ale się zrobiło
biore się za karmienie piersią

tz. ręcznie mięchem..
suche pojada sam...a wącha a niucha ,prycha...
jak ja mam gdzies wyjechac...co zrobie z Tyciakiem
w sobote zadzwoniłam do babci(mamy mojej niezyjacej mamy)..odebrała córka że babcia już dwa tyg. nie je...tylko lezy i cierpi...nie zadzwonili do mnie wcześniej
ja wiem że bym nic nie pomogła...ale dzwoniłą bym do niej bo kochała nasze rozmowy...nikt z nią nie rozmawiał...weszli ,dali 3 razy dzinnie jeśc i poszli...
a mieszka w Legnicy...88lat...
zawsze mówiła że tak marzy usłyszec ludzki głos...
a teraz nie ma siły mówić ,słuchawki podnieśc...u mojej babci to nie pierwszy raz ,ale boje się ze ostatni...
do lekarza nie wzieli ,do domu nie wezwali a przeciez i na ból są leki...
znów ta bezsilnosć..
krew z odbytu ..mówie Ela trzeba juz i natychmist ..nie to połknięta wydzielina...kołtuniarstwo bezduszne ....
tego dnia miałam jeszcze 3 smutne wiadomosci....
wiem takie jest życie....