w sobotę lub niedzielę – i nie mieliśmy na nie zbyt dużo czasu.
Po śniadanku wspólnie celebrowaliśmy kawę – tzn. Pańcia ją piła, a my tylko siedzieliśmy na jej kolanach i wąchaliśmy zapach kawy. Bardzo się nam podobał.
Po kawie oboje poszliśmy spać. Podobno jedna Pani Doktor od ludzi mówiła, że jeśli ktoś ma niskie ciśnienie, to po kawie właśnie śpi. To pewnie my oboje z Pigunią mieliśmy to niskie ciśnienie, cokolwiek by to było. Nawet sam zapach kawy pobudzał nas do działania – tzn. do spania. A Pańcia po kawie zasypiała jak dzidziuś! To pewnie ma ciśnienie jeszcze mniejsze niż my.
Po kawie Pańcia lubiła się położyć w łóżku i choć trochę się przespać. Nie zawsze jej się to udawało – ale w końcu wiedziała, na co się naraża biorąc nas do domu. A jeśli nie wiedziała – to tylko jej problem, nie nasz. Nikt jej nie zmuszał do zaopiekowania się nami. Sama się zgodziła i już! No ale Pańcia sama zawsze mówiła, że się cieszy, że mieszka z nami. I że to nawet dobrze, że ją budzimy, bo dzięki temu nie może przespać całego dnia.
Po tym celebrowaniu kawy my znów położyliśmy się do łóżeczka, a Pańcia zaczęła sprzątać. Najpierw pozamiatała podłogę, bo jednak trochę ją zaśmieciliśmy w czasie zabaw, a potem starła kurze z mebli. Robiła to taką śmieszną szmatką, która się sama ruszała w jej rękach. To było okropnie ciekawe, więc postanowiłem się temu dokładnie przyjrzeć. I okazało się, że ta szmatka rusza się tylko w taki sposób, jak jej Pańcia każe. To zupełnie tak jak z moim ogonkiem – on też się ruszał tylko tak, jak ja mu pozwalałem. Tylko że z drugiej strony ogonek jest częścią mnie, więc to nic dziwnego. A szmatka nie jest częścią Pańci, tylko normalnie sobie leży w łazience, a Pańci słucha tylko wtedy, kiedy ją Pańcia bierze do łapki...
I kiedy Pańcia przesuwała tą szmatką po meblu, to kurz się przenosił z tego mebla na szmatkę. Dziwne, ale tak właśnie było. To ta szmatka była ważna, bo dzięki niej meble robiły się czystsze. Jednak mój ogonek był od niej ważniejszy, bo przecież nigdy bym nie pozwolił, żeby ktoś ścierał nim jakieś brudy z mebli.
Pigułka
To było nawet ciekawe, ale nie do końca przyjemne. Część kurzu rzeczywiście zostawała na szmatce, ale reszta unosiła się w powietrzu i wirowała sobie swobodnie. No i część tych pyłków wpadała mi do noska i buzi, aż przez nie zaczęłam kichać.
Pańcia się strasznie zmartwiła, że ja się źle czuję – i zaczęła wszystko przecierać szmatką zamoczoną w wodzie, żebym już tak nie cierpiała. No i rzeczywiście przestałam kichać i kaszleć, bo te pyłki już nie latały i mnie nie drapały. Pańcia się z tego ucieszyła i powiedziała, że od tej pory już zawsze będzie wszystko czyścić na wilgotno.
Psotek
Wreszcie Pańcia skończyła sprzątać. Miałem nadzieję, że teraz już się z nami pobawi, ale okazało się, że zapomniałem o ważnej sprawie, czyli o prasowaniu. Pańcia włączyła telewizor i coś tam oglądała, a jednocześnie prasowała. Pamiętałem już z poprzedniego tygodnia, jak wygląda prasowanie, więc obserwowałem to tylko jednym okiem.
Bardziej mnie interesowało to, co się działo z Pigunią, bo ona jeszcze czasem się czuła nieswojo w naszym nowym domku. No i kiedy tak leżeliśmy obok siebie, Pigunia przytuliła się do mnie i zaczęła wylizywać moją szyję. To jeszcze byłem w stanie zrozumieć, bo w końcu już nieraz w życiu wylizywaliśmy sobie nawzajem to i owo. Ale Pigunia tym razem próbowała SSAĆ moją szyję. Trochę to dziwne, bo przecież z szyi nie da się nic wyssać. Inna rzecz, że się małej nie dziwię, w końcu z całego otoczenia najlepiej znała właśnie mnie, Tylko że ssać futerko własnego brata to trochę dziwne, prawda? Ale może po prostu pachniałem prawie tak samo jak nasza Mama?
CDN. :D

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Pon mar 10, 2008 19:52

:kitty:

Iskropka

 
Posty: 2651
Od: Pt lis 30, 2007 21:11
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon mar 10, 2008 20:02

:)
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Wto mar 11, 2008 9:35

Ciociu, dziękuję :)
Psot

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro mar 12, 2008 8:19

Psotusiu dziekuje za ślicznego sms-a :1luvu:

jedziemy dalej :D

Pigułka
Psotek miał rację. On z całego otoczenia najbardziej przypominał mi Mamę. I w dodatku znaliśmy się całe życie. Więc jeśli mi było smutno lub potrzebowałam czegoś, to najpierw szukałam pomocy właśnie u niego. I nie mogłam się powstrzymać przed ssaniem, zwłaszcza jeśli czułam się niepewna. Dobrze, że on się ze mnie nie śmiał, bo przecież nikt inny nie rozumiał mnie tak dobrze jak on.
Psotek
Wieczorem Pańcia zrobiła coś ciekawego. Weszła do łazienki i zatkała dziurę w wannie (to takie naczynie, w którym ludzie się myją) i potem wlała tam trochę takiego różowego, pachnącego płynu. Jego zapach trochę mi przypominał kwiaty w ogródku Oli. Potem Pańcia odkręciła kran i do wanny zaczęła płynąć ciepła woda. A na wierzchu tej wody robiła się piana. Pańcia mówiła, że piana powstaje, kiedy woda się pomiesza z tym różowym płynem. I Pańcia pilnowała, żeby tej piany było tyle samo w każdym miejscu wanny. Wreszcie Pańcia tak pokręciła kurkiem, żeby woda już nie płynęła. Potem weszła do tej całej wanny i chyba z pół godziny w niej leżała. To się podobno nazywało kąpiel.
Zapach był naprawdę przyjemny, więc postanowiłem Pańci potowarzyszyć. Wskoczyłem na brzeg wanny, żeby być jak najbliżej Pańci i tego zapachu. Ale śmiesznie! Ta piana wcale nie była różowa, tylko biała. I przez nią wcale nie widziałem wody, a z Pańci to tylko głowę i kawałek ręki.
Bardzo tym byłem zdziwiony i chciałem się przekonać, o co w tym wszystkim chodzi. Z drugiej strony trochę się jednak bałem, czy ta cała piana nie zrobi mi krzywdy. No i na zmianę wyciągałem łapkę do tej piany i cofałem ją, bo raz ciekawość była silniejsza od strachu, a po chwili zwyciężał strach. Co by się stało, gdyby na przykład ta piana spróbowała mnie ugryźć lub wciągnąć do wanny?
Trochę się tego bałem, choć wtedy nie przyznałbym się do tego nawet przed sobą. A już Pigułce albo Pańci – to za żadne skarby świata, nawet za sto puszek Whiskasu! No ale Pańcia chyba się zorientowała, że mam tak poważny problem. Więc nabrała trochę piany na rękę i podsunęła mi ją pod nosek. No więc przestałem się bać, bo przecież nawet piana nie odważyłaby się mi dokuczyć, kiedy była na Pańci łapce.
No więc ją dokładnie obwąchałem, a nawet dotknąłem jej pazurkiem. To były pachnące bąble złożone z wody, tego pachnącego płynu i powietrza. I gdy ich dotykałem pazurkami, to pękały i znikały. Czyli nie warto było się tak bać, bo mogłem je łatwo pokonać. Jak fajnie! A część piany znikała przez to, że Pańcia też ruszała łapkami w wodzie.
Ta woda robiła się coraz chłodniejsza, więc Pańcia w końcu wyszła z wanny, wyjęła korek i pozwoliła, żeby woda wypłynęła na dół. Sama Pańcia się wytarła i ubrała w czyste nocne ubranko, a potem umyła wannę, żeby nie został w niej żaden śmieszny bąbel. Fajnie! Ja już wiedziałem, o co chodzi z tymi bąblami, ale po co ma się przerażać Pigunia?
Pigułka
Psotek chyba trochę fantazjował, jak mi opowiadał o tych pachnących bąblach. Ja co prawda nie byłam z Pańcią w łazience, ale przecież pamiętałam, że jeden z sąsiadów Oli, kolega Azorka, nazywał się Bąbel. I to był przecież piesek. Więc co by mógł Bąbel robić w łazience Pańci? Poza tym przecież psiaki nie powstają z płynu do kąpieli! Azorek mi przecież opowiadał, że małe pieski się rodzą tak samo jak kotki i że mają mamy i tatusiów tak samo jak my. A rodzice Bąbla też mieszkali niedaleko od Azorka i nazywali się Bąbelek i Bąbelka Bąbelkowscy. Więc po co mnie Psot nabierał?
Psotek
Dobrze, że mi Pigunia przypomniała o tej rodzinie psiaków Bąbelkowskich. Swoją drogą to rzeczywiście dziwne, że to coś z piany nazywa się tak samo jak psiaki. To chyba aż nie wypada, żeby się tak samo nazywało. Bo piana jest nawet przyjemna, ale przecież nawet psy są od niej ważniejsze, a co dopiero koty! Jednak obiecałem Piguni, że kiedyś jej pokażę te bąble w wannie. I poszliśmy spać.
W nocy postanowiliśmy sprawdzić, czy Pańcia się nie rozkopała. Ola się rozkopywała i potem się przeziębiała i kichała. No i nie chciałem, żeby to samo zdarzyło się Pańci. Więc oboje wskoczyliśmy do łóżka Pańci. No i dobrze, że to zrobiliśmy, bo Pańcia rzeczywiście zrzuciła z siebie prawie całą kołdrę. Więc zrobiliśmy jej alarm i pomogliśmy ściągnąć kołdrę na jej właściwe miejsce. A potem położyliśmy się na tej kołderce tak, żeby już nie mogła spaść z Pańci. Pigułka ułożyła się jej na kręgosłupie, a ja – na jej tylnych łapkach. I ustaliliśmy, że to już będą nasze stałe miejsca, jeśli akurat postanowimy pilnować kołdry.
Pańcia sama nam powiedziała, że to całkiem mądrze wymyśliliśmy. Okazało się, ze jak leżymy na Pańci, to przede wszystkim ją dogrzewamy (a ona nas), a poza tym rozluźniają się jej mięśnie, więc może lepiej i szybciej odpocząć.
Pigułka
Miło było usłyszeć, że pomagamy Pańci. Ja zawsze lubiłam pomagać innym i martwiłam się, że tak mało mogę zrobić. A tu okazało się, że naprawdę pomogliśmy Pańci, a w dodatku nam też sprawiło to przyjemność. Chyba tak jest najlepiej, jeśli wszyscy mają z tego korzyść. Na przykład Pańcia dzięki nam się nie rozkopała i nie przeziębiła, a my mieliśmy z tego ogromną frajdę, że mogliśmy spać z nią. To była dla nas przyjemność, ale też czuliśmy się zaszczyceni i docenieni. A to jest ważne, żeby nas ktoś w życiu zauważył i docenił to, co umiemy i lubimy robić. A ja naprawdę lubiłam leżeć na kręgosłupie Pańci. A jeśli Pańcię dzięki temu mniej bolało, to tym lepiej.

CDN :D

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Śro mar 12, 2008 8:22

:1luvu: :1luvu:

kothka

 
Posty: 11588
Od: Wto lis 09, 2004 12:50
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro mar 12, 2008 8:27

kothka pisze::1luvu: :1luvu:


Prawda że opowieść z rana dobra jak wiejska śmietana? :lol:

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Śro mar 12, 2008 8:28

Kociama pisze:
kothka pisze::1luvu: :1luvu:


Prawda że opowieść z rana dobra jak wiejska śmietana? :lol:


Oj prawda :lol: :lol:
Zwłaszcza taka opowieść :love:

kothka

 
Posty: 11588
Od: Wto lis 09, 2004 12:50
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw mar 13, 2008 11:11

Dla odmiany wirszyk Inusi

Kiedy zmrok zapada
Wychodzi z ukrycia
Kociarz brat Franciszka
Do swojego życia

Zwija skrzydła ciasno
Cieniem sunie cicho
Niesie torby ciężkie:
Nie porwie ich licho

Torby coraz lżejsze
Koty w budkach znowu
Kociarz idzie wolno
Niknie w swoim domu

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw mar 13, 2008 11:37

MaryLux pisze:Dla odmiany wirszyk Inusi

Kiedy zmrok zapada
Wychodzi z ukrycia
Kociarz brat Franciszka
Do swojego życia

Zwija skrzydła ciasno
Cieniem sunie cicho
Niesie torby ciężkie:
Nie porwie ich licho

Torby coraz lżejsze
Koty w budkach znowu
Kociarz idzie wolno
Niknie w swoim domu


:1luvu: :1luvu: :1luvu:
Bardzo ładne Ineczko :)

kothka

 
Posty: 11588
Od: Wto lis 09, 2004 12:50
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw mar 13, 2008 11:40

Bardzo ładnie piszesz Ineczko :wink:

Mereth

 
Posty: 12519
Od: Pon paź 01, 2007 10:43
Lokalizacja: Poznań

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: zuza i 16 gości