Jesień... teraz domowy...czyli Kroniki Złociejowskie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro mar 05, 2008 10:45

caty pisze:
Kociama pisze:Caty kochana ,odpocznij trochę
Zdrowiej nam szybciutko trzymamy paluszki za Twoje zdrówko :ok:

Dziekujemy za Bajusie
Ale Ty odpoczywaj,my przeciez poczekamy na dalsze przygody

Najwazniejsze Twoje zdrowie :D
Sciskamy Cie mocno



ODPOCZNIJ TROCHĘ - i KTO to mówi ???????????????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


:oops: Ale ja odpoczywam Caty
Szczególnie dobrze czuję sie po przeczytaniu Bajusi :D
Mam nadzieję że czujesz sie lepiej :ok:
Pozdrawiamy gorąco ze snieznych Beskidów

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Śro mar 05, 2008 11:51

Caty, dlaczego Wuj Kacper musiał przejść przez Tęczowy Most właśnie teraz :?: :?: :?: :?: Swoją drogą - jak to dobrze, że choć ostatni dzień życia przeżył w kochającym otoczeniu...

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro mar 05, 2008 17:48

Opowieść trzydziesta czwarta


„ Słońce łagodnie przeświecało przez gałęzie jabło0ni, na których już zaczynały czerwienic się owoce. Ogród zdążyłem poznać już bardzo dobrze podczas nocnych włóczęg. Powracałem do domu bladym świtem z uszami pełnymi dźwięków wypełniających noc, z nosem pełnym zapachów, a oczyma pełnymi obrazów…Bezszelestnie wślizgiwałem się do domu przez uchylone okno i wyskakiwałem na swoje stare miejsce, skąd mogłem widzieć kawałek pokoju i puste, starannie zasłane łóżko.
Pewnego wieczora do pokoju na palcach wszedł chłopiec, rozejrzał się dokoła i włożył pod poduszkę torebkę tytoniu.
- Wujku – szepnął. – wujku, gdzie jesteś ?
Drzwi starej szafy, które nigdy porządnie się nie domykały zaskrzypiały lekko.
Chłopiec uchylił je , zajrzał do środka i zdjął z wieszaka kurtkę od munduru.
Założył ją, stanął przed lustrem i zasalutował.
- Pora spać, wojaku – odezwał się dziadek, który niepostrzeżenie wszedł do środka.
Chłopiec drgnął.
- Ja tak sobie – powiedział.
Dziadek usiadł na fotelu i wyjął z kieszeni fajkę.
- Mi też go brakuje – powiedział. – Był bardzo dobrym bratem…nauczył mnie pływać…może wtedy , gdy wrzucił mnie do wody byłem trochę zły…ale cały czas stal obok i pilnował…
Chłopiec przysiadł na brzegu fotela. Cybuszek fajki czerwono błysnął w półmroku.
- Często przychodzę sobie tu zakurzyć – dziadek przytulił do siebie wnuka. – i tak siedzimy sobie – on gdzieś tam, a ja tutaj. I jest nam dobrze.
- Gdzie „ gdzieś tam ” ? - zapytał chłopiec.
Dziadek odłożył fajkę i spojrzał w okno.
- Trudne pytanie – odpowiedział. – Tam, gdzie jest mu dobrze, przynajmniej według mnie.
- A…- chłopiec uniósł głowę i zajrzał dziadkowi w oczy. - to chyba nie tam, gdzie jest Tereska ?
Dziadek roześmiał się.
- Oczywiście, że nie. Myślę, że jest tam, gdzie są jego najlepsze wspomnienia…
W mgnieniu oka pobiegłem myślami tam, gdzie bielały ściany małego domku.
Chłopiec zarzucił ręce na szyję dziadka.
- To ja już wiem, gdzie ja będę ! – zawołał.
- Nie mów głupstw – odpowiedział dziadek i dla pewności splunął przez ramię.
- Będę tutaj –odparł chłopiec.
Dziadek chrząknął i nieznacznie wytarł oczy. A potem klepnął się w czoło i zawołał :
- Na śmierć zapomniałem ! Przecież mamy na dzisiaj bilety do cyrku ! Pędź, ubierz się, nie ma wiele czasu !
Chłopiec głośno tupiąc zbiegł w dół po schodach, a dziadek dopalił w milczeniu, wstał i poprawił poduszkę. Widocznie cos mu nie pasowało, bo podniósł ją i zobaczywszy tytoń pokiwał głową.
A ja zacząłem zastanawiać się, co to jest CYRK.
Kiedy dziadek wyszedł z pokoju zeskoczyłem z półki, rozprostowałem łapy i wymknąłem się przez niedomknięte drzwi..
Dziadek długimi krokami skręcił w alejkę pobliskiego parku, a wnuk biegł przy nim jak mały psiak.
Ja zaś pod rżałem w ślad za nimi kryjąc się w przydrożnych trawach. Park i okolice domu zdążyłem poznać bardzo dobrze, bo każdego wieczora zapuszczałem się coraz dalej i dalej.
Znałem również wielką łąkę, pośrodku której ktoś rozbił ogromny namiot. Namiot był wysoki, okrągły, miał szpiczasty dach i był rzęsiście oświetlony, a z wewnątrz dobiegały dźwięki wesołej muzyki.
Podkradłem się do samego skraja i wsunąłem nos pod płótno. W nozdrza uderzył mnie zapach kurzu, trocin i ostra woń zwierząt.
Zdziwiłem się ogromnie widząc pośrodku namiotu zwierzę, jakie pokazywał mi na rysunku syn porucznika. Zwierzę było ogromne, szare, miało długą trąbę i w pierwszej chwili nie mogłem uwierzyć, że dało radę przywędrować aż z Afryki, żeby zatańczyć z nieopisana lekkością na środku namiotu. Siedzący dokoła ludzie – młodzi, starzy i zupełnie mali bili brawa, a zwierzę okręcało się dokoła.
Nagle tuz obok pojawił się dziwnie ubrany człowiek. Miał ogromny, czerwony nos, rude włosy, za duże buty i wielkie spodnie w kolorowe paski. Biegał dokoła zwierzęcia i cos wykrzykiwał, aż zwierzę najwyraźniej tym poirytowane zaczerpnęło trąbą wody ze stojącego na boku wiadra i urządziło natrętowi niespodziewany prysznic.
Widzowie wybuchnęli głośnym śmiechem i zaczęli klaskać w dłonie, a zwierzę nabrało garść trocin spod swoich ogromnych nóg i dmuchnęło nimi w stronę ociekającego wodą człowieka.
Widownia po raz drugi zachłysnęła się śmiechem, a ja pomyślałem, że tak naprawdę, to nie było najmniejszego powodu do śmiechu…
Człowiek ukłonił się i wybiegł poza krąg światła w takt głupawo wesołego marsza.
Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że wszystko musiało być ukartowane z góry i zrobiło mi się jeszcze smutniej.
Zupełnie nie mogłem zrozumieć, dlaczego przykrość, która spotkała śmiesznego człowieka wywołała taką radość…
Wycofałem się w ciemność i otrzepałem futro z okruchów trocin.
Dostrzegłem majaczącą w mroku sylwetkę i sunąc brzuchem po ziemi podkradłem się w jej kierunku.
Mężczyzna kryjąc się w mroku zmienił ubranie i zawrócił w stronę namiotu.
Zawróciłem i ja.
Tym razem na środku ustawiono ogromną beczkę do której w wysoka zeskakiwały małpki. A kiedy śmiesznie ubrany człowiek wszedł na drabinkę dwie większe małpki sprytnie zamieniły beczkę i…
Śmieszny człowiek zeskoczył prosto do niej wzbijając obłok białego pyłu, po czym kaszląc i ocierając twarz wybiegł z namiotu.
- Chce-my klau-na ! Chce-my klau-na ! – wrzeszczały dzieci, i śmiały się dopóki nie zachrypły.
Rozejrzałem się dokoła i w oddali dostrzegłem kilka kolorowych wozów. W oknie jednego z nich zapaliło się światełko i pobiegłem w tamtą stronę ścigany pomrukiem jakiegoś niewidocznego zwierzęcia.
Klaun zdjął kolorowe ubranie, cisnął na ziemie czapkę, perukę i czerwony nos i nalał wody do blaszanej miednicy.
Długo mył twarz w chłodnej wodzie, potem wytarł się lnianym ręcznikiem, przeczesał palcami włosy i spojrzał w lustro.
Przeszedł mnie dreszcz – z lustra spojrzała na mnie twarz wiejskiego kuglarza, ale smutna i zmęczona, bez słonecznych zmarszczek dokoła ust i zawadiackiego błysku w ciemnych oczach.
Mężczyzna jeszcze raz przygładził włosy i wyszedł na zewnątrz, a ja podążyłem za nim, jak cichy, niewidzialny cień…
Za naszymi plecami w jasno oświetlonym namiocie grała muzyka i rozbrzmiewały oklaski.
Mężczyzna wyjął papierosa i powoli skierował się w stronę drewnianego ogrodzenia, za którym stały konie.
Wyjął coś z kieszeni i wyciągnął przed siebie rękę.
Konie powoli zbliżyły się wyciągając ciężkie pyski. Pieszczotliwie skubały jego ubranie, chwytały miękkimi wargami za włosy.
Chłopiec, który kochał konie, pomyślałem. Chłopiec, z którym miałem spotkać się dawno, dawno temu.
Wyszedłem z mroku i delikatnie otarłem się o jego nogi.
- O, kot – powiedział wcale nie zdziwiony moja obecnością – Nie mamy u nas kotów…
Zamruczałem głośno, a mężczyzna pochylił się i pogłaskał mnie po głowie.
- Może znasz jakieś sztuczki ? – zapytał, a ja wygiąłem grzbiet i przeciągnąłem się.
Mężczyzna uśmiechnął się.
- Z tą kokardą nie wyglądasz na bezdomnego…
Spojrzałem na drewniane wozy.
- Powinienem mieć trochę mleka – powiedział mężczyzna i zawrócił w stronę wozów.
Zgrabnie wskoczyłem do środka i rozejrzałem się dokoła. Na ścianie wisiało coś, co przedtem wziąłem z obrazek, a co okazało się być starą, wyblakłą fotografią. Przysunąłem nos do szkła.
Z fotografii spoglądał dziarsko i zuchwale wysoki, chudy mężczyzna z małpką na ramieniu.
- Koniec przedstawienia – oznajmił klaun, gdy umilkła muzyka.
Wylizałem do końca miseczkę i trąciłem jego rękę nosem.
A potem wybiegłem w mrok z sercem ciężkim i rozmiękłym od wspomnień. ”
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Śro mar 05, 2008 17:48

Wuj Kacper czekał przez tyle lat na ten dzień. I kiedy się doczekał, mógł wreszcie spokojnie odejść... :(

Ania z Poznania

 
Posty: 3378
Od: Śro gru 17, 2003 15:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro mar 05, 2008 17:50

O! Następna bajusia - jak miło!

Ania z Poznania

 
Posty: 3378
Od: Śro gru 17, 2003 15:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro mar 05, 2008 17:56

I tak własnie Brązowy Kot spotkał Ogierzyświata :!:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw mar 06, 2008 0:01

Hmmm... to chyba rzeczywiście Ogierzyświat, synek którego Brązowy Kot znał z opowiadań tylko...

Caty, jesteś niesamowita z tą twoją wyobraźnią :1luvu:

Ania z Poznania

 
Posty: 3378
Od: Śro gru 17, 2003 15:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw mar 06, 2008 19:39

Opowieść trzydziesta piąta


„ Pobiegłem do domu na przełaj dawno odkrytymi ścieżkami i kiedy usłyszałem trzask drzwi
na dole siedziałem już na swoim miejscu na półce.
Chłopiec wbiegł na górę i wsunął głowę do pokoju.
- Dobranoc, wujku – szepnął, a potem nagle zawrócił i dodał :
- Dziś pierwszy raz byłem w cyrku, ale nie podobał mi się.. nie było ani małpki, ani papugi o których kiedyś mi opowiadałeś…i wcale nie było śmiesznie…
Moje serce zabiło bardzo, bardzo mocno i poczułem , jak bardzo bliski jest mi chudy, śmieszny chłopczyk, który kazał ojcu nazywać się Jędrusiem, bo bardzo chciał być do niego podobny…
- Dlaczego nie podoba ci się twoje imię – zapytała pewnego razu matka chłopca.
- Bo nie jestem niewierny – odpowiedział i zachmurzył się.
Drżąc ze wzruszenia zaczekałem, aż położy się spać i wymknąłem się z pokoju, gdzie w wielkiej, starej szafie mieszkał nieobecny wuj Kacper i pobiegłem na dół, skąd dochodziły glosy dorosłych.
- Nie lubi, i dobrze – usłyszałem glos wuja Melchiora.
- Koniecznie chciał pójść – tłumaczył się dziadek Baltazar – to go zabrałem. Ale on jest taki, jak Tekla…dokładnie taki sam, płakał, kiedy klaun wpadł do beczki z mąką…
Tekla, Tekla, Tekla obiło się w mojej głowie dalekim echem, wywołując zamglone obrazy z przeszłości – hotelowy pokój, promień słońca na werandzie…błękitne oczy wpatrzone w twarz ukochanego mężczyzny…
Ojciec chłopca zamieszał herbatę głośno dzwoniąc łyżeczką.
- Tak, ma to po niej – powiedział. – A ty tato pamiętasz jak do wsi p[przyjeżdżał kuglarz ? Ten z małpką ?
Drewniane nogi krzesła zaszurały po podłodze.- Pamiętam, pamiętam – odparł dziadek Baltazar. – Przyjeżdżał zawsze przed Wielkanocą, wszystkie dzieci biegły na drogę, żeby sprawdzić, czy już nie nadjeżdża…a ty byłeś pierwszy.
- Robiło mi się zimno, kiedy połykał noże…a potem porozumiewawczo mrugał do mnie…
- I zawsze zabierałeś dla ,małpki ostatnie zimowe jabłko – dodał wuj Melchior.
Przymknąłem oczy i natychmiast pojawiła się postać chłopca w szarej kurteczce, który poważnie kłaniał się małpce i wyjmował z kieszeni pomarszczone jabłko. Małpka wyciągała po nie małą, brązową rączkę, a chłopiec uśmiechał się nieśmiało i znikał w tłumie innych dzieci.
Przysiadłem obok drzwi, wciągnąłem w płuca zapach fajkowego dymu i aromat kawy.
A potem cichutko poszedłem do pokoju chłopca.
Spał mocnym, twardym, zdrowym snem. Przysunąłem się bliżej i prosto w jego ucho wymruczałem opowieść o wędrownym kuglarzu, małpce w czerwonym kubraczku i kolorowej papudze.
Zaśpiewałem o nocach pod gwiazdami, trzasku polan w ognisku, kurzu na polnej drodze, a chłopiec uśmiechnął się przez sen.
Rankiem pobiegłem na swoje miejsce i zamarłem z zaskoczenia.
Podczas mojej nieobecności ktoś starł kurz z półki i położył na niej nieduży, wełniany bieżnik.
Usadowiłem się wygodnie i myśląc o chłopcu i smutnym klaunie zapadłem w bezruch.
Cały następny dzień myślałem o tym, że dowiedziałem się prawie wszystkiego, czego pragnąłem się dowiedzieć.
Myślałem o tym, że zmęczyły mnie ustawiczne wędrówki i że w świecie robi się coraz mniej miejsca na baśnie, a dom, w którym się znajdowałem był ciepły, bezpieczny, pełen radości i miłości, taki o którym śniło się w deszczowe, jesienne noce.
Krzesła były drewniane, w ciepłym kolorze olchy, podłogi lekko skrzypiały, a wiszący na ścianie zegar odmierzał czas miarowo i dostojnie.
Pomyślałem, że mam już swoje lata i że nie mogę wędrować przez całe życie…Rzez jasna mogłem wyruszyć w drogę w każdej chwili mogłem opuścić swój nowy dom – wymknąć się do ogrodu i przecisnąć między prętami ogrodzenia, wybiec na łąkę za miastem, jak czyniłem to już wiele razy , przysiąść w trawie i spojrzeć w niebo w poszukiwaniu znajomej gwiazdy…


cdn
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw mar 06, 2008 22:11

Kot Wędrowca chyba się nam ustatkuje :D

myshka

 
Posty: 2706
Od: Wto wrz 11, 2007 21:24
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw mar 06, 2008 22:17

Już dawno ru nie zaglądałam... I pogubiłam się!!
Ale dziś dostałam wiersze caty... Wzruszające!! Dzięki!Obrazek
ObrazekObrazek

villemo5

 
Posty: 27585
Od: Sob maja 05, 2007 17:14
Lokalizacja: Brodnica

Post » Czw mar 06, 2008 22:39

dzis troche później, ale meldujemy się :D
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw mar 06, 2008 23:29

ajmk pisze:Już dawno ru nie zaglądałam... I pogubiłam się!!
Ale dziś dostałam wiersze caty... Wzruszające!! Dzięki!Obrazek


Ha ! a ja już od kilku dni popijam sobie mleczko z kociego kubeczka...najpiękniejszy jest różowy rozdzierający się :)
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pt mar 07, 2008 11:58

Caty, podejrzewam, że kocie opowieści pomalutku zbliżają się do końca... Trochę szkoda... Ale pamiętaj, że potem ma wrócić Philo i Kocięty :)
A u mnie na półce też stoi kubek z rozdartym kotem - Kubek dla Specjalnych Gości :) I na innej półce stoi inny, drewniany Brązowy Kot :)

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt mar 07, 2008 18:12

Mijał czas. Z nadejściem zimy Melchior wyjechał do swojego domu, a Baltazar wieczorami odpowiadał sążnistymi epistołami na jego listy.
Chłopiec co rano wychodził do szkoły, a wieczorami długo uczył się w swoim pokoju.
Co noc wymykałem się z domu zostawiając na śniegu ślady ku zdumieniu matki chłopca, która codziennie wystawiała miseczkę z kocim jedzeniem na parapet piwnicznego okienka.
Mieszkający w szafie wuj Kacper gniewnie trzaskał wieszakami i zrzucał z półki ciepłą bieliznę dając w ten sposób do zrozumienia wnukowi, że ubieranie kalesonów przy temperaturze – 20 stopni nie jest rzeczą niemęską, a wręcz przeciwnie.
Wnuk podnosił z podłogi rozrzucone części garderoby, zwijał je w kłębek i usiłował wepchnąć na półkę, a uparty wuj wyrzucał ja na podłogę tak długo dopóki wnuk nie dał za wygraną..
Wuj Kacper bowiem był bardzo cierpliwy i najwyraźniej musiał nudzić się setnie w starej szafie, a wnukowi zawsze gdzieś bardzo się spieszyło.
Najwidoczniej z tego pospiechu zaczął gwałtownie rosnąć – rosły mu stopy, dłonie, ręce, nogi, włosy, wyciągał się w górę jak trawa na wiosnę, po nocach pisał wiersze, walczył z pryszczami i od czasu do czasu palił papierosy..
Któregoś dnia wszedł do pokoju i z miną konspiratora wyjął z kieszeni nieduży kartonik. Pomachał nim przed otwartymi drzwiami szafy i ze swojego miejsca dostrzegłem okrągłą twarz otoczoną jasnymi lokami i nienaturalnie długie i sztywne rzęsy.
Szafa zaskrzypiała z dezaprobatą.
- no i co z tego, że nie jest najmądrzejsza ? – wybuchnął wnuk. – tobie pewnie podobałaby się jakaś okularnica i to najlepiej łysa !
W szafie coś złowieszczo zachichotało i pod nogi wnuka spadła sterta starych gazet. Wnuk schylił się i podniósł jedną z nich.
- Uroda a iloraz inteligencji – przeczytał i zapominając, że przyszedł na górę w samych skarpetkach z pasją kopnął podstawę szafy.
Wuj Kacper demonstracyjnie trzasnął drzwiami i zapadł głucha cisza.
- Może nie jest mądra – powiedział wnuk patrząc w moją stronę – ale…ja ją KOCHAM.
Pomyślałem, że musiało minąć naprawdę dużo czasu, w trakcie którego nie zauważyłem jak wszystko dokoła mnie się zmieniło…
Blondynka o sztywnych rzęsach okazała się być naprawdę głupia, bowiem po tygodniu wnuk demonstracyjnie podarł zdjęcie i wrzucił strzępki papieru na dno szafy, skąd wuj Kacper gwałtownie je wydmuchał.
- Ale żadnej okularnicy – zastrzegł się wnuk zbierając kawałki zdjęcia z podłogi.
Jeszcze kilkakrotnie pokazywał wujowi zdjęcia dziewcząt i za każdym razem szafa wyrażała niechęć lub ostentacyjnie parskała szyderczym śmiechem.
Ostatecznie wszystko skończyło się, gdy w domu pojawił się ktoś o zagadkowym imieniu KOMPUTER, kto był mądrzejszy od wszystkich dziewczyn.
Tym razem wuj Kacper nie miał nic do powiedzenia, uwolnił z szafy kilka dorodnych moli i zaszeleścił starym płaszczem ortalionowym.
Od tamtej chwili wnuk wpadał do pokoju wuja na moment, wsuwał głowę do szafy, kładł na półce paczkę tytoniu, a szafa skrzypiała łagodni i potakująco.

cdn
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pt mar 07, 2008 18:37

lalala Molica :D
Obrazek
tornado w Alabamie;P

Blond Tornado

 
Posty: 5322
Od: Pon cze 13, 2005 1:29
Lokalizacja: Poznań/ Birmingham

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Silverblue i 41 gości