Mag ja zabrałam do siebie na stałe braciszka niedoli Twojego Sreberka tzn oba były z tej samej akcji, z tego samego źródła i razem w jednej klatce przyjechały do Krakowa - mniej więcej w tym samym czasie ja zabrałam na stałe Biszkopcika (u mnie nazywa się Frędzel) a Barbann zabrała Sreberko na tymczas.
Frędzel 1-sze 2 noce przeraźliwie miauczał, łaził po meblach w nocy i się tłuk. Budziliśmy się przez niego dosłownie co 15 minut. Nie pomagało jak do niego wstawałam, chciałam wziąść na ręce i pogłaskać - wręcz odwrotnie, kot nie wiedział co ma wtedy z soba zrobić i gdzie się schować. Byłam załamana i wymęczona, ale po 2 dniach kot się do nas przyzwyczaił i przestał się w nocy drzeć, przestał nawet chodzić po meblach. Teraz przesypia większość nocy, czasem tylko budzi nas miauczeniem - ale jak się go pogłaska to przestaje.
Dodam, że w domu też jest drugi kot i to także kocur - na początku Frędzel na niego trochę syczał. Przez pierwszy tydzień koty były izolowane i tylko "pokazywaliśmy je sobie nawzajem" na kilka minut, każdego dnia zwiększaliśmy czas

a po tygodniu mogłam spokojnie wypuścić Frędzla na mieszkanie.
Wydaje mi się, że u Ciebie będzie tak samo - wydaje mi się, że zarówno mój Frędzel jak i Twój Sreberko w ten sposób odreagowują nowe miejsce. Weź pod uwagę to, że te koty wiele w swoim kocim życiu przeszły. Co gorsze dotąd tylko głodowały i były zabiedzone - ciepło, żarełko i dobre serducho człowieka poznały dopiero teraz. W Twoim przypadku Sreberko poznał to dopiero u Barbann, więc teraz się boji, że to co było straszne wcześniej - znowu się zacznie. On Was nie zna i nie wie, czy będziecie dla niego tacy jak Barbann, czy tacy jak ta pani z W-wy, której odebrano koty.
Musi minąć kilka dni, aż się do Was przekona
Trzymam kciuki
