MOnia3a- nie napisałam, że złagodniała. Może akurat miała przerwę na błogą sjestę w przerwie między krwawymi zbrodniami dnia powszedniego

?
Szałwia - wiedziałam,że w jesteś prawdziwą mężczyzną. A telefony mile widziane...
yukon2005-cieszę się, że to piszesz. I że żyjecie sobie
Mnie tez to deneruje nieziemsko. Przecież, do hipa, kot nie jest toksyczny...
Poza tym zważając na moje kontakty z tabunami kotów to pewnie powinnam już zemrzeć na toxo z dziesięć razy, a ostatnie badania wykazały, że nigdy się z nią nie zetknęłam
Nakasha-pracuję nad tymi kociakami. Oczywiście dałoby się odchować, myślę, że już same jedzą . A nawet jeśli nie to z pewnością lepiej im bedzie w ciepłym domu z butlą niż w tych piwnicach- tam jest tak niesympatycznie jeśli chodzi o mieszkańców, poza tym jeszcze jakieś choróbsko złapią...Niestety tam nie bardzo jest jak wejść - klucze ma facet który zawsze ma tysiąc ważniejszych rzeczy do roboty niż otworzenie piwnicy na cel łapania kotów. (łłapałam tam wcześniej dwa maluchy i dwie kocice )Pozostaje warowanie przy okienku, ale obawiam się, że jeszcze są za maleńkie żeby dać radę wyleźć.
MIŁE PANIE,KIEDY SIE WIDZIMY? JAKOŚ POD KONIEC TYGODNIA MOŻE?- przy czym nie chcę, żeby było to spotkanie zamknięte. Jeśli ktoś to skrycie podczytuje i chciałby wpaść to byłoby miło
Dziś o 6.15

rano zadzwoniła pani karmicielka z osiedla (bardzo fajna pani, notabene również Jasia), że złapała kociczkę, którą dokarmia od 2 tyg. Pani wykazała się poświęceniem-łapała ją od przedwczoraj, chodziła po kilka razy dziennie. I nie odpuściła. Kicia została o 11 wycięta. Narazie przebywa u pani, która ją złapałą, ale być może trzeba będzie ją zabrać na kilka dni. Zobaczymy jak się sprawy ułożą... Ta kicia przynajmniej w teorii nic nikomu nie odgryzie.
Po 14 zawiozłam magiczną klateczkę na Marczukowską. Są tam dwie króffkowe mamy-ich małe krówki oddane zostały w styczniu. Czas nagli, trza łapać.
kicie nie współpracowały... Zostawiłam klateczkę karmicielowi, żeby spróbował rano,kiedy są bardzo głodne. Nie zdążyłam dojechać do domu a pan zadzwonił że jedna aresztowana. I to przez kogo? Przez jej własnego synka

KOta weszła do klatki, ale tak troszkę, a młodzieniec w tym czasie wskoczył na górę

Oj dostanie się biedakowi, jak mama wróci...
Kicia dochodzi do siebie u brata.
Pojechałam dziś po Kruszynkę. Nie jest taka jak poprzednia kotka pani. Poza tym nic nie jadła...Pani nie jest złym człowiekiem, może trochę za bardzo roszczeniowym. Ale jak Kruszynka siedziała już w transporterze to pani się rozpłakała. Ech, niewiele rozumiem. Kruszynka wróciła do pani Jasi-rzuciła się na jedzenie. Jadła od razu z 3 miseczek

Chyba po prostu tęskniła za rodziną...
Potem byłam na sesji foto na ul Grottgera- ktoś podrzucił koteczkę, mlodziutką i bardzo sympatyczną. Narazie siedzi w piwnicy u pani (zamkniętej) ale tam troszkę depresyjnie jest- mała przestrzeń, bez okna.
Jutro podzwonię do osób, które ostatnio chciały kotę, może akurat ktoś...
Jeśli nie to zrobię ogłoszenia.
Oto kota:
